Wielka wiara potrafi prosić o mało. Na przykład o „okruchy, które spadają ze stołu panów”. Wiara wielka wie, że u Boga nie ma „mało” ani „dużo”. Zdrowie córki to „mało” czy „dużo”? Niewiara nigdy nie pada do nóg. Niewiara domaga się wszystkiego i ciągle jej mało. Niewiara czyni tak właśnie dlatego, ponieważ „nie wierzy”. Niewiara nie jest nawet zdolna do aktu wiary. Zauważmy tę prawidłowość: jest rzeczą prawie niemożliwą, aby człowiek podejrzliwy komuś zaufał. On przecież wie, że inni chcą go oszukać. Wiara wielka, taka, której wystarczą okruchy, nie domaga się pisemnych gwarancji odzyskania zdrowia przez córkę. Wiara wielka nie żąda, aby Jezus dokonał cudu przy łóżku chorej dziewczyny. Wiara wielka wierzy. Niewiara nigdy nie padnie do nóg. Dlaczego miałaby to uczynić? Niewierze wszystko się należy. Kananejka z wypowiedzią Jezusa nie polemizuje. Natomiast prosi o miłosierdzie. Może na tym polega problem niewiary, że nie wierzy w moc prośby? Dlatego niewiara woli wszystko wymóc. A jak się nie da, to i prosić nie będzie, ponieważ wie na pewno, że jej prośba zostanie odrzucona. Niewiara błędnie sądzi, że ma do łaski jakieś prawo. Niewierze wszystko się „należy”. Wielka wiara jest możliwa tam, gdzie człowiek ma świadomość swojej grzeszności. Ponieważ jestem grzeszny, mogę jedynie prosić. Niewiara sądzi, że jej wiara jest doskonała. Może właśnie ta pewność własnej doskonałości w największym stopniu demaskuje niewiarę. Wiara Kananejki istotnie jest wielka, ponieważ przekracza pogańskie rozumienie relacji bóstwa i człowieka. Pogańskiemu bogu trzeba złożyć ofiarę wielką, a wtedy może ewentualnie bóstwo oczekiwania człowieka zaspokoi. Kananejka nie ma nic na ofiarę, dlatego pokornie prosi. A nawet krzyczy. I pada do nóg. Wielkość jej wiary polega na przekonaniu, że „Syna Dawida” warto prosić, bo nadzieja, że się zostanie wysłuchanym, graniczy z pewnością. Sam Chrystus wystawi jej wierze najwyższą ocenę: „Wielka jest twoja wiara”.