Obraz autorstwa vecstock na Freepik
Patriarcha Seraficki, św. Franciszek, odkrył w Ewangelii najbezpieczniejszą przewodniczkę swego życia, bo dzięki niej poznał Słowo Boże, które stało się człowiekiem i wzorem dla człowieka. Nie mógł jednak oddzielić od Jezusa Jego Matki Dziewicy, czcił Ją i miłował jako Matkę Pana Majestatu, pragnął naśladować w ubóstwie i pokorze i by dać wyraz tej miłości synowskiej, otaczał czcią kościół Matki Bożej Anielskiej z Porcjunkuli. Po ukończeniu odnowy kościołów św. Damiana i św. Piotra przyszedł do miejsca, które nazywa się Porcjunkula. „Stała tam zbudowana bardzo dawno temu kaplica poświęcona Najświętszej Dziewicy, Bożej Rodzicielce, ale teraz była opuszczona i nikt się o nią nie troszczył. Gdy mąż Boży zobaczył ją tak zaniedbaną, zatrzymał się tam, aby ją odnowić ze względu na żarliwe nabożeństwo, które miał do Pani świata. Wiedząc zaś, że kaplica ta od najdawniejszych czasów nosiła nazwę Matki Bożej Anielskiej, ze względu an częste jej nawiedzanie przez aniołów, zamieszkał tam z powodu czci, jaką żywił wobec aniołów i szczególnej miłości do Matki Chrystusowej. Święty mąż ukochał to miejsce bardziej aniżeli inne miejsca na świecie. Tutaj bowiem pokornie rozpoczął swoje dzieło, tutaj postępował w cnocie, tutaj szczęśliwie zakończył swoje życie. To miejsce, jako najdroższe dla Dziewicy, powierzył w chwili śmierci braciom.
O tym miejscu – relacjonuje w dalszym ciągu św. Bonawentura – pewien brat oddany Bogu, jeszcze przed swoim nawróceniem, miał wizję zasługującą na zrelacjonowanie. Widział bowiem niezliczoną rzeszę ludzi ociemniałych, którzy znajdowali się wokół tej kapliczki, klęcząc z twarzami zwróconymi ku niebu. Wszyscy oni z rękoma wzniesionymi w górę, ze łzami błagali Boga o miłosierdzie i światło. I oto ogromny blask zstąpił z nieba, a rozlewając się na wszystkich, każdemu z nich udzielił swego światła i przyniósł upragnione zdrowie.
Jest to miejsce, w którym św. Franciszek pod wpływem Bożego objawienia założył Zakon Braci Mniejszych. Z polecenia bowiem Bożej Opatrzności, którą Sługa Chrystusowy kierował się we wszystkim, odnowił materialnie trzy kościoły, zanim założył zakon i głosił Ewangelię” (ŻW II,8).
Swą miłość do Matki Bożej ujawniał Biedaczyna również w gorącej i szczególnej czci, jaką otaczał kościół Matki Bożej Anielskiej. Gdy benedyktyni oddali mu do dyspozycji tę świątynię, ucieszył się niezmiernie zwłaszcza z powodu nazwy kościoła poświęconego Matce Bożej. Święty Bonawentura wspomina, że „Franciszek mieszkając… przy kaplicy Matki Bożej i zanosząc nieustanne błagania do Tej, która poczęła «Słowo pełne łaski i prawdy» (J 1,14), aby raczyła stać się jego Opiekunką, sam dzięki zasługom Matki Miłosierdzia począł i porodził ducha ewangelicznej prawdy” (ŻW II,1). Celano zaś potwierdza, że błogosławiony Ojciec miał zwyczaj mówić, iż Bóg wyjawił mu, iż Święta Dziewica szczególnie ukochała ten kościół spośród wszystkich innych zbudowanych na Jej cześć na całym świecie, dlatego też i święty kochał go bardziej od innych” (2 Cel 19).
W dalszym ciągu relacjonuje Tomasz z Celano: „Wiedział dobrze, że w każdej części ziemi znajduje się królestwo niebieskie i że w każdym innym miejscu wybrani mogą otrzymać łaskę Bożą; jednakże z własnego doświadczenia wiedział, że miejsce przy kościółku Porcjunkuli było najobfitsze w łaskę i zaszczycone przez częste nawiedzanie duchów anielskich. Dlatego powtarzał braciom: «starajcie się, moje dzieci, nigdy nie opuszczać tego miejsca; a jeśli stąd będziecie wygnani jedną bramą, wróćcie tu drugą, bo to miejsce jest naprawdę święte, jest mieszkaniem Boga. Tutaj, gdy nas było jeszcze niewielu, Bóg powiększył nasze szeregi, tu oświecił światłem mądrości serca swoich biedaków; tutaj żarem swojej miłości rozgrzał naszą wolę; kto będzie pobożnie modlił się, otrzyma to, o co poprosi, a kto je zbezcześci, będzie surowo ukarany. Dlatego synowie, otoczcie należną czcią to miejsce, mieszkanie Boga, a całym sercem, głosem radosnym i pełnym chwały, śpiewajcie tu Panu»”(1 Cel 105).
W Maryi widział Biedaczyna przede wszystkim Matkę Jezusa. Chciał, by wszyscy w należny sposób obchodzili Boże Narodzenie również ze względu na cześć do Matki Bożej. W Maryi – zaraz po Chrystusie – pokładał całą swą ufność. Niewypowiedzianą i niewysłowioną miłością otaczał Matkę Jezusa i ludzi. Śpiewał i układał na Jej cześć specjalne hymny chwały. Wybrał Ją na Opiekunkę i Orędowniczkę Zakonu. Na początku i na końcu każdego skomponowanego psalmu odmawiał przez siebie ułożoną antyfonę ku czci Maryi. Ze względu na miłość do Matki Bożej szczególną czcią i miłością otaczał też kościół Matki Bożej Anielskiej, bowiem bardzo się cieszył, gdy benedyktyni oddali Porcjunkulę pod jego opiekę. Zamieszkał tam na stałe, bo uważał, że jest to ulubione miejsce Maryi. Domagał się, by bracia nie opuszczali go nigdy, bo miejsce to powinno być uważane za ośrodek i centrum Zakonu. Chciał, by mieszkali tam najlepsi bracia. Tu otrzymał łaskę odpustu zupełnego dla wierzących i spotkał się z św. Klarą. Chciał, by tu bracia zbierali się na kapitułę. Tu też pragnął umrzeć. Matka Boża jest naszą Królową i Opiekunką, a zatem powinniśmy się modlić do Niej i Ją naśladować. Powinniśmy zawsze łączyć naszą miłość do Niej, do aniołów i świętych z miłością do Jezusa.
Asyżanin kochał bardzo Porcjunkulę, jak mówił, z powodu licznych przywilejów przyznanych przez Boga temu miejscu, o czym miał objawienie. Chcąc, aby cała ludzkość mogła uczestniczyć w tej łasce, uprosił u papieża niesłychany przywilej. „Franciszek… udał się do papieża: «Ojcze Święty – mówi – niedawno na cześć Świętej Maryi Panny, Matki Chrystusa, naprawiłem pewien kościół. Proszę Waszą świątobliwość o przyznanie temu miejscu odpustu, bez obowiązku składania ofiary, w rocznicę konsekracji kościoła». Papież odpowiedział: «Nie godzi się udzielać takiej łaski, gdyż ten, kto prosi o odpust, musi na niego zasłużyć. Ale powiedz mi, jaki chcesz odpust, abym przyznał temu miejscu? Odpust jednego roku? Czy chcesz odpust trzech lat?» Papież doszedł już do siedmiu lat, a Franciszek, który nie wydawał się zadowolony, odpowiedział: «Ojcze Święty, cóż to znaczy?» «Co chcesz, abym uczynił dla ciebie?» «Ojcze Święty, niech Wasza Świątobliwość nie daje lat, ale dusze» «Co rozumiesz przez dusze» – rzecze papież. «Otóż Wasza świątobliwość, z powodu dobrodziejstw, jakie Bóg wyświadczył temu miejscu, pragnę, aby każdy, kto wejdzie do tego kościoła skruszony, wyspowiadany i, jeśli to jest potrzebne, zwolniony od kar kościelnych przez kapłana, był uwolniony w niebie i na ziemi od winy i kary za to wszystko, co uczynił od dnia swego chrztu aż do dnia i godziny, w której wszedł do tego kościoła, by odtąd nie podległą żadnej karze».
Papież rzekł: «Franciszku, prosisz o zbyt wiele, nie jest w zwyczaju Kurii Rzymskiej przyznawać takiego odpustu». «Ojcze Święty – odparł Franciszek – nie w moim imieniu o to proszę, ale w imieniu Tego, który mnie posłał, Pana Jezusa Chrystusa». Papież wówczas odpowiedział :«Zgadzam się, aby tak było». I dodał trzykrotnie: «Chcę, aby ci to było przyznane. Niech tak będzie w imię Pana».
Kiedy to usłyszeli kardynałowie, którzy tam byli, żądali od papieża odwołania tego przywileju, który przynosił szkodę Ziemi Świętej. Ale papież odpowiedział: «Nie odwołam tego w żadnym wypadku, skoro dałem mu przyrzeczenie». «Ojcze Święty, rozważ – mówili kardynałowie – przyznając taki odpust, niszczysz ten, który jest nadany wyprawom krzyżowym, obniżasz znaczenie odpustu błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła, a poza tym można go uzyskać prawie za nic». «Myśmy go dali i przyznali – mówi papież – nie jest stosowne i nie wolno nam niszczyć tego, co zostało uczynione». «Ograniczcie więc ten odpust tak, jak to jest możliwe». «Zmienimy go tak – podjął papież – że będzie się rozciągał tylko na jeden dzień».
Wezwał zatem Franciszka i powiedział mu: «Oto, począwszy od dzisiaj, zgadzamy się, aby ktokolwiek wejdzie do wspomnianego kościoła, wyspowiada się i okaże skruchę, został uwolniony od kary i winy. I chcemy, aby to było ważne na zawsze, każdego roku, ale jedynie w jednym dniu: od nieszporów dnia poprzedniego aż do nieszporów dnia następnego, łącznie z nocą».
Franciszek zatem, skłoniwszy głowę, wyszedł z pałacu. Papież widząc, że się oddala, wezwał go i powiedział mu: «O poczciwcze, gdzie chcesz iść? Co weźmiesz ze sobą jako dowód odpustu?». Święty Franciszek na to odpowiedział: «Wasze słowo mi wystarcza. Jeśli to jest dziełem Boga, Ona sam zatroszczy się, aby to okazać. Nie chcę żadnego dokumentu. Niech tylko Święta Maryja Panna będzie pergaminem, Chrystus notariuszem, a aniołowie – świadkami»” (Franciszek Bartholi, Traktat o odpuście Porcjunkuli, r. 6). Tu Biedaczyna wspaniale powiązał Jezusa z Maryją i aniołami.
Tomasz z Celano błogosławioną śmierć św. Franciszka w Porcjunkuli przestawia jak nie zakończenie, ale jako zmianę sposobu życia. Dusza Asyżanina „wstępowała do nieba piękna jak księżyc, wybrana jak słońce, co unosząc się na obłoku, lśni się pełna chwały! O, zaprawdę lampo świata, jaśniej od słońca świecisz w Kościele Chrystusa! Oto już zabrałaś promienie swego światła i wstąpiwszy do owej świetlistej ojczyzny, zamieniłeś pobyt wśród nas nędznych na przebywanie z aniołami i świętymi! O, chwalebna dobroci, godna znamienitej sławy, nie zrzucaj z siebie troski o swoich synów, chociaż już zrzuciłeś ciało!” (1 Cel 111).
Świadkowie śmierci Biedaczyny: „Zauważyli wreszcie, że jego oblicze było jak oblicze aniołów, jakby żył, a nie umarł” (1 Cel 112). Dalej Celano stwierdza: „Wielce umiłował Cię (Chryste) Franciszek, jeśli go tak bardzo chwalebnie ozdobiłeś (przez święte stygmaty)… O dziwne i miłosne zrządzenie Boże, które wyklucza wszelkie podejrzenie co do nowego cudu. To, czego cudownie miał dokonać we Franciszku, obecnym na ziemi, najpierw litościwie pokazał w serafinie, który był z nieba! Prawdziwy ojciec zmiłowań chciał pokazać, jak wielkiej nagrody godny jest ten, kto stara się kochać Boga całym sercem, mianowicie godny jest umieszczenia w najwyższym, najbliższym Boga chórze duchów niebieskich. Możemy to bez wątpienia osiągnąć, jeśli jak Serafin wyciągniemy skrzydła nad głową, to znaczy, jeśli za wzorem świętego Franciszka w każdym dobrym uczynku będziemy mieć czystą intencję i prawe działanie, a niestrudzenie we wszystkim skierowując je do Boga, będziemy pragnęli podobać się tylko Jemu samemu. Aby nakryć głowę, te skrzydła muszą się koniecznie połączyć, ponieważ Ojciec nie przyjąłby prawych uczynków bez czystej intencji, i na odwrót. Mówi bowiem: „Jeśliby oko twoje było szczere, całe ciało twoje będzie światłe, ale jeśliby było złe, całe ciało twoje będzie ciemne (Mt 6,22-23). To oko nie jest szczere, które nie widzi tego, co należy widzieć, czyli nie dochodzi do poznania prawdy albo patrzy na to, czego nie należy wiedzieć, czyli nie ma czystej intencji. Otwarty rozum widzi, że w pierwszym przypadku nie jest ono szczere, a ślepe, w drugim zaś złe. Pióra tych skrzydeł to miłość Ojca, miłosiernego zbawcy, oraz bojaźń Pana, sędziego straszliwego. Powinny one unosić dusze wybranych ponad sprawy ziemskie, złe poruszenie tłumiąc, a czyste afekty porządkując.
Dwoma zaś skrzydłami należy latać, celem wypełnienia dwojakiej miłości bliźniego, mianowicie duszę jego karmić słowem Bożym, a ciało podtrzymywać wsparciem doczesnym. Te skrzydła bardzo rzadko się stykają, jako że trudno o kogoś, kto mógłby wypełnić obydwie czynności. Pióra tych skrzydeł to różne uczynki na rzecz bliźniego, służące do udzielania mu rady i pomocy.
Wreszcie, dwoma skrzydłami należy okrywać ciało ogołocone z zasług. Zwykle dokonuje się to wtedy, kiedy człowiek obnażony na skutek grzechu ubiera się z powrotem w niewinność pokuty oraz spowiedzi. Pióra tych skrzydeł to wielorakie uczucia, co rodzą się z żalu za grzechy i z pragnienia sprawiedliwości. To wszystko święty ojciec Franciszek wypełnił jak najdoskonalej. Zobrazował i wykształcił w sobie Serafina. Trwając na krzyżu, zasłużył na dołączenie do najwyższego stopnia duchów. Zawsze bowiem był na krzyżu, nie uchylał się przed żadnym trudem i bólem, żeby tylko w sobie i z siebie wypełnić wolę Pana” (1 Cel 114-115).
Prorok Izajasz w 6,2-3 mówi: „Serafiny stały ponad Nim (Panem); każdy z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swą twarz; dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latał. I wołał jeden do drugiego: «Święty, Święty, Święty jest Pan zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały»”. Tomasz z Celano wyraźnie odwołuje się do proroka Izajasza. Serafini, inaczej płonący, wyśpiewują Bożą chwałę, a jeden z nich oczyszczał wargi Izajaszowi w czasie jego pamiętnej wizji, gdy był powołany na proroka (Iz 6,7).
Niektórzy bibliści sądzą, że Lucyfer, upadły anioł, należał do Serafinów i był blisko Boga. Pewnego razu, gdy „brat Pacyfik zaczął się modlić (przed Ukrzyżowanym), uniósł się i został porwany do nieba (…) i ujrzał w niebie wiele tronów (por. Ps 92,2). Między innymi zobaczył jeden okazalszy niż pozostałe, piękniejszy i błyszczący, i zdobny wszelkimi cennymi kamieniami (por. Ap 21,19). Podziwiając jego piękno (por. Dn 4,16), zaczął się zastanawiać w duchu, do kogo ów tron należał. Natychmiast usłyszał głos mówiący mu (por. Dz 9,4): «Tron ten był stolicą Lucyfera. Zamiast niego zasiądzie na nim pokorny Franciszek»” (ZD 60).
Oprócz Matki Bożej Anielskiej jest również Królowa Aniołów. Tytuł „Królowej” wielokrotnie powraca w wezwaniach do Matki Bożej. Wskazuje On na Jej duchową wielkość, Jej miejsce w opatrznościowym planie Boga, a z naszej strony oznacza szacunek, zależność i nieskończone zaufanie. Matka Boża jest Królową Aniołów, ponieważ jako Matka Boga przewyższa wszelkie stworzenia, także Aniołów, czyste duchy stworzone przez Boga, pełniące zadania posłańców.
W ten sposób wkracza się do tajemnicy zaświatów, do „wiecznego królestwa, o którym prawie nic nie wiemy, poza kilkoma rozproszonymi znakami w słowie Bożym, które wskazuje, jak i kiedy wejdzie ono do historii człowieka. To „niebo”, gdzie Maryja żyje w chwale w swoim ciele i gdzie mieszkają ci, których nazywamy umarłymi. Jeśli Aniołowie są posłańcami Boga, niosącymi na świat wiadomości, które Bóg pragnie przekazać ludziom, Maryja z całą pewnością była widzialną i konkretną zapowiedzią planu Boga, nosiła Go w łonie i zrodziła jako Syna swojego narodu.
Dlatego właśnie wielka tajemnica rozpoczyna się w skromnym domu w Nazarecie. „Do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida” (por. Łk 1,27) zostaje posłany anioł, który przedstawia Jej propozycję Boga. „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego” (por. Łk 1,31-32). Anioł przynosi zapowiedź, a następnie zanosi Bogu całkowitą zgodę Maryi, która od tej chwili staje się Matką Boga, przewyższając tym samym wszelkie Anioły. Aniołowie będą mieli później powrócić: do Józefa, aby objawić mu wielkość Maryi i nakazać ucieczkę do Egiptu. Dzięki temu Maryja będzie mogła w pełni zrealizować swe powołanie Matki Boga.
Aniołowie są dani każdemu człowiekowi jako stróże, to jest przyjaciele i towarzysze w drodze doczesnej. Mają pomagać mu odnajdować właściwą drogę i podążać nią bez zniechęcenia i oszustw. Aniołowie „wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie” (Mt 18,10). Maryja jest Królową Aniołów i oddaje nam ich na służbę jako posłańców, a także pomaga nam pojąć prawdę każdego przesłania, każdej wiadomości, którą Bóg pragnie nam przekazać.
Kiedy wzywamy Maryję pod tym tytułem, otwiera się przed nami nieskończony horyzont wieczności, niebo jako ostateczne przeznaczenie chwały, a zatem jako kryterium dla wszystkich naszych doczesnych i ziemskich decyzji. Nie można wzywać Maryi w ten sposób, a jednocześnie pozostawać ze wzrokiem utkwionym w ziemię, z sercem zajętym jedynie przez sprawy ulotne, i nie odczuwać tęsknoty za wiecznością, nieskończonością i świętością, które królują w niebie i które Maryja pragnie nam przekazać. W sercu zapala się wtedy dążenie do nawrócenia, które na zawsze zwiąże naszą duszę z niebem, z nieskończonością Serca Bożego i uwolni nas od fałszywych atrakcji i przyrzeczeń świata. Wtedy ziemia, nasza codzienność, zajaśnieje nowym światłem, będącym początkiem „chwały aniołów”, którą cieszy się Maryja i która w cudowny sposób jest obecna w nas.
Dobrze będzie dla nas zwracać się do Maryi Dziewicy i Królowej Apostołów tą oto modlitwą: „Boże, który Najświętszą Dziewicę, Matkę Twojego Jednorodzonego Syna, wziętą z ciałem i duszą do nieba, wyniosłeś ponad wszystkie chóry Aniołów, spraw, aby nas broniła Jej opieka i abyśmy mogli się radować wiekuistym obcowaniem z mieszkańcami nieba. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen”. „Matko, która nas znasz, z dziećmi swymi bądź”. Nie dozwól, abyśmy dali zwyciężyć się złu – ale byśmy sami zło dobrem zwyciężali. W święto Najświętszej Maryi Panny Anielskiej z Porcjunkuli Kościół modli się: „Wszechmogący Boże, obchodzimy wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Królowej Aniołów, którą hojnie obdarzyłeś Twoimi darami, za Jej wstawiennictwem, daj nam także udział w pełni Twojej łaski. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen”.
Ostatnia część Litanii Loretańskiej opiewa uwielbienie Maryi w niebie. Tu czcimy Ją jako Królową. Całkiem słusznie. Pochodzi przecież z krwi królewskiej, jest Matką największego z królów, Chrystusa, przewyższa cnotami swego życia wszystkich świętych i mieszkańców nieba i jest wyposażona w królewską władzę. Śpiewamy dlatego z weselem Chrystusowi: „Królowa w złocie z Ofiru po Twojej prawicy”, obleczona w cnoty wszelakie (Ps 45,10). Jest Ona nazwana Królową Aniołów, ponieważ dzięki macierzyństwu Bożemu do tego stopnia przepromieniona została bóstwem, że nawet czyste i wzniosłe natury anielskie bledną wobec Niej. Stąd to charakterystyczne zdanie Suareza: „Maryja w momencie swego poczęcia otrzymała od Boga więcej łask i przywilejów niż wszystkie chóry anielskie, albowiem była też bardziej przez Boga umiłowana niż wszystkie duchy czyste”. A ponadto jak wysoko wznosi się ponad Aniołów jako Matka Boga, bo i czymże oni są? „Duchami przeznaczonymi do usług, posłanymi na pomoc tym, którzy mają posiąść zbawienie” (Hbr 1,14). A kim jest Maryja? Odpowiedź daje św. Jan Chryzostom: „Maryja jest Matką Tego, który rodzi się z Ojca od wieków, którego ludzie i aniołowie znają jako Władcę Wszechświata. I oto ci stoją przed Boga tronem i z drżeniem i trwogą osłaniają sobie oblicza. Maryja zaś zbliża się swobodnie do tronu Boga i składa w ofierze ród ludzki Temu, którego jako Matka porodziła”. Złóżmy hołd Maryi, Królowej Aniołów, szczególnie zaś przez wielkie poszanowanie tej cnoty, którą przewyższa o całe niebo Aniołów i która z nas ludzi czyni aniołów. Chodzi tu o odpowiednią do stanu czystość. Unikajmy wszystkiego, co mogłoby ją zbrukać lub narazić na szwank. Albowiem do Maryi odnoszą się słowa: „Która się pasie wśród lilii” (Pnp 2,16).
Przyłączmy się do chórów niebieskich i wraz z zastępami Aniołów składajmy hołd naszej Matce i Pani. Wołajmy do Niej w radosnym uniesieniu: „Podnieś oczy wokoło i popatrz: ci wszyscy zebrani zdążają do Ciebie. Twoi synowie przychodzą z daleka, na rękach niesione Twe córki” (Iz 60,4).


