Kolejny towarzysz św. Ojca Franciszka – brat Illuminat – jest wymieniany razem z Augustynem, gwardianem klasztoru w Terra di Lavoro, w „Boskiej komedii” Dantego Alighieri jako ci, którzy są „pierwsi z onej boskiej rzeszy, co ich sznur stawił w Bogu miłych rzędzie” (por. „Raj”, pieśń XII, 130-132). 

Od wieków trwają dysputy co do jego miejsca urodzenia; jedni uważają, że przyszedł na świat w Asyżu, a inni – że w Rieti. Na podstawie ostatnich odkryć i badań należy przyjąć, że pochodził z Rocca Accarina, z okolic Piediluco (Terni).

Do braci mniejszych wstąpił koło 1208 roku, podczas pierwszego pobytu św. Franciszka w jego rodzinnych stronach, szybko stając się „umiłowanym uczniem św. Franciszka” (por. L. Iacobilli, „Vite”).

Święty asyski, doświadczywszy nadprzyrodzonego bogactwa brata Illuminata, wiele razy zabierał go z sobą na swe misyjne wędrówki. Godna wspomnienia jest jego postawa podczas wyprawy do Saracenów w 1219 roku.

Czytamy o tym u św. Bonawentury: „Wziął więc [Franciszek] ze sobą brata socjusza, Illuminata z Rieti, człowieka inteligentnego i cnotliwego, a skoro tylko ruszył w drogę, zobaczył naprzeciw dwie owieczki. Uradowany tym mąż święty powiedział do socjusza: Ufaj Panu, bracie, ponieważ spełnia się na nas słowo Ewangelii: «Oto ja was posyłam jak owce między wilki» (Mt 10,16). Gdy uszli trochę dalej, zabiegli im drogę saraceńscy strażnicy, którzy jak wilki rzucające się na owce, bestialsko pojmali sługi Boże. Traktując ich z okrucieństwem i pogardą, obrzucili ich obelgami, zbili i zakuli w kajdany. Przyprowadzili ich do sułtana, umęczonych i udręczonych za dopuszczeniem niebios i zgodnie z wolą Bożego męża. Kiedy zaś ów wódz pytał ich, przez kogo, po co i w jaki sposób zostali tu przysłani, a także w jaki sposób tutaj dotarli, sługa Chrystusa, Franciszek, odważnie odpowiedział, że został przysłany nie przez człowieka, ale przez najwyższego Boga, aby jemu i jego ludowi ukazać drogę zbawienia i głosić Ewangelię prawdy. Mówił sułtanowi o Trójcy Świętej, o jedynym Bogu i o Zbawicielu wszystkich, Jezusie Chrystusie, z tak wielką wewnętrzną pewnością, z tak wielką mocą ducha i z tak wielkim zapałem, że spełniły się na nim słowa Ewangelii: «Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić» (Łk 21,15)” (1 B 9,8). 

Sułtan Melek-el-Kamel, pełen podziwu do odwagi Franciszka i zachwycony jego postawą i determinacją, słuchał go chętnie i pozwolił, by Biedaczyna przemówił do jego poddanych. Mowa ta nie przyniosła jednak pozytywnych rezultatów. Czymś odważnym, a wręcz szaleństwem było wezwanie Franciszka skierowane do sułtana, by ze swym ludem porzucił islam.

„Rozkaż – rzekł do sułtana – by rozpalono ogień i poleć, by tu przyszli twoi kapłani i byśmy razem weszli w środek płomieni. Wyznawaj wiarę tego, kto z nas zostanie żywy”. „Żaden z moich kapłanów nie zgodzi się na tę próbę, by bronić naszej wiary” – odpowiedział sułtan, widząc, jak niejeden bojaźliwie uciekał wobec propozycji Świętego. Franciszek nie został pokonany. Duch, jaki w nim był, podsuwał mu nowe argumenty i słowa, lecz daremnie. Sułtan – jak czytamy w kronikach – choć został wewnętrznie przekonany, obawiał się „niezadowolenia ludu”. Ofiarował jednak Franciszkowi wiele cennych darów, ale ten nie chciał ich przyjąć. A widząc, z jaką pogardą je potraktował, nabrał wobec niego jeszcze większego szacunku.

W tym też czasie krzyżowcy przygotowywali się do zdobycia Damietty, portowego miasta w Egipcie. Z oddali można było słyszeć nawoływania do wojny i szczęk oręża. Ostatecznie miasto padło i zostało splądrowane przez zdobywców. Wieść o rzezi i grabieżach napełniła wielkim bólem duszę św. Franciszka. Powróciwszy do Acri, Franciszek z Illuminatem rozpoczęli nawiedzanie miejsc świętych w Palestynie, co ułatwiał im żelazny list (glejt), który otrzymali od sułtana Syrii.

A oto jeszcze jeden epizod, który ukazuje nam bohaterstwo brata Iluminata: „Sługa Chrystusa spostrzegł, że przed najbliższymi braćmi nie da się ukryć stygmatów wyraźnie odbitych na jego ciele. Jednak obawiał się wyjawić tajemnicę Pana i znalazł się w wielkiej udręce z powodu wątpliwości, czy to, co oglądał, ma opowiedzieć, czy też przemilczeć. Zawołał więc niektórych z braci i mówiąc bardzo ogólnie, przedstawił im swoją wątpliwość i prosił o radę. Jeden zaś z braci, imieniem Iluminat, oświecony łaską zrozumiał, że Franciszek – tak bardzo przejęty – musiał widzieć coś cudownego. Powiedział do świętego męża: Wiedz, bracie, że tajemnice Boże są ci niekiedy objawiane nie tylko ze względu na ciebie, ale także ze względu na innych. Zatem słuszna zdaje się obawa, że ukrywając to, co otrzymałeś dla pożytku innych, będziesz winny ukrycia talentu. Poruszony tym słowem święty mąż – chociaż zwykle mawiał inaczej, a mianowicie: «Tajemnica moja jest dla mnie» (Iz 24,16) – to jednak tym razem z wielką bojaźnią opowiedział przebieg wspomnianej wizji. Dodał, że ten, który mu się ukazał, powiedział pewne rzeczy, których nigdy, jak długo będzie żył na ziemi, nie wyjawi nikomu z ludzi. Należy rzeczywiście wierzyć, że tak tajemnicze były wypowiedzi świętego Serafina cudownie ukazującego się na krzyżu, iż nie godziło się «mówić o nich ludziom» (2 Kor 12,4)” (1 B 13,4).

Brat Illuminat był także główną postacią związaną z gromadzeniem materiału biograficznego dotyczącego św. Franciszka z Asyżu, co potwierdza datowany na 11 sierpnia 1246 r. „List z Greccio”: „Ponieważ z polecenia ostatniej kapituły generalnej [1244] i waszego, bracia winni kierować do Was, ojcze, znaki i cuda świętego ojca naszego Franciszka, jakie mogą znać lub znaleźć, dlatego my, którzy acz niegodni długo przebywaliśmy z nim, powierzamy waszej świątobliwości nieco z licznych jego dzieło, któreśmy sami widzieli albo które mogliśmy poznać przez brata Filipa, wizytatora Ubogich Pań, brata Iluminata z Rieti, brata Masseo z Marignano i brata Jana, towarzysza czcigodnego ojca, brata Idziego, co wiele z tych rzeczy dowiedział się od tegoż brata Idziego i od świętej pamięci brata Bernarda, pierwszego towarzysza świętego Franciszka”.

Brat Illuminat odznaczał się wielką cierpliwością, posłuszeństwem i miłością. Rzeczywiście był człowiekiem wielce „oświeconym” (łac. illuminatus) przez Boga. Dożył sędziwych lat w świętości i poważaniu. Odszedł do nieba w konwencie św. Franciszka w Asyżu, prawdopodobnie 5 maja 1266 r.