Męka i śmierć Jezusa to nie tylko Jego krzyżowa ofiara. Bierze w niej udział również Ojciec Niebieski, który dał nam Syna, abyśmy Mu Go mogli ofiarować. Również cały świat bierze udział w tej wielkiej ofierze, przyjmując dobrodziejstwo pojednania się. W niej wszyscy wybrani z obcych i odrzuconych stają się współdziedzicami Syna i dziećmi Ojca w duchu przybrania i miłości, jakim jest Duch Święty. W tej ofierze nie może zabraknąć Maryi, Jego Matki. A Jej udziałem może być tylko to, co uczyniło Ją Matką, to, co jest udziałem każdej matki, od czasu gdy Bóg powiedział do niewiasty: „w bólu będziesz rodziła dzieci” (Rdz 3,16).
Syn Boży stał się Synem Człowieczym w Maryi. Stał się nim przez dziewicze poczęci i narodzenie z Maryi. Narodzenie to nie zostało biernie i bezwolnie przez Matkę przyjęte, lecz było owocem dobrowolnego, świadomego, przyzwalającego fiat. Wszystko, co Maryja jako Matka Syna Bożego otrzymała i wycierpiała, wszystko, na co sobie zasłużyła, zmierzało do jednego celu. Wszystko to składało się na istotę Jej macierzyństwa i z niego wypływało. Niedaleka droga dzieliła Krzyż od żłóbka. Nie mogła ona przerwać ani na chwilę rozluźnić ich najściślejszego związku. Dla Syna krzyż jest tylko dokonaniem ofiary rozpoczętej w żłóbku. Stąd wynika, że rodząc Go w żłóbku, Maryja zrodziła Go dla krzyża. Jeśli Baranek Boży ofiarowany jest od założenia świata, to tym bardziej ofiarowany jest od narodzenia z Maryi, a ofiarowanie na Kalwarii jest tylko kresem, szczytem tego narodzenia.
Najbardziej jednak cudowny i wzruszający jest fakt, który był celem Jej Boskiego Macierzyństwa, a który nastąpił u stóp krzyża, kiedy całą ludzkość zrodziła do łaski i żywota wiecznego. Pierwsze narodziny były dla Niej tylko tym, czym były one dla Jej pierworodnego Syna: drogą do tamtych narodzin. Ona urodziła Jezusa po to, abyśmy my żyli. Wykarmiła Go, wypielęgnowała, wychowała tylko dla tego jedynego przeznaczenia: dla ofiary. Wszystko, co Maryja czyniła, zmierzało do tego wielkiego, jedynego Jej macierzyństwa: dać życie ludzkości. Jak dziewicza ziemia, która najpierw wydaje jedno ziarno mające być nasieniem, ażeby to ziarno z powrotem zapadło w jej łono i tam obumarło, a po długotrwałym kiełkowaniu stało się zaczątkiem olbrzymiego żniwa – tak Ten, którego imieniem jest „Nasienie” łaski, został wydany na świat przez dziewicze Jej łono tylko po to, by poprzez Jej współcierpienie z Nim uczynić Ją wspólną Matką Jego braci, członków Jego Mistycznego Ciała, wszystkich chrześcijan, których On jest „pierworodnym spośród wielu”.
Jako chrześcijanie i bracia Chrystusa jesteśmy z Maryją związani w tym samym stopniu co z Nim. Braćmi Jezusa jesteśmy jedynie dlatego, że jesteśmy dziećmi Maryi. A skoro zjednoczenie nasze z Chrystusem jest o tyle ściślejsze od złączenia rodzeństwa, że jesteśmy nie tylko Jego braćmi, ale i członkami Jego Ciała, którego On jest Głową. Ponieważ jesteśmy jednym z Nim – Maryja jest Matką naszą w sposób równie niepodzielny. Ale Jej macierzyństwo rozkłada się na dwa akty, na dwie tajemnice: tajemnicę Wcielenia i tajemnicę Odkupienia. W żłóbku w Betlejem urodziła Głowę do życia człowieczego, pod krzyżem narodziła członki do życia Bożego. W żłóbku urodziła za sprawą Ducha Świętego, pod krzyżem za sprawą Syna Bożego. Zarówno pierwsza, jak i druga tajemnica wymagała współdziałania Maryi i temu współdziałaniu zawdzięcza swą skuteczność. To właśnie sprawia, że Maryja jest rzeczywiście i istotnie naszą Matką.
Przez tę wielką tajemnicę zostaliśmy podniesieni do godności dzieci Bożych, za sprawą Chrystusa, Jego krwawej Męki. Nie stało się to jednak bez współdziałania Maryi. Zupełnie podobnie jest wtedy, gdy w tajemnicy Wcielenia Syn Boży przyjął na siebie synostwo człowiecze za sprawą Ducha Świętego, ale przy współudziale i za zgodą Maryi. Chwalebny cud tego współdziałania z Duchem Świętym, które uczyniło z Niej Matkę Boga, jest tak niepojęcie wzniosły, że uprawnia do wierzenia w Jej współdziałanie z Synem Bożym, które uczyniło z Niej Matkę ludzi.
Jej pierwsze macierzyństwo zmierzało do drugiego. Za pierwszym razem urodziła Chrystusa, za drugim urodziła chrześcijan. Za pierwszym – niewinnego, za drugim grzeszników. Niewinnego urodziła bez bólu. Grzeszników zaś powiła w męczarniach i udręczeniu. Aby stać się Matką naszą, musiała poświęcić Syna swego, by poprzez tę dobrowolną ofiarę współdziałać w narodzinach naszych. Mocą przedziwnej łaskawości swego nieskończonego Miłosierdzia Przedwieczny Ojciec Słowa chciał stać się również i naszym Ojcem. Do własnego Syna chciał dołączyć dzieci przybrane i tak bardzo umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego wydał na śmierć, byśmy mogli narodzić się do życia. To samo Miłosierdzie, które Syna wydało, opuściło, poświęciło – nas adoptuje, ożywia, odradza.
Maryja stała się współpracownicą tych niepojętych zamysłów Boga. Jest Ona Ewą Nowego Przymierza, wspólną Matką wszystkich wiernych. Ale na to, by móc się Nią stać, musiała poświęcić Syna Swego Pierworodnego. Musiała wespół z Ojcem przedwiecznym Tego „wspólnego” Ich Syna wydać na męczarnie. Dlatego to Opatrzność postawiła Ją u stóp krzyża. Bo miała ofiarować Syna. Jezus umrze, ale ludzkość będzie żyć. Oto całe znaczenie, cała wartość i skuteczność Maryjnego współcierpienia.
„Kiedy więc Jezus ujrzał matkę i stojącego obok niej ucznia, którego miłował, rzekł do matki: «Niewiasto, oto syn twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął ją do siebie” (J 19,26). Jezus chciał powiedzieć: Niewiasto, oto każdy chrześcijanin, a nawet człowiek jest synem Twoim, a Ty jego Matką! Jezus zwracając się do św. Jana, przemawiał do całej ludzkości, bo On nigdy nie przemawiał inaczej niż do wszystkich ludzi. Skoro przyszedł wyłącznie po to, by zbawić ludzkość, wszystko co uczynił i mówił, było zawsze podporządkowane temu celowi. Sam będąc Bogiem, samą Opatrznością, nie potrzebował się troszczyć o zabezpieczenie Matki po swej śmierci. Bezpośrednio po słowach „Oto matka twoja” czytamy: „Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę»” (J 19,28). „Wszystko się dokonało”, gdy Maryja została ogłoszona Matką ludzkości. Już raz padło z ust Jezusa to słowo „wykonało się: „aby dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś”… „wypełniłem dzieło, które mi dałeś do wykonania” (J 17,2.4). Dzieło zlecone przez Ojca Jezusowi stanowiło więc niewątpliwie również treść słów: „Oto syn Twój, oto Matka twoja” – dzieło, którym jest chwała Boża i zbawienie ludzi.
Oto dokonała się tajemnica ludzkich narodzin do Boskiego życia. Znamienne jest to, że w chwili gdy ofiara Jezusa jest bliska ostatecznego dokonania, czyli w chwili gdy stajemy się dziećmi Bożymi, stajemy się zarazem dziećmi Maryi. Ta sama chwila uczyniła nas zarazem dziećmi Boga i dziećmi Maryi. To, co w tajemnicy Wcielenia dotyczyło Głowy Mistycznego Chrystusa, dotyczy tym razem Jego członków. Każda z tych tajemnic daje Ojcu Niebieskiemu i Niepokalanej wspólnego syna. W tajemnicy Wcielenia jest to Syn Boży, który stał się człowiekiem, a w tajemnicy Odkupienia jest to człowiek, który stał się dzieckiem Bożym. W obu tajemnicach Maryja ustanowiona jest Matką i staje się Nią przez współdziałanie; Matką Boga i Matką człowieka.
Synem Maryi jest uczeń Chrystusa, „uczeń, którego Jezus miłował”. Synem Maryi staje się Jan jako „umiłowany uczeń”. W tym charakterze jest on obrazem każdego ucznia Chrystusowego, każdego chrześcijanina, który wiernością zasługuje na miłość Pana. Maryja jest więc Matką naszą, a stała się Nią tak, jak każda niewiasta staje się Matką; przez urodzenie w boleściach. Toteż właśnie w momencie najwyższego nasilenia Jej bólu, w chwili gdy wyłanialiśmy się z Jej serca, Odkupiciel przedstawił dziecko Matce, chrześcijanina – Maryi, mówiąc: „Oto syn Twój’. Ból, który uczynił z Niej Matkę ludzi, zaszczepił w Jej serce miłość do nich, będącą przeobrażeniem miłości, jaką miłowała Głowę, podobnie jak i ta miłość była tylko przeobrażeniem miłości Boga. Trzy okresy w życiu Maryi odpowiadające trzem przeobrażeniom miłości Bożej w Jej sercu to: przed Wcieleniem, podczas Wcielenia i po Odkupieniu. Przed Wcieleniem Maryja była służebnicą Pańską, oddaną bez reszty Panu, który był z Nią – jak powiedział Anioł – w pełni łaski, jaką obdarzył Jej pokorę. Przez Wcielenie ta boska miłość zmieniła się w Jej sercu w miłość Matki Bożej, Matki Jezusowej, w miłość, którą przypieczętowała wiernością nieugiętą wobec przeciwności i udręczeń. Po Odkupieniu ta jedyna, wielka miłość Maryi ulega trzeciemu przeobrażeniu, staje się miłością do nas, miłością Matki ludzkości. Poprzez te przeobrażenia Bóg jest zawsze jedynym przedmiotem owej najcudowniejszej miłości.
W apoteozie tej troistej świętości oglądał Ją w widzeniu uczeń umiłowany, któremu, jako przedstawicielowi całego Kościoła, zostały przekazane słowa: „Oto Matka twoja”. W Apokalipsie św. Jana ukazuje się „Niewiasta w słońce obleczona i księżyc pod Jej stopami, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12,1). Sierp księżyca u Jej stóp wyobraża Stary Zakon, słońcem jest Chrystus, światłość świata otaczająca blaskiem swą Najświętsza Matkę, a dwanaście gwiazd – to Kościół, społeczność apostołów i wiernych wieńczących Maryję jako Jej potomstwo. Chcąc wyrazić, za jaką cenę Maryja zdobyła tyle świętości i chwały, chcąc uwydatnić wstrząsający realizm Jej Boskiego i ludzkiego macierzyństwa, Apostoła dodaje: „A jest brzemienna. I woła, cierpiąc bóle i męki rodzenia” (Ap 12,2). Owe bóle porodu wycierpiała Maryja u stóp krzyża. Wszystko, co Jezus cierpiał w ciele, Ona wycierpiała w duszy i w sercu. I tak Oboje konali razem dla zbawienia świata. On śmiercią kładącą kres Jego męczarni, Ona dalszym trwaniem przy życiu, które było już tylko śmiercią.
Malarze słusznie przedstawiają każdego z męczenników wraz z narzędziem jego kaźni. Gdy malują Królową Męczenników, kładą Jej na kolana martwe ciało Syna, gdyż istotnie ono to było narzędziem Jej męczeństwa. Oprócz słów: „Oto Matka twoja”, Chrystus powiedział również: „Niewiasto, oto syn Twój”. I jeżeli wynikiem słów: „Oto Matka twoja”, jest opieka św. Jana nad Maryją – to nieodparcie narzuca się tu myśl o pewnego rodzaju adopcji mającej odtąd łączyć Maryję i św. Jana. Słowa Jezusa: „Niewiasto, oto syn Twój” były ostatnimi, jakie Maryja usłyszała z ust swego syna – były one stwierdzeniem roli Maryi w stosunku do uczniów i Jej stanowiska w Kościele. Słowem tym zamianował Jezus Maryję Matką Apostołów, Matką młodego, organizującego się Kościoła; ponieważ zaś ten nowo założony Kościół miał powstać jeden i ten sam po wszystkie czasy aż do skończenia świata, dlatego Maryja również po wszystkie czasy jest Matką wiernych.
Zwracając się do Maryi słowami: „Niewiasto, oto syn Twój”, Ukrzyżowany ogłasza Ją Matką nie tylko apostoła Jana, ale także wszystkich innych uczniów. Sam Ewangelista stwierdzając, że Jezus musiał umrzeć, „by rozproszone dzieci boże zgromadzić w jedno” (J 11,52), wskazuje, że narodziny Kościoła są owocem odkupieńczej ofiary, z którą Maryja jest zjednoczona więzią macierzyństwa. Święty Łukasz odnotowuje obecność Matki Jezusa w pierwszej wspólnocie w Jerozolimie (Dz 1,14). Podkreśla w ten sposób rolę Maryi jako Matki rodzącego się Kościoła, analogiczną do Jej udziału w narodzinach Odkupiciela. Wymiar macierzyński staje się zatem fundamentalnym elementem relacji Maryi z nowym ludem odkupionym.
Tytuł „Matki Kościoła” odzwierciedla głębokie przekonanie chrześcijan, którzy dostrzegają w Maryi Matkę Chrystusa i Matkę wiernych. Ta, która uznawana jest za Matkę zbawienia, życia i łask, Matkę zbawionych i Matkę żyjących, słusznie została ogłoszona Matką Kościoła. Papież Paweł VI ogłosił Maryję Matką Kościoła, to znaczy całego Ludu Bożego, zarówno wiernych, jak i pasterzy. Uczynił to osobiści 21 listopada 1964 roku, prosząc zarazem, aby „od tej pory cały Lud chrześcijański jeszcze bardziej czcił Maryję, przyzywając Ją tym słodkim imieniem”. Franciszkanie nauczali nieustannie, że Maryja jest Matką Jezusa i ludzi, a św. Franciszek czcił Ją jako Matkę uczynioną Kościołem.