Historia o nielitościwym dłużniku zostawia nas z jednym pytaniem: „Dlaczego?”. Jaki był powód okrutnego potraktowania współsługi? Czyżby nielitościwy dłużnik sądził, że tylko on ma prawo do łaski? Może był zwyczajnie niemądry? A przecież chyba swojego współsługę – dłużnika lubił, skoro pożyczył mu niebagatelnych 100 denarów? Nielitościwy dłużnik nie wykształcił w sobie odruchu dzielenia się dobrem. A przecież imma, czyli mama, tyle razy mówiła mu, gdy był mały: „Menachemie, podziel się plackiem z rodzynkami z Icchakiem i Jaakovem”. I pewnie mały Menachem dzielił się słodyczami, tyle że z bólem serca i poczuciem krzywdy. Może dług pojawił się dlatego, że nielitościwy dłużnik doszedł do przekonania, że mu się te pieniądze należą. Brutalne sprowadzony do rzeczywistości, zamiast wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, zdobywa się na upokarzające żebranie o łaskę. Sam nieodpowiedzialny, nie potrafi docenić odpowiedzialności współsługi, gotowego uregulować dług w ciągu 3 miesięcy. Nielitościwy dłużnik sądzi, że miał szczęście i że ono go nigdy nie opuści. Nielitościwy dłużnik nie rozumie, że jego panu było jego samego, jego żony i dzieci zwyczajnie żal. Pan nielitościwego dłużnik ma współczujące i wrażliwe serce. I może najstraszniejsze jest w tej przypowieści to, że wielkoduszność pana wcale nielitościwemu dłużnikowi nie imponuje. On nie chce naśladować swojego szlachetnego pana; nie chce być jak on. Wspaniałomyślność nie jest dla niego wartością. W opinii nielitościwego dłużnika jego pan miał po prostu dobry dzień. A może nielitościwy dłużnik sądzi, że pan zrozumiał, że „zaszły nieoczkiwane okoliczności”, że „mimo zwielokrotnionych wysiłków niemożliwym było zapobieżenie stratom”, czyli że w sumie nielitościwy dłużnik nic tu nie zawinił? Nielitościwy dłużnik nie jest zainteresowany serdecznymi relacjami ze współsługami. Wielkoduszne darowanie długu współsługi z pewnością zaskarbiłoby sympatię i szacunek innych. Jemu jednak do pełni szczęścia trzeba było 300 denarów. I to jest nie tylko smutne, ale i dziwne: interesują go pieniądze, ale się na nich nie zna, skoro doprowadził do monstrualnego długu. Nie zrozumiał także lekcji, udzielonej mu przez mądrego i miłosiernego pana: że pieniądze nie są najważniejsze. Może pan liczył, że sługa, któremu okazał miłosierdzie, będzie staranniej zarządzał powierzonym mu dobrem? Przypowieść o nielitościwym dłużniku znakomicie ilustruje tezę, że człowiek jest w stanie zmarnować każde otrzymane dobro, zwłaszcza gdy w ogóle do niego nie dociera, że jego udziałem stało się wielkie i niezasłużone dobro. Powiedział ktoś mądrze, że największym grzechem chrześcijan jest brak wyobraźni. Zaiste świętą rację miały nasze mamy, ucząc nas dziękowania za otrzymywane prezenty i dzielenia się otrzymywanymi słodyczami. Moim skromnym zdaniem nielitościwy dłużnik musiał mieć z tym wielkie kłopoty…