Według tradycji pochodzący z Asyżu Sabbatino miał być czwartym naśladowcą św. Franciszka, po Bernardzie z Quintavalle, Piotrze Cattanim i bł. Idzim z Asyżu.
W Źródłach franciszkańskich czytamy: „Minęło kilka dni. Przyszło do nich trzech innych ludzi z Asyżu: Sabbatino, Morico i Jan z Capella, którzy prosili błogosławionego Franciszka, aby przyjął ich na braci. On uczynił to pokornie i życzliwie.
Gdy szli przez miasto, prosząc o jałmużnę, rzadko kto udzielał im wsparcia. Zazwyczaj obrzucano ich obelgami, mówiono im, że po to opuścili swe dobra, by objadać innych ludzi. Z tego powodu cierpieli wielki niedostatek. Prześladowali ich również rodzice i krewni. Niektórzy mieszkańcy miasta kpili sobie z nich jak z szaleńców lub ludzi naiwnych, bo w owych czasach nikt nie wyrzekał się majętności, by potem prosić o wsparcie, idąc od drzwi do drzwi” (3T 35).
Franciszek napełniony łaską Ducha Świętego miał już sześciu braci. Pewnego razu przywołał ich do siebie w lesie w pobliżu Porcjunkuli. Często wchodzili do jej wnętrza, by się modlić. Wtedy przepowiedział swym braciom, co będzie w przyszłości.
„Bracia najdrożsi, rozważajmy nasze powołanie, ponieważ Bóg miłosiernie zawezwał nas nie tylko ze względu na pożytek i zbawienie nasze własne, ale także wielu innych. Idźmy więc przez świat, zachęcając mężczyzn i kobiety, ucząc ich słowem i przykładem, żeby pokutowali za swe grzechy i pamiętali na przykazania Pańskie, o których od tak długiego czasu zapomnieli” (AP 18,3-4).
Następnie dodał: „«Nie bójcie się, mała trzódko» [Łk 12,32], ale miejcie ufność w Panu. I nie mówcie między sobą: Nie mamy wiedzy ani wykształcenia, w jakiż sposób będziemy przepowiadać? Ale pamiętajcie na słowa Pana, jakie wypowiedział do swoich uczniów, mówiąc: «Bo nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego mówić będzie przez was» [Mt 10,20]. Sam Pan da wam ducha i mądrość, celem zachęcania i głoszenia mężczyznom i kobietom drogi i uczynków zgodnych z Jego nakazami. Spotkacie ludzi wierzących, spokojnych, pobożnych i łagodnych, którzy z radością i miłością przyjmą was i wasze słowa. Spotkacie także niewierzących, pysznych i bluźnierczych, przeczących wam i ganiących waszą mowę. Postanówcie w swych sercach, że będziecie to wszystko znosić cierpliwie i pokornie” (AP 18,5-11).
Gdy bracia wysłuchali tych słów swego Ojca, przestraszyli się bardzo. A Franciszek, widząc ich zalęknionych, dodawał im otuchy słowami: „Nie trwóżcie się. Wiedzcie bowiem, że w niedługim czasie przyjdzie do nas wielu mądrych, roztropnych i szlachetnych, i będą z nami. Będą przepowiadać ludom i narodom, królom i książętom, a wielu ludzi nawróci się do Pana. Po całej ziemi rozpleni Pan swoją rodzinę i powiększy” (Ap 18,13-16). Po tych słowach udzielił swoim braciom błogosławieństwa i rozesłał ich po świecie.
I ci ludzie Boga szli przez świat, dając pouczenia napotykanym na swej drodze wiernym. A kiedy w swej wędrówce natrafiali na stojący przy drodze krzyż czy też dostrzegali jakiś kościół, kłaniali się przed nim z pobożnością i odmawiali modlitwę, którą do dziś modlą się franciszkanie: „Wielbimy Cię, Najświętszy Panie Jezu Chryste tu i we wszystkich kościołach Twoich, które są na całym świecie, i wysławiamy Cię, że przez krzyż Twój święty odkupiłeś świat”.
Byli przekonani, że miejsce, gdzie stoi kościół albo krzyż, jest świętym miejscem Boga.
Ludzie, którzy spotykali braci, dziwili się bardzo, bowiem nigdy nie widzieli tak ubranych zakonników ani prowadzących takiego stylu życia. Stąd postrzegano ich raczej jako ludzi żyjących w lasach.
Gdy przychodzili do jakiegoś miasta, wsi czy domu zwiastowali ich mieszkańcom pokój i zachęcali ich do miłości Boga, Stwórcy nieba i ziemi oraz przestrzegania Jego przykazań. Jedni ich słuchali z radością, a inni kpili z nich.
„Jedni chętnie ich słuchali, inni przeciwnie, szydzili z nich. Liczni zadręczali ich pytaniami. Niektórzy pytali: Skąd jesteście? Inni chcieli wiedzieć, do jakiego zakonu należą. Ponieważ byłoby zbyt męczące odpowiadanie na te wszystkie pytania, wyznawali z prostotą, że są pokutnikami przychodzącymi z Asyżu; bo też w istocie ich grupka nie miała jeszcze oficjalnej nazwy” (3 T 37,6-8).
Wnet Franciszek – jak opowiada Celano – zapragnął zobaczyć braci. Ucieszył się bardzo na ich widok, głównie z tego powodu, że przywiodło ich do niego zwłaszcza pragnienie powrotu do wspólnoty. Opowiadali o tym wszystkim, czego przez nich dokonał Pan. Z pokora też prosili Franciszka był nałożył na nich pokutę, jeśli w czymś zawinili i byli niewdzięczni (por. 1 Cel 30).
W książce Ludwika Iacobillego pt. Życie świętych i błogosławionych pochodzących z Umbrii, który żył w latach 1598-1664, czytamy, że brat Sabbatino ewangelizował we Włoszech, przynosząc wiele pożytku dla dusz; zamieszkał ze św. Franciszkiem i 11 towarzyszami w Rivotorto, później u Matki Boskiej Anielskiej, a następnie w innych miejscach, dokąd posyłał go Seraficki Ojciec. Miał to szczęście, że mógł słuchać wspomnień, jakie wypływały z ust samego św. Franciszka, a także być świadkiem wielu uczynionych przez niego cudów i obserwować jego święte życie.
W 1219 roku, po kapitule generalnej Zielonych Świąt, wyruszał na wiele wypraw misyjnych z Franciszkiem, Piotrem Cattanim, Barbarem, Leonardem, Iluminatem i z wielu innymi, docierając na Wschód, skąd powrócił z po roku.
Po śmierci św. Franciszka Sabbatino przebywał w Rzymie, przy klasztorze Aracoeli, o czym zaświadczają kroniki, że «żył w wielkiej świętości i umarł otoczony sławą cudotwórcy 2 lutego 1251 roku. Informuje o tym zapis pod datą 2 lutego w Martyrologium Franciszkańskim: „W Rzymie – błogosławionego Sabbatina, wyznawcy, towarzysza Serafickiego Ojca Franciszka, odznaczającego się świętością życia”.