Kiedy się człowiek zdenerwuje, wiadoma to rzecz, trzeba poczekać, aż ochłonie. Chrystus wzywa do stopniowania reakcji na zło; by dać człowiekowi okazję do wycofania się ze zła, zanim innym pozostanie już tylko bronić innych i siebie przed zagrażającym niesprawiedliwym napastnikiem, taki bowiem jest sens Chrystusowej rady: „Niech ci będzie jak poganin i celnik”. Jest bowiem takie zło, którego się człowiek dopuszcza ze zwyklej bezmyślności. Odruchy ludzi słabo kontrolujących siebie przeważnie bywają krzywdzące. Chrystus zaprasza, by wykorzystać moment opamiętania się, uświadomienia sobie zła, które się wydarzyło. Bezwzględne (acz uzasadnione) natychmiastowe napiętnowanie zła, odbiera sprawcy zła szansę na jego przerwanie. Upomnienie w cztery oczy zapewnia dyskrecję, dzięki której łatwiej przychodzi przyznać się do błędu. Może oczywiście być i tak, że ktoś się w uczynionym złu zatwardzi i Chrystus również taką możliwość przewiduje. Ale przecież nie żyjemy wśród psychopatów. Inni ludzie, podobnie jak my, mają gorsze dni, w których ulegają różnym słabościom. Jednoznaczne i surowe potępienie zła, choć sprawiedliwe, zamyka drogę powrotu do chwilowo opuszczonego świata dobra. Czasami może być tak, że komuś nie pozostaje nic innego, jak brnąć w zło. Upomnienie, jak to w obecności świadków, z jednej strony nie bagatelizuje zła (obecność świadków podkreśla obiektywny ciężar tego, co się stało), z drugiej jednak, właśnie dlatego, że dzieje się w tajemnicy, stwarza realną szansę, że sprawca zła uwierzy w sensowność przeprosin i w to, że powrót do świata dobra jest możliwy). Życiowa bolesna praktyka poświadcza, że obecność świadków jest ostatnią realną szansą na powrót do dobra. Powiadomienie Kościoła staje się konieczne przede wszystkim, aby ochronić innych przed zagrożeniem ze strony sprawcy zła. Nie wolno milczeć wobec grzechu innych. Wtedy, podobnie jak w sytuacji pozostałych 8 grzechów cudzych, część winy za popełnione zło obciąża sumienie tego, kto zaniedbał powiadomienia o złu wspólnoty Kościoła. Warto przy tej okazji przypomnieć ważną zasadę moralną, że nie ma solidarności w złu. Ciągle pozostanie aktualna zasada pogańskiego mędrca: „Przyjacielem Platon, ale większą przyjaciółką prawda”. Być może wskazane przez Chrystusa zasady, w szczególny sposób dotyczą ludzi młodych, skłonnych do bezrefleksyjnych działań. Może to właśnie człowiekowi młodemu należy się nasze upomnienie w cztery oczy, czy niechby przy świadkach? Może tu wolno oczekiwać największych owoców spełnionego czynu miłosiernego wobec duszy, jakim jest upominanie grzeszących? Wskazanym przez Chrystusa adresatem upominającej posługi miłości jest „brat”, zatem ktoś bliski więzami rodzinnymi czy duchowymi. To zwłaszcza we wspólnocie Kościoła trzeba się z pokorą i z miłością upominać. Zasadnego upomnienia w cztery oczy nie wolno odrzucić. Byłoby to uzurpowaniem sobie doskonałości. Starajmy się „pozyskać”, czyli chciejmy dzięki upomnieniu dostrzec, jakie dobro jest jeszcze możliwe w moim życiu, względnie jakie dobro mniej czy bardziej świadomie pomniejszam. Zauważa wprawdzie przysłowie, że „uwaga niemiła i od przyjaciela”, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo i przyjemnie i słowa dotrzymał.