„Ja jestem z wami”. Stwierdzenie to bardzo relatywizuje sukces i porażkę. Jedynym sensownym kryterium zwycięstwa i klęski jest obecność Chrystusa w tym, co się w moim życiu wydarza. To ważne, zawsze bowiem będzie istniała pokusa, by osiągać sukces bez Chrystusa albo przeciwko Niemu. Obecność Chrystusa zmienia ocenę tego, co się wydarzyło. Mamy zresztą jakieś zaczątkowe przeświadczenie, że sprawy nie zawsze mają się tak, jakby się to mogło wdawać. Mówi się przecież o „Pyrrusowym zwycięstwie”, które tak naprawdę jest klęską, zważywszy na koszt odniesionego pozornego sukcesu. Mówimy także że „nieważne co, nieważne gdzie, ważne z kim”. Wolimy także „z mądrym zgubić z głupim znaleźć”. Jednak najważniejszym kryterium pozostanie Chrystusowa ocena życia i działania człowieka. W dziejach Kościoła każde odejście od Chrystusa, nawet przy doczesnym, wymiernym sukcesie, okazywało się wielką przegraną. Z kolei każda klęska Kościoła, poniesiona w imię wierności Chrystusowi, okazywała się wielkim zwycięstwem wspólnoty uczniów Chrystusowych. W świetle obietnicy Chrystusa najważniejszym zadaniem Kościoła nie jest skuteczność, ale troska o Jego obecność oraz o wierność Jego nauczaniu. Nauczanie Chrystusa można odrzucić, to jednak nie jest klęską Kościoła. Naszym życiowym zadaniem jest dochować wierności Chrystusowi i Jego Kościołowi. Może nas zostać garstka, możemy stać się mniejszością, może nawet już nią jesteśmy, ale to dalej nie zmienia postaci rzeczy. Zostawmy Chrystusowi troskę o swoje dzieło. Jemu jest „dana wszelka władza w niebie i na ziemi”. Dlatego nasza troska jest zbyteczna. Wystarczy, że będziemy żyli „wszystkim, co Chrystus nam przekazał” i że to Chrystusowe nauczanie przekażemy innym. Ze swoimi wyznawcami Chrystus zawsze pozostanie. Aż do skończenia świata.