Obraz autorstwa vecstock na Freepik
Wiara leży u podstaw całego naszego życia chrześcijańskiego. Być chrześcijaninem oznacza mieć ścisły związek z Chrystusem. Związek ten opiera się na wierze. Kto wierzy w Chrystusa i w Jego dzieło, kto wierzy, że On jest Synem Bożym, Jedynym pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem, że jest Jedynym Odkupicielem, który nas zbawił przez swoje życie, śmierć i zmartwychwstanie i wniebowstąpienie, ten związany jest z Chrystusem węzłem żywej wiary.
U podstaw naszej wiary jest Objawienie Boże. Nasz Bóg jest „Bogiem ukrytym” (Iz 45,15). Objawienie to odsłanianie i odkrywanie się Boga. Całe, zatem Objawienie przyjmujemy w wierze i przez wiarę. Nas i nasze spojrzenie na wszystko powinno cechować życzliwość. Wiara jest cnotą nadprzyrodzoną, dzięki której, za natchnieniem i pomocą łaski Bożej, wierzymy w prawdziwość Objawienia Bożego, nie ze względu na przyrodzone poznanie wewnętrznej prawdy rzeczy objawionych, lecz dla powagi Boga objawiającego, który nie może ani się mylić, ani wprowadzać w błąd (Sobór Watykański I). Wiara jest przyjęciem przez nasz umysł nie myśli i poglądów człowieka, lecz myśli samego Boga. Wiara jest początkiem zbawienia człowieka, ona jest podwaliną i korzeniem wszelkiego usprawiedliwienia: bez wiary nie można podobać się Bogu i dzielić losu Jego synów. Cała wartość naszego życia pochodzi z wiary.
W Pismach św. Franciszka wiele miejsca zajmują modlitwy. Są to przeważnie modlitwy pełne uwielbienia, hymny pochwalne; rzadko spotykamy modlitwy błagalne. Najstarszy tekst modlitwy Biedaczyny, jaki posiadamy jest to modlitwa która pochodzi z roku 1206. Wtedy właśnie Franciszek zerwał ze swoim dotychczasowym życiem, którym rządziła ambicja i wygoda, ale jeszcze nie wie, na jakie drogi wzywa go Bóg. Święty wstępuje do opuszczonego i popadającego w ruinę kościółka św. Damiana w poszukiwaniu Bożego światła. Jego wzrok pada na wielką ikonę Chrystusa ukrzyżowanego, przedstawionego w chwale Jego męki, o surowym obliczu i z szeroko otwartymi oczami, którego Ojciec zabiera do nieba w akcie Wniebowstąpienia. Modlitwa, która rodzi się wtedy we wnętrzu Biedaczyny, modlitwa, która powtarzał, utrwalał w pamięci, aby następnie przekazać ją swoim braciom i siostrom, jest modlitwą poszukującego człowieka. Najważniejszy jest w niej najwyższy i chwalebny Bóg, który stopniowo odkrywa się przed Franciszkiem, ukazując najpierw swą pełną dostojeństwa wielkość. On jest Bogiem i Panem. Biedaczyna rozumie, że jest od Niego zależny, bo jest Jego sługą. Najwyższy, wyniesiony i niedostępny, promieniuje blaskiem, jest chwalebny i wspaniały w swej jasności. Jednak blask dostojeństwa Bożego nie oślepia, ale rozprasza się jak łagodne światło, które raduje i pociesza. Wspaniały Bóg nie odstrasza i nie oddala Franciszka. Bóg jest dobry i hojny dla niego. Może i chce dać Świętemu to, o co on Go w pokorze poprosi. Biedaczyna pokornie prosi „rozjaśnij ciemności mego serca”. Serce jest tak ważne u człowieka. Z niego wytryskają i w nim spotykają się wszystkie pragnienia i siły, które świadczą o tożsamości każdego człowieka. Ciemność we wnętrzu Franciszka oznacza to, że nie zna on drogi, którą ma pójść, aby odpowiedzieć na Boże przecież wezwanie. Dlatego Święty prosi: „daj mi, Panie prawdziwą wiarę”. Po otrzymaniu łaski stygmatów Święty zwróci się do Boga z okrzykiem: „Ty jesteś Wiarą naszą”.
Prawdziwa wiara jest prawdziwym autentycznym widzeniem, nie złudnym, rzeczywistości takiej, jaka jest ona w Bożych oczach, takiej która stopniowo się wypełnia w ludzkiej historii. Prawdziwa wiara mówi człowiekowi kim jest Bóg i kim oraz czym jest stworzenie. Wiara mówi nam, że nasz świat jest ciągle światem w stadium powstania, niedokończonym, zranionym, gdzie zło jest zbyt obecne, a oczekiwanie na szczęście niepewne.
Wiara jest opoką, czyli fundamentem życia. Bez wiary chwieje się cały gmach życia ludzkiego. Człowiek musi mieć mocny punkt oparcia. Mocna wiara jest opoką dla każdego. Wiara daje poczucie pewności i pokoju. Mocna wiara oprze się wszelkim burzom. Ona ukazuje majestat i świętość Stwórcy i wartość stworzenia, zarysowuje wyraźne granice między tym co przemijające, kruche, słabe, grzeszne a tym, co mocne, nieśmiertelne, Boże. Wiara żywa daje człowiekowi „jasne oczy”, nadprzyrodzony wzrok. Takich oczu i takiego wzroku potrzebuje każdy chrześcijanin.
„Sprawiedliwy z wiary żyje” (Gal 3,11) i to wszędzie: przy ołtarzu, w świątyni, na ulicy, w kontaktach z ludźmi, w czasie urlopu, wobec swoich i obcych. Franciszkaninem jestem wszędzie. Franciszek jest o tym głęboko przekonany. Fundamentalną prawdą jego wiary jest przekonanie, że Bóg jest wszędzie obecny „w niebie, na ziemi i na każdym miejscu”. Nie ma takiego miejsca na świecie, gdzie by Boga nie było. On swoją obecnością napełnia każde miejsce i widzi wszystko, co dzieje się na świecie. Jest obecny we wszystkim i towarzyszy każdej ludzkiej czynności, przenika wszystkie nasze intencje, zamiary i pragnienia. Ta myśl nas pociesza, bo mówi nam, że wszystko, co się dzieje w świecie i w naszym życiu, zawsze odbywa się w Bożej obecności i że to wszystko Bóg widzi. To nas uspokaja, bo daje przekonanie, że nad wszystkim czuwa najlepszy Bóg i że wszystko może obrócić na naszą korzyść, jeśli taka będzie Jego wola. Ale to jednocześnie przeraża, bo stawia nas wobec faktu, że z niczym przed Bogiem ukryć się nie możemy, że wszystkie nasze najgorsze nawet intencje Bóg zna, choćbyśmy nie wiem jak pozorowali dobroć zewnętrznymi formami zachowania. Dlatego Bóg nas ocenia nie według zewnętrznych form zachowania ani według słów wypowiedzianych, ale według naszych intencji i zamiarów. Przed Nim nie ukryjemy się z żadną myślą czy pragnieniem. Ale jest w tym również moment pocieszający. W naszych osobistych i intymnych smutkach, cierpieniach i przykrościach, których nikt z ludzi nie może zrozumieć i których często nie mamy komu powiedzieć albo nie możemy wyjawić, jest przy nas Bóg, Jemu możemy je wypowiedzieć i On nas zrozumie.
O tej prawdzie nie wystarczy tylko wiedzieć. Ją trzeba przezywać, czyli możliwie jak najczęściej być z Bogiem i rozmawiać z Nim w różnych momentach życia. Taką postawę nazywa się wiarą w Opatrzność Bożą. Polega ona na przekonaniu, iż żyjemy wciąż w obecności Bożej oraz że wszystko pochodzi od Boga. Nauczycielem takiej postawy jest św. Franciszek. On Boga widział wszędzie. Gdy patrzył na rzeczy, to widział w nich objawy doskonałości Boga. „Najwyższy, wszechmogący, dobry Panie….pochwalony bądź, Panie mój, ze wszystkimi Twymi stworzeniami, szczególnie z panem bratem słońcem, przez które staje się dzień i nas przez nie oświecasz. I ono jest piękne i świecące wielkim blaskiem; Twoim Najwyższy, jest wyobrażeniem” (Hymn do stworzeń 1-4).
Ważnym jest widzieć w otaczającej nas przyrodzie dobroć i łaskawość Stwórcy, uważać ją za dar który jesteśmy obowiązani szanować jako dany nam po to, by nam przypominał piękno Boga i prowadził do Niego przez swoją użyteczność i piękno. Dzisiaj tak wielu narzeka na trudności w spotkaniu Boga w życiu – wystarczy szeroko otworzyć oczy na piękno przyrody i w niej znaleźć okazję do spotkania się z Bogiem. I kto wie, czy nie wrócimy lepsi, spokojniejsi i radośniejsi z naszych spacerów, wczasów, wycieczek.
Święty z Asyżu widział Boga wszechobecnego nie tylko obok siebie, ale żył świadomością Bożej obecności w sobie. Wszelkie ważne decyzje w swoim życiu czy w sprawach zakonu podejmował po szczerej i ufnej rozmowie z Bogiem na modlitwie. Takie zwracanie się do Boga było wyznaniem jego wiary we wszechobecność Boga i Jego Opatrzności.
Jakże ważną jest rzeczą mieć świadomość obecności Boga w nas, Boga, który widzi naszą samotność i naszą bezradność wobec wszelkich posądzeń i niezrozumień. Świadomość obecności Boga osładza ciężką dolę i dodaje sił do zniesienia przykrości, bo daje świadomość bliskości Boga i nadzieję pomocy. Wszyscy podziwiamy i zachwycamy się spokojem i pogodą ducha Biedaczyny. Życie jego natomiast pokazuje ile to on napotykał trudności i przeciwności. Znosił jednak to wszystko ze spokojem ducha, bo wierzył w bliskość Boga w sobie, obok siebie i liczył na Jego pomoc w trudnościach.
Wierzyć w Jezusa Chrystusa znaczyło dla Franciszka być przeświadczonym, że On był między ludźmi jako prawdziwy Syn Boży, że zawsze jest w swoim Kościele, że będzie aż do końca wieków. To znaczy wierzyć dosłownie we wszystko, co głosił i co stale mówi przez swój nauczający Kościół, oraz według tego żyć, także wtedy, kiedy nie jest to łatwe, aby człowiek mógł sam stać się Kościołem, aby On mógł w nim żyć i przez niego mógł działać. TO podwójne życie, podwójna obecność – moja w Nim i Jego we mnie – jest prawdziwą wiarą w Jezusa Chrystusa.
Franciszek, który życiem, modlitwą, śpiewem i apostolstwem wyrażał swoją wiarę, mówił tak: Bóg jest, jest stale przy nas, także i wtedy, gdy nam się wydaje, że Go nie ma. Dla Biedaczyny przyjęcie Ewangelii oznaczało tyle, co na stałe zmienić swój stosunek do wszystkiego, co wydostać się ponad poziom, na którym żył i patrzeć na wszystko „z góry”, z Bożej perspektywy. Wiemy, że z tej perspektywy ludzie i rzeczy jawią się inaczej, w wyniki czego jesteśmy zmuszeni zająć wobec nich nowe stanowisko, często zupełnie przeciwne w stosunku do obecnego. To jednak doprowadzi nas do konfliktów z tymi, którzy widzą świat inaczej. Nie obejdzie się również bez boleści płynących z niezrozumienia, pogardy, drwin i wyśmiewania. To spotkało Franciszka ze strony ojca, niektórych kolegów i mieszkańców Asyża. W Testamencie Święty wyznał, że Bóg go pouczył, objawił mu, wskazał mu, wprowadził go. Franciszek wzniósł się ponad siebie przez to, że przylgnął wiarą do Tego, który jest ponad wszystkim: „Pan dał mi taką wiarę” (Testament). A konsekwencją jego wiary, jego całkowitego przylgnięcia do Boga było to, że niemożliwe w życiu stało się możliwym. „Modlił się pobożnie, aby odwieczny i prawdziwy Bóg pokierował jego drogą i pouczył go o swej woli. Przeżywał wielką pasję duch i nie spoczął dopóki nie dokonał togo, co począł w sercu” (1 Celano 6). Dlatego kiedy go proszono o coś „w imię Boga” – uważał, że tego domaga się sam Bóg (por. 1 Celano 17).
Franciszek wierzył w Boga i Jemu ufał. Tę wielka ufność pokładana w Bogu widać w całym jego życiu. Biedaczyna szukając miejsc samotnych, udawał się nocą na modlitwę do pustelni i opuszczonych kościołów. Tam często przeżywał straszne ataki szatanów, którzy usiłowali przeszkodzić mu w oddaniu się modlitwie. Mówił wtedy do demonów: „Duchy złe i fałszywe, róbcie ze mną co tylko możecie. Gdyby to nie było za przyzwoleniem Bożym, to w rzeczywistości nic nie mogłybyście mi zrobić. Ja zaś jestem gotów znosić z wielką przyjemnością wszystko, co zostało postanowione, że mam wycierpieć!” (Życiorys większy 10,3).
Biedaczyna pragnął być rycerzem i heroldem wielkiego Boga. Wiedział, że żyć to znaczy walczyć ze złem. Podstawą jego odwagi była bojaźń Boża. Nie bardzo lękał się, ponieważ wierzył w Boga i pokładał ufność bardziej w Nim niż w mieczu, sile mięśni i umiejętnościach rycerskich. Franciszek był mężny i odważny, bo nie polegał na swych własnych siłach, lecz całą nadzieję złożył w pomocy Bożej. W ten sposób przezwyciężał wszelkie obawy i lęki przed wysiłkiem i pracą jakie się pojawiały przez całe jego życie. Pokochał nawet strach przed ogniem i śmiercią. Mężnie ofiarował Bogu całego siebie, aby go strawił w Bożej służbie ogień najświętszej miłości do Boga. Święty pragnął oddać swoje życie w dziele ewangelizacji, ponieważ męczeństwo uważał za najwyższe i niemal jedyne znamię świętości. Franciszek był odważny z miłości do prawdy, do Boga ponieważ umiłował prawdę i przekonał się, że bez męstwa jej nie obroni. Fundamentem jego męstwa była niezachwiana ufność w Bogu. Ona to niszczyła jego lęki i obawy przed ciemnością, samotnością i słabością osobistą. Święty nazywał siebie i naśladowców sługami Bożymi. Z tego powodu nie lękał się nikogo, jak tylko swego umiłowanego Boga, aby Go nie obrazić i nie zasmucić.
Źródłem lęku bywa chęć dominacji nad innymi oraz zachowania znaczenia lub majątku. Franciszek starał się być bratem i sługą wszystkich oraz poślubił ubóstwo, dla tego niczego się nie obawiał. Biedaczyna nigdy nie pragnął się wynosić ponad innych i właśnie dlatego nikogo z nich się nie lękał.
Nie bójmy się rzeczy dobrych. Strach jest oczekiwaniem zła. Kto wierzy w Opatrzność Bożą, wie, że „Bóg z tymi którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,28). – Dla Franciszka, gdy spotkało go cierpienie i niezrozumienie, bodźcem do odwagi i męstwa była zawsze myśl o Męce Pańskiej.
Również cierpliwość jest rodzajem chrześcijańskiego męstwa. Cierpliwość jest cnotą, która uczy mnie znosić spokojnie to zło, którego usunąć nie mogę. Cierpliwość nie powinna być jakimś rodzajem rozsądnej kapitulacji, lecz musi mieć głębszy sens. W życiu codziennym znosimy dobrowolnie i cierpliwie wiele trudności. Aby te i podobne akty cierpliwości prowadziły nas do Boga, trzeba nieść krzyż za Chrystusem, tzn. z właściwą intencją, w duchu religijnym, nadać im chrześcijańską treść. – Św. Franciszek mówił do Boga: „Ty jesteś Cierpliwością, Ty jesteś Opiekunem, Ty jesteś Stróżem i Obrońcą naszym, Ty jesteś Mocą” (Uwielbienie Boga 4. 5.).