Obraz autorstwa mdjaff na Freepik

Część osób „widziało” także krainę „transcendentalną”, która zrobiła na nich ze względu na swe piękno nieziemskie, barwność, urok kształtów, harmonię, przemożne wrażenie i jeszcze po swej reanimacji były nią zafascynowane; np. jeden resuscytowany samobójca mówił:

Znalazłem się w krainie, w której jeszcze nigdy przedtem nie byłem; była wielka i tak piękna, że chciałbym znowu do niej wrócić. Mam jeszcze w ustach słodki smak wody, którą tam piłem… widziałem tam kwiaty, trzykrotnie większe od naszych; pachniały bardziej niż najpiękniejsze kwiaty u nas w pełni lata (34).

Nie należy jednak sądzić, że wszystkie osoby miały euforyczne przeżycia „zaświatowe” i że ich spotkania z istotami nadprzyrodzonymi były przyjemne, radosne. Niektóre wizje, które przeżywali reanimowani, przypominają opisy piekła; np. wg Szwedki S. Blomsen „wszędzie były rozżarzone do czerwoności ściany, można było tylko stać na ziemi. Nie widziałam żadnego diabła kopytnego, nie było tam żadnych upostaciowanych ludzi. Był to stan, napawający strasznym lękiem i poczuciem braku wyjścia”; przerażająca była dla niej także niemożność nawiązania jakiegokolwiek kontaktu” (35). Zdarzało się także, iż osoby, które miały takie horrorowe przeżycia, widziały płomienie, potworne poczwary, a nawet jak Curd Jürgens upostaciowaną śmierć (36).

Kilka osób, które miały przeżycie chwilowego przebywania w „transcendentalnej krainie”, odniosło wrażenie, że od ostatecznego „przejścia na tamtą stronę” dzieli je jeszcze jakaś granica, ostateczna linia przedziałowa. Jak podaje R. A. Moody, „w różnych relacjach przybierało to formę wody, szarej mgły, żywopłotu przecinającego pole albo po prostu linii” (37). Z punktu widzenia teologicznego jest to zrozumiałe: osoby, które miały wrażenia okołośmiertne, nie opuściły jeszcze definitywnie doczesności; nie przeszły do wieczności.

Niektóre osoby wspominają także o możliwościach „przenikania” w tym stanie przedmiotów materialnych, ludzi, błyskawicznej translokacji w inne miejsca i obserwowania zachodzących tam zdarzeń. Nie mogły jednak w żaden sposób zamanifestować swej obecności; wiedziały też, że ich obecności się nie postrzega. W niektórych przypadkach próbowano sprawdzić rzetelność poczynionych obserwacji. Tego typu weryfikacje mogłyby wnieść niektóre nowe elementy w dyskusję nad doznaniami okołośmiertnymi ze względu na sprawdzalność tego typu postrzeżeń, dokonanych np. „z góry” w sali operacyjnej.

Nasuwa się pytanie, czy wierzenia, światopogląd, praktyka życiowa, wiek itp. czynniki wywierają jakiś wpływ na zaistnienie tego typu przeżyć. Z badań M. B. Saboma zdaje się wynikać, iż nie zachodziły częściej u osób w zależności od ich płci, wieku, zawodu, przynależności rasowej czy religijnej, pochodzenia regionalnego, wykształcenia, uczęszczania do kościoła, przyczyny zagrożenia życia. Częściej takie przeżycia miały miejsce w warunkach szpitalnych, przy przedłużającej się nieprzytomności. Również treść doznań u tych osób nie różniła się istotnie; tylko w przypadku „spotkań” w stanie „eksterioryzowanym” zwykli robotnicy i prości urzędnicy miewali je częściej od wyższych urzędników, zaś kobiety częściej od mężczyzn. Reanimowani przyznali jednak, że ich wiara uległa pogłębieniu, a obawa przed śmiercią zmniejszeniu. Można nadmienić, że tego typu doświadczenia miały również osoby „bezwyznaniowe” (38). Jak wskazuje R. A. Moody, „relacje pochodzące od osób, które są niewierzące albo nie mają w ogóle żadnego przygotowania religijnego, nie różnią się treścią od relacji osób głęboko wierzących. W kilku przypadkach ludzie wierzący, którzy potem wiarę odrzucili, po tym przeżyciu znowu wrócili do niej” (39).

Ocena opisywanych powyżej przeżyć okołośmiertnych nie jest prosta, gdyż rodzą one wiele pytań, problemów, kontrowersji; wiążą się z osobistymi przekonaniami, światopoglądem, z różnymi dyscyplinami naukowymi. Choć tych relacji jest już stosunkowo wiele, to niejednokrotnie nie są zadowalająco udokumentowane, co umniejsza ich walor argumentacyjny. Nadto ich wieloaspektowość, złożoność, utrudnia jednoznaczną ich kwalifikację. Podobnie jak w przypadku innych, trudno wytłumaczalnych zjawisk należy mieć na uwadze, iż tego, co można tłumaczyć przyczynami naturalnymi, nie należy interpretować w sposób nadprzyrodzony, a nawet jeśli nie da się wykazać konkretnego uwarunkowania biologicznego czy fizycznego dla danego fenomenu, to niekoniecznie trzeba przyjąć w tej sytuacji działania czynników nadprzyrodzonych. Nie powinno się też tych doznań traktować, jak zauważa W. Trutwin, jako dowodu na prawdziwość wierzeń religijnych dotyczących pośmiertnej egzystencji człowieka: „nie umożliwiają też spojrzenia w zaświaty, ponieważ relacje te pochodzą od osób, które w prawdziwym tego słowa znaczeniu nie były jeszcze zmarłymi; przeżyły wprawdzie proces umierania, ale nie samą śmierć” (40).

Zastanawiający jest m.in. fakt, że „model” tych przeżyć u różnych ludzi, np. wierzących i niewierzących, jest bardzo podobny. Według R. F. Schmidta można to tłumaczyć podobną strukturą morfologiczną mózgowia ludzi, które w analogicznych sytuacjach ekstremalnych, np. niedotlenienia, deficytu energetycznego, reagują w podobny sposób (41). Wprawdzie autor uważa tę hipotezę tylko za prawdopodobną, wydaje się jednak wątpliwe, bo czemu np. w takim razie tylko część reanimowanych miała takie przeżycia, albo dlaczego treść tych doznań ma akurat charakter „metafizyczny” – wypadałoby wtedy przyjąć, że są w jakiś sposób „wrodzone”.

Można byłoby pomyśleć o aktywizacji w takim przypadku pewnych archetypów czy engramów pamięciowych. Ale osoby reanimowane, które miały wizję „krainy zaświatowej” twierdziły, że była nieporównywalnie piękniejsza od naszej, miała wyraźnie inne charakterystyki, choć odczuwały ją jako w pełni realną. Nie stanowiła ona też dla nich przeżycia typu déjávu (rzekomego rozpoznania), gdyż ani nie przypominały sobie podobnego krajobrazu ziemskiego, ani też nie mieli przedtem takiej koncepcji.

Nieraz tłumaczy się wrażenie przebywania w ciemnym „tunelu”, unoszenia się czy zapadania w ciemnościach, rozlegania się niemiłych dźwięków, dzwonienia, niedokrwieniem określonych płatów czy pól mózgowych, związanych z funkcjonowaniem narządu wzroku, słuchu, równowagi. Niewątpliwie niedokrwienie w takiej sytuacji zachodzi, narasta. Jednak przy śmiertelnym wyczerpaniu organizmu można by raczej oczekiwać chaotycznej dysfunkcji mózgowia albo zminimalizowania jego aktywności: tymczasem przeżycia umierających czy znajdujących się w stanie interletalnym charakteryzują się najczęściej ogromną jasnością treściową, nieraz wielką głębią ludzką, religijną, dzięki której niejednokrotnie dochodzi u tych osób do rewizji światopoglądowej i przewartościowania swoich zasad życiowych. Niełatwo też w ten sposób wytłumaczyć, dlaczego nie dochodzi do powstania bardzo polimorficznych wizji, lecz raczej do powstania u konających dość jednorodnej sekwencji podobnych wrażeń.

Często przyjmuje się, że przyjemne doznania na pograniczu śmierci są uwarunkowane biochemicznymi przemianami w mózgowiu umierającego, gdy jest ono jeszcze funkcjonalne. Podobne bowiem stany wizyjne mogą występować także u innych osób w przypadku niedotlenienia (hipoksji) ośrodkowego układu nerwowego, np. w tzw. chorobie wysokogórskiej, euforii głębi czy w stanie hipotermii, prawdopodobnie także przy stosowaniu niektórych „technik” wizjogennych; np. A. Hultkrantz wymienia w przypadku starania się o ekstazę szamańską post, znoszenie dotkliwego chłodu w maleńkim pomieszczeniu, skoncentrowanie się na upragnionej wizji (42). Nadto mózgowie wydziela w sytuacjach ekstremalnych, np. śmiertelnego zagrożenia pewne substancje opidoidalne jak endorfiny i enkefaliny – neuropeptydy o zbliżonym do morfiny działaniu analgetycznym, wpływającym także na pamięć. Śmiertelnie chorzy często także otrzymują środki farmakologiczne znoszące ból, ale mogące mieć także działanie halucynogenne. Za taką hipotezą wypowiada się np. S. Blackmore, która pod wpływem haszyszu przeżywała uczucie przebywania poza ciałem, przenikania ścian, unoszenia się nad dachem. Poczynione jednak przez nią „spostrzeżenia” w drodze okazały się jednak nietrafne. W przypadku reanimowanych nieraz uderzała trafność obserwacji w stanie „eskterioryzacji”, np. gdy znajdowały się w stanie śpiączki albo śmierci klinicznej; takie „widzenie” zdarzało się wg E. Kübler-Ross nawet u osób niewidomych (43). Okazuje się jednak, że halucynacje, spowodowane przez środki psychotropowe różnią się często wyraźnie od przeżyć okołośmiertnych; pacjenci, którym wstrzyknięto endorfiny, przestali wprawdzie odczuwać ból (reagowali wszakże na bodźce świetlne i wkłuwanie się w żyłę), stawali się nadto senni i zasypiali, „co nie koresponduje z ’optyczną’ i myślową wyrazistością przeżyć okołośmiertnych”, które wg reanimowanych miały zupełnie inny charakter (44).

W przypadku bardzo znacznego niedotlenienie mózgowia szybko dochodzi do wyraźnie zauważalnych zmian w jego funkcjonowaniu, a w razie całkowitego przerwania dopływu tlenu dochodzi w ciągu kilku sekund do nieprzytomności. Z badań eksperymentalnych nad osobami, u których stopniowo powodowano zwiększenie niedotlenienia, wynika, że powodowało to u nich postępującą redukcję wydolności duchowej i fizycznej. Żadna też z nich nie miała wrażeń, porównywalnych z przeżyciami okołośmiertnymi, o których mówią reanimowani; osoby zaś przebywające w ekstremalnych warunkach wysokogórskich, czuły się ociężałe i miały kłopoty z koncentracją swych myśli, pamięcią i postrzeganiem. Natomiast osoby reanimowane zgodnie twierdzą, iż myślenie i obserwacja otoczenia przychodziło im z łatwością, a postrzeganie było bardzo wyraziste.

Niekiedy przypuszcza się, że wizje okołośmiertne mogą być spowodowane przez nadmiar dwutlenku węgla we krwi, co przy słabej wentylacji płuc u umierających byłoby zjawiskiem naturalnym. W przypadku takiej hiperkapnii, jak wykazały badania eksperymentalne L. J. Meduny, różne przeżycia badanych faktycznie wykazywały pewne podobieństwo do przeżyć okołośmiertnych, np. dostrzeganie jasnego światła, uczucie oddzielenia się od swego ciała, ponowne przeżywanie dawno minionych zdarzeń i stanów ekstatycznych; np. jedna z osób mówiła: „Odniosłem wrażenie, że znajduję się gdzieś daleko w pomieszczeniu i z góry spoglądam na siebie… Byłem w jakiś sposób od siebie odłączony”. Nadto okazało się, że niektóre fenomeny, halucynacje i obrazy przeżywane przez badanych mimo różnic osobowych i emocjonalnych, były do siebie podobne; zdaje się to wskazywać, iż mogły być u nich generowane przez te same struktury mózgowe, niezależnie od cech indywidualnych, dotychczasowych doświadczeń życiowych i fantazji badanych. Wiele jednak innych elementów doznań u osób w stanie hiperkapnii wyraźnie różniły się od przeżyć okołośmiertnych; np. badani czuli się zmuszani do rozwiązywania zagadek matematycznych, widzieli przelatujące obiekty nieożywione (np. nuty), doznawali bliżej nieokreślonych wrażeń horrorowych (45).

Niektórzy psychiatrzy próbują tłumaczyć pewne przeżycia okołośmiertne tzw. autoskopią, podczas której pacjent widzi lustrzane odbicie siebie samego, oddzielone od ciała fizycznego. Chodzi w tym przypadku o „halucynacyjne pojawienie się sobowtóra… Chory nie spostrzega tego stanu, natomiast przeżywa halucynacyjnie obecność leżącego obok niego sobowtóra” (46). Autoskopia występuje przede wszystkim u schizofreników i osób z depresją. Natomiast osoby, które doznały przeżyć okołośmiertnych, miały poczucie bezcielesności, przeżywały błogostan, nie naśladowały też mimicznie swego zmarłego „oryginału”. Niekiedy próbuje się też te przeżycia okołośmiertne porównać do widziadeł sennych. Owszem, niektóre elementy mogą być czasem podobne, ale większość znów ma charakter bezładny, szybko się je zapomina, przynależą do przeróżnych kategorii tematycznych, a śniący zdaje sobie sprawę z ich nierealności. Natomiast reanimowani przeżywali swe doznania na pograniczu śmierci bardzo realistycznie, dogłębnie; nie traktują ich jako zwidów, czy na poziomie marzeń sennych. Miały one określoną u nich, zwykle powtarzającą się także u innych osób sekwencję. Nie były to też „widziadła” czy „zjawy”, których spodziewali się wierzący w godzinie śmierci; 1/3 bowiem osób, które miały tego typu przeżycia, była agnostykami albo ludźmi nie praktykującymi (47).

Aczkolwiek bierze się pod uwagę różne przyczyny powstania przeżyć okołośmiertnych, zwłaszcza neurofizjologiczne, medyczno-farmaceutyczne, psychopatologiczne, to jednak żadne z nich nie tłumaczą zadowalająco całokształtu tych zjawisk. Niektóre interpretacje mają raczej charakter tłumaczeń słownych, przypuszczeń, niezbyt dobrze udokumentowanych wyjaśnień. Prawdopodobnie trzeba jeszcze znacznie więcej szczegółowych materiałów, nowych podejść metodologicznych i interpretacyjnych, by odwieczna tajemnica śmierci człowieka, jego końcowych przeżyć, stała się dla nas bardzie zrozumiała, ludzka.

przypisy

 

34 J.-B. Delacour, op.cit.,s.33.
35 T. S c h w a e g e r l, Wunder werden Wirklichkeit – Erlebnisberichte aus der Welt des UnerklärlichenMünchen 1982, s. 129-132.
36 J.-B. Delacour, op.cit.,s.67-68.
37 R.A. Moody, op.cit.,s.68.
 38 M.B. Sabom, op.cit.,s.87i271-272.
39 R.A. Moody, op.cit.,s.123.
40 W. Trutwin (Hrsg.), Erfahrungen im Sterben, [w:] Forum 7 – Religion: Ewiges Leben, Düsseldorf 1986, s. 23.
41 R. F. S c h m i d t, Integrative Funktionen des Zentralnervensystems, [w:] R. F. Schmidt (Hrsg.), Grundriss der Neurophysiologie, Berlin 1983, s. 290.
 42 A. H u l y k r a n t z, Die Religion der amerikanischen Arktis, [w:] I. Paullson, A. Hultkrantz, K. Jettmar (Hrsg.), Die Religionen Nordeurasiensis und der amerikanischen Arktis, Stuttgart 1962, s. 401.
43 Cytowano wg: I. W i l s o n, op. cit., s. 173-185.
44 M.B. Sabom, op.cit.,s.218-228.
 45 M.B. Sabom, op.cit.,s.232-237.
46 T. Bilikiewicz, Psychiatriakliniczna,t.I,Warszawa1988,s.92. 47 I. Wilson, op.cit.,s.168-172. 

źródło

 

WROCŁAWSKIE TOWARZYSTWO NAUKOWE WROCŁAW SCIENTIFIC SOCIETY
Problemy współczesnej tanatologii
Materiały II Krajowej Konferencji TANATOS ’98, zorganizowanej przez Wrocławskie Towarzystwo Naukowe w Karpaczu w dniach 5 – 7 listopada 1998 r.