foto. wirestock na Freepik

Święty Franciszek „często zastanawiał się jakimi cechami i zaletami powinien odznaczać się Brat Mniejszy. Mawiał więc, że ten byłby dobrym Bratem Mniejszym, który prowadziłby takie życie i miał takie zalety ,jak ci święci bracia, a mianowicie (…) pełną cnót i ustawiczną modlitwę brata Rufina, który zawsze modlił się bez ustanku, bo nawet śpiąc czy pracując umysł jego był z Panem” (ZD 85).

Życie modlitwy pierwszej wspólnoty franciszkańskiej przebywającej w szopie dla zwierząt w Rivo Torto św. Bonawentura opisał w następujący sposób: „Mąż Boży zatrzymał się więc ze swoimi towarzyszami w opuszczonej szopie w pobliżu Asyżu, w której żyli zgodnie według wytycznych świętego ubóstwa, wiele pracując i znosząc wiele braków, starając się odżywiać bardziej łzami, aniżeli zmaczanym chlebem. Trwali tam nieustannie oddani modlitwom, dążąc do dobrego odprawiania raczej modlitw myślnych, niż ustnych – nie mieli bowiem jeszcze ksiąg kościelnych, aby mogli śpiewać liturgiczne modlitwy dnia. Zamiast tych ksiąg rozważali dniem i nocą księgę Krzyża, ciągle się w nią wpatrując, pouczeni przykładem i słowami Ojca, który ustawicznie mówił im o Krzyżu Chrystusowym. Gdy zaś bracia prosili go, aby nauczył ich modlić się, powiedział: «gdy będziecie się modlić, mówcie: ‘Ojcze nasz’ i ‘Wielbimy cię, Chryste, we wszystkich Twoich kościołach, które są na całym świecie i wysławiamy Cię, ponieważ przez Twój święty Krzyż odkupiłeś świat». Uczył ich także uwielbiania Boga we wszystkich i na podstawie wszystkich stworzeń, a szczególnie oddawania czci kapłanom, a także prawd wiary, według tego jak wierzy i naucza Kościół Rzymski oraz silnej wiary i szczerego jej wyznawania. Oni zaś zachowywali wiernie pouczenia świętego Ojca i padali pokornie na twarz przed wszystkimi kościołami i Krzyżami, które mogli zobaczyć chociażby tylko z daleka, modląc się tak, jak nauczył ich sługa chrystusowy” (ŻW IV,3).

Spotykamy się tu z wyrażeniami: „trwali tam nieustannie oddani modlitwom”, „rozważali dniem i nocą księgę krzyża, ciągle się w nią wpatrując”. Franciszek „ustawicznie mówił im o Krzyżu Chrystusowym”, „oni zaś zachowywali wiernie pouczenia świętego Ojca”. Zastanówmy się jakie jest ich znaczenie, ale najpierw jeszcze raz dopuśćmy do głosu Doktora Serafickiego, który tym razem mówi o Biedaczynie: „Sługa Chrystusowy Franciszek, wiedząc, że jak długo pozostaje w ciele, jest «pielgrzymem z daleka od Pana» (2 Kor 5,6), a stawszy się już zewnętrznie zupełnie niewrażliwym na ziemskie przyjemności, dzięki miłości do Chrystusa, by nie został pozbawiony pociechy ze strony Umiłowanego, starał się żyć w duchowej obecności wobec Pana (2 Kor 5,8) i dlatego «nieustannie się modlił» (1 Tes 5,17). Oddany kontemplacji miał pociechę dzięki modlitwie, ponieważ już dawno stał się współobywatelem niebiańskich mieszkań Aniołów i żarliwym pragnieniem szukał Umiłowanego (Pnp 3,1): od którego dzieliła go już tylko powłoka ciała. Modlitwa była również dla nie go pomocą w działaniu, ponieważ we wszystkim, co czynił, nie ufając swoim zdolnościom, ufał tylko łaskawości Bożej i w żarliwej modlitwie wszystkie swoje przedsięwzięcia powierzał Panu (Ps 54,23)”. (ŻW X,1).

Święty Bonawentura dodaje jeszcze takie zdanie z Pisma Świętego: „nieustannie się modlił” (1 Tes 5,17). Franciszek modlił się zawsze. Niestrudzenie prosił Pana o błogosławieństwo, zabiegał o Jego łaskę w momentach trudnych, kiedy podjąć musiał ważną i odpowiedzialną decyzję, kiedy szukał odpowiedzi na pytania swoje i drugich, kiedy zabiegał o dobro dla całego stworzenia. Bogu powierzał wszystko i wszystkich. U Niego szukał pomocy i rady. Nic i niczego nie ukrywał przed Nim. Mimo trudności ,cierpienia duchowego czy fizycznego, ataków szatana czy złych ludzi, Franciszek nie tylko nie zrywał z modlitwą, lecz tym bardziej i tym usilniej kierował swoje serce do Pana, W ten sposób w każdej sytuacji potrafił dostrzec łaskawą, pełną miłości obecność swojego Zbawiciela. Witał Go nawet w śmierci, śpiewając: „Pochwalony bądź, Panie mój przez siostrę naszą śmierć cielesną, której żaden człowiek żywy uniknąć nie może. Biada tym, którzy umierają w grzechach śmiertelnych. Błogosławieni ci, których śmierć zastanie w Twojej najświętszej woli, albowiem śmierć druga nie wyrządzi im krzywdy. Chwalcie i błogosławcie mojego Pana, i dziękujcie Mu, i służcie z wielką pokorą” (Pieśń słoneczna).

Takimi słowami na ustach Biedaczyna żegnał ziemię i witał niebo. Słowa pieśni streszczały całe jego życie, będące jednym wielkim hymnem uwielbienia na cześć dobrego, najlepszego Ojca, który nie przestaje troszczyć się o dobro swoich umiłowanych dzieci, który nie przestaje zabiegać o dobro całego stworzenia, ponieważ jest jego najlepszym Ojcem.

Nowy Testament szczególnie podkreśla dwie charakterystyczne cechy modlitwy: wezwanie Boga jako Ojca, z tym wszystkim, co zakłada i zawiera, oraz polecenie: „nieustannie się módlcie”. Te dwie cechy odkryli św. Franciszek i św. Bonawentura. Rada ta pojawia się w wielu tekstach, zwłaszcza u św. Pawła. Znamy też z Ewangelii fragment Łk 18,1 i 7: „Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nigdy nie ustawać” i „dniem i nocą wołają do Niego” (por. Iz 62,6) oraz Łk 21,36: „módlcie się w każdym czasie”. U Pawła jest bardziej zrozumiały tekst 1 Tes 5,16-18: „Zawsze się radujcie. Nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie”. Mamy też: „Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu” (Ef 5,20) i żyjcie „wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w duchu” (Ef 6,18), podobnie jak: „W każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu” (Flp 4,6). „Trwajcie gorliwie na modlitwie” (Kol 4,2). „W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie – wytrwali” (Rz 12,12).

Tak samo zresztą czynił św. Paweł: „Nieustannie was wspominam prosząc we wszystkich moich modlitwach, by kiedyś wreszcie nadarzyła mi się dogodna sposobność przybycia do was” (Rz 1,9-10). „Ilekroć was wspominam – zawsze w każdej modlitwie, zanosząc ją z radością za was wszystkich” (Flp 1,3-4). „Dzięki czynimy Bogu, Ojcu Pana naszego Jezusa Chrystusa zawsze, ilekroć modlimy się za was” (Kol 1,3). „Modlimy się zawsze za was” (2 Tes 1,11) i „dziękuję Bogu mojemu zawsze, ilekroć wspominam cię w moich modlitwach” (Flm 4).

Co oznacza: „nieustannie się módlcie?” Czytamy we wspaniałej książeczce Opowieści pielgrzyma, napisanej w Rosji w drugiej połowie XIX wieku, przez nieznanego autora, prostego rosyjskiego chłopa, o jego poszukiwaniach odpowiedzi na pytanie: „co znaczy nieustannie modlić się?” Pytanie to tak niepokoi bohatera „Opowieści”, że przemierza kraj wzdłuż i wszerz nie znajdując u nikogo zadawalającej odpowiedzi. Aż wreszcie trafia do „starca” – pustelnika, który podjął się nauczyć nieustannej modlitwy spragnionego pielgrzyma. Sięga on do wielotomowego dzieła o życiu duchowym napisanego na podstawie mistyków Kościoła Wschodniego pierwszych wieków nazywanej „Dobrotolubije”. „Starzec” polecił mu stale powtarzać modlitwę Jezusową, która brzmi: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznym”. Na początek miał modlitwę tę odmawiać trzy tysiące razy dziennie. „Stoisz, czy siedzisz, chodzisz czy leżysz, mów ciągle: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznym”. Początkowo szło mu to trudno, potem coraz lepiej, a kiedy po kilku dniach już opanował mówienie dziennie trzy tysiące razy tę samą modlitwę ponownie zgłosił się do starca. Ten go pochwalił i zadał mu to samo tylko sześć tysięcy razy dziennie. Na początku nie mógł podołać, nawet język i szczęka go bolały, ale z wielkim trudem z każdym dniem z większym zadowoleniem i radością wymawiał wskazaną ilość razy ten prosty akt strzelisty. Z trudem dokonał i tego. Przybył do starca, ten pochwalił i zachęcił, aby odmówił, „modlitwę Jezusowa” dwanaście tysięcy razy dziennie. Kiedy zgłosił się kolejny raz do starca i zapytał, co ma dalej czynić, ten odpowiedział, że już nic, bo modlitwę tę ma w swoim sercu i zawsze będzie ją nieustannie odmawiał.

Być może naprawdę Bóg żądał od niego takiego heroizmu duchowego. Odtąd bowiem, od przebudzenia do zaśnięcia, idąc po drogach jako pielgrzym i nawiedzając kościoły, szeptał to wezwanie bez chwili odpoczynku. Z pewnością ta praktyka doprowadziła go na szczyty świętości. Wydaje się jednak oczywistym, że nie to miał na myśli Pan Jezus, a tym bardziej św. Paweł. Ciągłe wypowiadanie modlitw lub aktów strzelistych, bez wytchnienia od świtu do nocy, nie jest na pewno tym, co czynił Jezus ani co nam polecił robić. Pokazał na swoim przykładzie i wyraził słowami, że należy czynić i robić także wiele innych rzeczy.

Również wydaje się błędnym przeciwny sposób interpretacji „nieustannej modlitwy”, polegający na stwierdzeniu, że każda dobra i zgodna z wolą Bożą czynność jest jakby modlitwą. To pomieszanie modlitwy i dobrych uczynków jest silnie rozpowszechnione. Modlitwa jest aktem bardzo szczególnym, różnym od innych ludzkich czynności, rządzi się własnymi prawami. Nie może być wchłonięta przez nic innego. Wiemy, że polega na mówieniu do Boga, na rozmawianiu z Nim w wierze i miłości. Jest to akt zasadniczo duchowy, emanujący z serca człowieka, ale absolutnie nie jedyny, jaki chrześcijanin ma realizować. Skoro może i powinien być ciągle zjednoczony z Bogiem, musi wypełniać całą, dotyczącą różnorodnych aktów, wolę Bożą, w tym także dotyczącą modlitwy.

Jeśli więc „nieustanna modlitwa” nie polega ani na recytowaniu bez przerwy pacierza, ani na samej pracy lub działaniu lub miłości bliźniego przez cały dzień, to na czym polega? Kiedy Jezus nakazuje „zawsze się modlić”, czyni to, aby dać nam do zrozumienia, że modlitwa jest czynnością, której się nigdy nie porzuca i którą bez znużenia rozpoczyna się co dzień na nowo. Od modlitwy nie ma wakacji, nie ma urlopu, kiedy można by było dać sobie dyspensę. Nawet jeśli, niekiedy modlitwa wydaje się bezużyteczna, trzeba ją podejmować. Nawet jeśli okazała się nieskuteczna – po ludzku – wraca się do niej, rozpoczyna od nowa; gdy mamy dużo pracy i trzeba wybierać miedzy różnymi zajęciami, można odrzucić to czy tamto, ale nigdy nie modlitwę. Dokądkolwiek kierowałyby mnie okoliczności życiowe, w jakiejkolwiek znajdowałbym się sytuacji, muszę wybrać sobie jakiś sposób modlitwy. Tak oto powinienem zawsze się modlić. Tak samo jak nie ma wakacji od jedzenia, picia i spania, tak nie ma ich od modlitwy. Jest to chrześcijańska czynność życiowa. Nic nie może od niej zwolnić. Jeśli ją ominę, moje życie religijne zacznie chorować, a wreszcie umrze. Podobnie, gdy przestanę jeść, pić i spać.

Kiedy Paweł oznajmia Rzymianom, Kolosanom lub Filemonowi, że ciągle się za nich modli, oznacza to, że myśli o nich i modli się za nich często, a także że składa dzięki Bogu i prosi o łaskę dla nich. Nie ma dnia, żeby to się nie działo. Oczywiście nie należy sądzić, że spędza całe dnie na odmawianiu modlitw nie robiąc nic innego. Nie oznacza to tym bardziej, że pracuje tylko dla nich. Jeśli mówi: „modlę się za was”, znaczy to: „mówię Bogu o was”. Robię to bez przerwy, czyli codziennie, wiele razy w ciągu dnia, często, bo nie mogę o was zapomnieć. Ta oczywista interpretacja nakazu „nieustannej modlitwy” gra istotną rolę w życiu chrześcijańskim i apostolskim. Mamy codziennie tyle do zrobienia! Spotykamy się z ciągłymi konfliktami obowiązków. Kusi nas więc uszczuplanie przestrzeni czasowych przeznaczonych na modlitwę, aby wypełniać je innymi zajęciami. Zdarza się nam mieć wyrzuty sumienia, gdy odchodzimy do cichego zakątka, aby oddać się modlitwie, podczas gdy zostaje tyle spraw do załatwienia. Jedne bardziej naglące od innych. Ryzykujemy zatraceniem się w działaniu. Co zyskujemy w rachunku końcowym?

Tym niemniej, „nieustanna modlitwa” to coś więcej niż wierność modlitwie codziennej podejmowanej zawsze, nigdy nie opuszczonej. „Przed Tobą, Panie, wszelkie me pragnienie” (Ps 38,10). Jeśli całe nasze pragnienie jest przed Bogiem, który widzi, co niewidzialne, On odda nam. Nasze pragnienie to modlitwa. Jeśli pragnienie jest stałe, modlitwa jest stałą – mówi św. Augustyn. Nie na darmo św. Paweł mówi: Módlcie się bez przerwy. Czy mówi tak dlatego, że bez przerwy zginamy kolana, pochylamy głowy lub wznosimy ręce? Jeśli powiemy, że to jest nasza modlitwa, nie sądzę byśmy mogli to robić bez przerwy. Święty Augustyn dodaje: ‘Istnieje inna nieprzerwana modlitwa: pragnienie. Jakiemukolwiek zajęciu się oddajesz, jeżeli pragniesz wytchnienia szabatu, modlisz się bez przerwy. Jeżeli nie chcesz przestać się modlić, nie przestawaj pragnąć”. Na innym miejscu tak mówi: „W wierze, nadziei i miłości przez stałość pragnienia modlimy się zawsze”.

Zewnętrzne kłopoty i sprawy osłabiają pragnienie modlitwy. Dlatego o stałych porach odrzucamy te kłopoty, aby przywieść ducha do sprawy modlitwy. Jeśli modlitwa pochodzi z serca, nie ogranicza się do godzin czy określonych chwil. Rozpościera swą aktywność bez przerwy, dniem i nocą. Nawet gdy myśl jest zaabsorbowana innymi zajęciami, jak troska o ubogich i inną działalnością dobroczynną, trzeba dołączyć do niej pragnienie Boga i wspomnienie o Nim.

Nieustanna modlitwa, która jest jedną z najważniejszych cech modlitwy chrześcijańskiej polega na ciągłym rozpoczynaniu jej na nowo, nie opuszczaniu jej nigdy, nie dawaniu sobie żadnych wakacji; na podtrzymywaniu w sobie stałego pragnienia Boga, ożywionego regularną i stale podejmowaną modlitwą; nabywaniu zwyczaju i radosnej łatwości pamiętania o Bogu Ojcu o Panu Jezusie, o Duchu Świętym (lub o Maryi, by z Nią iść do Boga) często i w trakcie różnych zajęć, i kierowaniu do Niego krótkich, pełnych miłości i zaufania inwokacji, aktów strzelistych.

Oczywiście nieustanna modlitwa jest przede wszystkim darem Bożym. Duch Święty modli się w nas bez przerwy. On sam pomaga modlić się w Nim i z Nim coraz bardziej. Trzeba jeszcze, abym otworzył się na dar Ducha i dał Mu pełną wolność wołania w moim sercu, abym pozwolił Mu wyrażać siebie w moich pragnieniach i porywach duszy ku Bogu. Oto proste środki dostępne dla każdego. Używam moich zmysłów zewnętrznych. Widzę obraz Jezusa, Najświętsze Oblicze, obraz Maryi, trzech Gości Abrahama i z mego serca tryska miłość. Widzę kwiaty rozgwieżdżone niebo, rozpostartą taflę jeziora, góry, zachodzące słońce, piękną równinę, łąki, pióro ptaka, piękny pejzaż i odkrywam w tym odbicie Bożego piękna i chwalę Stwórcę.

Słyszę dzwonek, bicie zegara i odbieram w tym Boże wezwanie. Słyszę śpiew ptaka. Czy nie jest to jego sposób chwalenia Boga? Czy nie mogę wiec dołączyć do jego śpiewu „alleluja” mojego serca? Dotykam różańca w kieszeni lub krzyżyka, który noszę na piersi; czy to nie zachęta do dziękczynienia Zbawcy? Zwróćmy jednak uwagę na wspomnienie o Bogu, które wywołuje w moich oczach, uszach, rękach każde dziecko, każdy mężczyzna i każda kobieta, których widzę, słyszę lub dotykam. Wśród wszystkich stworzeń tylko człowiek jest obrazem Boga.

Chcąc ciągle się modlić muszę też wykorzystać pamięć. Zachować w sercu słowo życia, piękny werset z Pisma Świętego lub akt strzelisty i starać się często go powtarzać. W podobny sposób, jak widzieliśmy, chrześcijanie Wschodu praktykują „modlitwę Jezusa”. Nasze pozdrowienie: „Niech będzie pochwalony Jezusa Chrystus” i odpowiedź „na wieki wieków. Amen”. Wspaniały zwyczaj, który pomaga modlić się bez przerwy.

Kiedy się przemieszczam, podróżuję samochodem, pociągiem, motorem, rowerem lub pieszo, mogę nucić refren, melodię religijną, parę słów pieśni albo improwizować, czy, jeśli mam taki dar, śpiewać. To jeszcze jeden sposób nieustannej modlitwy. To samo powinno dotyczyć różnych wydarzeń naszego życia. Czy jest to dobra czy zła nowina, szczęśliwy koniec czy wypadek, sukces czy klęska, miła niespodzianka czy doświadczenie, słowo skargi czy błogosławieństwo, zimno, czy upał, słońce czy deszcz, niech naszą pierwszą reakcją będzie: „dziękuję Ci, Boże, bądź błogosławiony!” lub przeciwnie: „Panie, zlituj się!”, „Przyjdź mi z pomocą”. W ten sposób nauczę się modlić bez przerwy.

W dziedzinie nieustannej modlitwy nie wydarzy sinic dobrego ,jeżeli nie będziemy trwać w pokoju. Duch Święty, który prowadzi nas po drodze modlitwy, robi to z łagodnością, bez hałasu. Chcąc iść z Nim i pod Jego przewodnictwem unikajmy wszystkiego, co jest przesadne, naciągane lub nadgorliwe; tego, co może słusznie krępować lub drażnić nasze otoczenie.

„W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (1 Tes 5,18). Jeżeli tak postępujemy, wypełniamy tym samym polecenie z wersetu 17: „nieustannie się módlcie”. Cofnijmy się o jeszcze jeden werset i zrealizujmy program wersetu 16: „Zawsze się radujcie!”. Jeżeli nieustanna modlitwa i dziękczynienie będą nam towarzyszyły we wszelkich okolicznościach, wtedy radość Jezusa napełni nasze serca i nic nas jej nie pozbawi. Przekonamy się, że wezwanie św. Pawła z Flp 4,4: „Radujcie się zawsze w Panu”, jest wiarygodne, bo dokładnie przystaje do nieustannej modlitwy.