Obraz autorstwa Freepik

Październik jest miesiącem różańca świętego. Dla czcicieli św. Franciszka także miesiącem franciszkańskim. Uroczystość założyciela trzech zakonów obchodzimy 4 października a 5 tegoż miesiąca czcimy świętą Faustynę Kowalską, 7. zaś czcimy Najświętszą Marię Pannę Różańcową. Również w tym miesiącu 22.X. pamiętamy o papieżu Różańca św. o św. Janie Pawle II. To On nam zostawił jakby w testamencie nową cząstkę różańca św. Dał jej nazwę „tajemnice światła”. W tym roku jubileuszowym miłosierdzia Bożego my Polacy obchodzimy także jubileusz 1050- lecia Chrztu Polski. Tajemnice światła otwiera Chrzest Jezusa w Jordanie. Naprawdę tyle wspomnień, tyle wątków pobudzających do refleksji. Stąd to odpowiedzmy sobie tylko na jedno pytanie związane jednak z miesiącem różańcowym: Dlaczego różańcowe tajemnice światła?

Różańcowe tajemnice światła dotyczą ziemskiego Jezusa, Jego działalności zbawczej jako Mesjasza i Syna Bożego, ale także jako dorosłego mężczyzny, który od chrztu w Jordanie spełnia posłannictwo zlecone mu przez swojego Ojca. Wybór tajemnic światła przez Ojca Świętego jest niezwykle przemyślany. Można by powiedzieć, właściwie ich brakowało do całości wydarzeń zbawczych związanych z nastaniem pełni czasu… (Ga 4,4). Jest przecież uwzględniona cała historia dzieciństwa Jezusa aż do „znalezienia Jezusa w świątyni” (Łk 2,41-50). Wprawdzie tajemnice radosne zostały oparte na Łukaszowej Ewangelii dzieciństwa Jezusa, ale Mateuszowa w najważniejszym szczególe nie została pominięta. Również z Mt 1,18-25 dowiadujemy się, że Maryja poczęła z Ducha Świętego. A o narodzeniu się Jezusa w Betlejem mówi także Mt 2,1, wprowadzając tą wzmianką narrację o „Mędrcach ze Wschodu”. W części radosnej Maryja jest jakby pierwszoplanową osobą, choć z racji na dzieciątko Jezus jako Jego Matka.

W części bolesnej różańca nie ma Maryi. Tu już zabrzmiało echo najstarszych formuł wiary o odkupieńczym dziele Jezusa w prastarej formule „za was – za nas”. Jest to tzw. formuła zastępczego oddania i umierania za kogoś. Czyli Jezus „zamiast nas” krwią się poci, zostaje ubiczowany, cierniem ukoronowany, niesie ciężki krzyż i umiera „za nas”. Żeby było wyraźniej widać o co chodzi, formuła ta bywała doprecyzowana „za nasze grzechy”. Oczywiście rodzi się pytanie, czy nie można tu było gdzieś uwzględnić Maryi. Można. Trzeba jednak pamiętać, że modlitwa różańcowa operuje hasłami – formułami wywoławczymi i zachęcającymi do rozmyślania modlitwy. Modlitwa ma przed tzw. „Dziesiątkę” odniesienie do modlitwy „Ojcze nasz”, której Jezus nauczył swoich uczniów i nas.

Zwrot ilekroć modlić się będziecie…świadczy również o pewnych elementach stałych, powtarzających się. Ale, czy można wymyśleć lepszą modlitwę do Ojca Jezusa Chrystusa i naszego Ojca w niebie? Jest w niej zawarta prośba o realizację Królestwa Bożego na ziemi. Jedna z najważniejszych próśb. Ojciec Święty umieścił ją w różańcowej części światła z równoczesnym wskazaniem jak od podstaw należy przeprowadzić dzieło uobecniania Królestwa Ojca.

Żydzi odmawiając rano i wieczorem słynną modlitwę „Szema Izrael – Słuchaj Izraelu” przypominali sobie największe dobrodziejstwo Jahwe wobec narodu wybranego – wyzwolenie z niewoli egipskiej. Z tą „anamnezą” wiążą się jednak obowiązki płynące wobec Jahwe za tak niepojęte dobrodziejstwa.

W modlitwie „Ojcze nasz” Jezus Chrystus przypomina nam tylko jeden obowiązek, który staje się równocześnie podstawą do sensownego skierowania do Boga jakiejkolwiek prośby: „Odpuszczenie winy naszym winowajcom”. Modlitwa Jezusa ujęta jest w hasła, które trzeba rozważać, pogłębiać, wzbogacać własną treścią, aktualizować, podobnie formuły inicjalne poszczególnych tajemnic różańca św. Stąd można, np. przy piątej tajemnicy części bolesnej zwrócić się ku jakiemuś obrazowi, na którym malarz umieścił scenę pod krzyżem uwydatniając boleść Matki Najświętszej.

Trzecia część różańca św. tzw. chwalebna, w ostatnich dwóch tajemnicach opiewa dzieło Jezusa w stosunku do swojej Matki. Najpierw oczywiście Jezus zostaje uwielbiony. Podobnie jak w Ewangelii Dzieciństwa św. Łukasz miał tu wiele do powiedzenia. On jest redaktorem tradycji o wniebowstąpieniu Jezusa, co też w części chwalebnej uwzględniono, podobnie jak Zesłanie Ducha Świętego, opisane szczegółowo w „Drugim Słowie” Łukasza, w Dziejach Apostolskich. Prawda o Wzięciu Maryi do nieba opiera się na prastarej tradycji. Przecież już przed dogmatem „Wniebowzięcia Maryi” ogłoszonym przez Ojca Świętego Piusa XII w 1955 roku odmawiano także tę część różańca. Możemy być tego pewni, choć geneza powstania różańca i jego historia nie jest do końca jasna, mimo wielu elementów pewnych i ściśle historycznych. Do ostatnich należy np. praktyka powtarzania Zdrowaś Maryjo na uczczenie pięciu radości Najświętszej Maryi Panny: zwiastowania, narodzenia, zmartwychwstania, wniebowstąpienia i w wniebowzięcia. Byłby to wiek XII. Widać ścisłe powiązanie Maryi z jej Synem. Ale rozważa to także różaniec o siedmiu radościach, które dały początek nabożeństwu o piętnastu radościach Maryi. Nie uwzględniono bowiem w wypadku „pięciu boleści” zapowiedzi Symeona jako pierwszej, a także spotkania Jezusa w czasie drogi krzyżowej, o którym Nowy Testament nie wspomina.

W XIV wieku ukształtowało się już swoiste pojęcie różańca. Różańcem nazywano bowiem cykl rymowanych strof w określonej na ogół liczbie (pięćdziesięciu a przy dłuższych nabożeństwach stu pięćdziesięciu). Zazwyczaj recytowano pierwszy dziesiątek tych róż, dołączając odpowiednią ilość modlitwy anielskiej (na ogół dziesięć).

Od XV wieku znane są dwie formy odmawiania różańca. Jedna to tzw. „Różaniec Dominika Kartuza”, który mieszkał w Saint Alban, blisko Treves. Różaniec ten składa się ze 150 pozdrowień anielskich, do których Dominik dodał odpowiednie zdaniowe komentarze, przypominające najważniejsze wydarzenia z życia Jezusa i Jego Matki. Tu po raz pierwszy pojawia się refren przed rozpoczęciem „dziesiątki”, który przetrwał aż po dziś dzień, mianowicie: „któregoś Ty, o Panno, …”, względnie: „który Cię, o Panno, …”.

Druga forma różańca, która właściwie wpłynęła na obecny układ, to „Nowy Psałterz Najświętszej Panny Maryi”. Czy dominikanin Alain la Roche jest jego autorem nie wiemy dokładnie, ale na pewno był jego krzewicielem w 1464 w Douai. Tam już wyraźnie zarysowuje się obecny trójpodział na dotychczasowe trzy części: radosną, bolesną i chwalebną.

Z historii różańca wynika, że już wcześniej starano się jakby uaktualnić prawdy zbawcze, które bez Matki Jezusa nie miały w ogóle początku w myśl ekonomii zbawczej Boga. Nie dziwmy się więc, że Papież maryjny pragnie współczesnemu człowiekowi przybliżyć prawdy zbawienia, takie, które w św. Różańcu nie zostały wyrażone w sposób bezpośredni. Nawet bez czytania uzasadnień Ojca Świętego, dlaczego i po co – do czego oczywiście wrócimy – każdy wierzący jest przed każdą tajemnicę światła bardzo wyraźnie objęty.

Chrzest Jezusa musi nam przypomnieć nasz chrzest i nasze obietnice wówczas złożone. W pierwszej części: wyznanie wiary. W drugiej części: wyrzeczenie się wszelkiego zła, z ojcem zła i kłamstwa, tj. szatanem, na pierwszym miejscu.

Po chrzcie Jezusa w Jordanie rozważamy wydarzenia w Kanie Galilejskiej. Upomnienie Matki Jezusa: „Cokolwiek wam powie – uczyńcie”. Właśnie o to chodzi: Wsłuchiwać się w głos Jezusa. Przecież o to prosi Maryja i nas.

Trzecia tajemnica światła: Wezwanie do nawrócenia, aby mogło się w Kościele i w nas urzeczywistniać Królestwo Boże.

Czwarta tajemnica światła: Jej szczytowym momentem jest uwielbienie Chrystusa jako znaku Jego Synostwa Bożego. Trzej uczniowie otrzymują na Górze Tabor upomnienie z nieba od Ojca, który objawił Syna: „Jego słuchajcie”.

Wieczernik jako ostatnia tajemnica światła. Podobnie jak chwała Jezusa jest szczytowym punktem Przemienienia Pańskiego na Górze Tabor, tak też w wieczerniku szczytowym momentem jest egzystencjalna przemiana chleba i wina w „Ciało i Krew” Jezusa. Ale Ojciec Święty znów dokonuje jakby dalszego „przemienienia”, zwracając szczególną uwagę na słowa: „To czyńcie na moją pamiątkę”. W tej „pamiątce” my mamy uczestniczyć jako „nawróceni”, już jako „słuchający” Ewangelii Syna Bożego, w sposób sakramentalny, przyjmując godnie Ciało i Krew Pańską.

Z racji na jubileuszowy rok chrztu naszej Ojczyzny zatrzymajmy się przy pierwszej tajemnicy światła. Czy ona także i o ile odnosi się do Matki Zbawiciela? 

Maryja została niepokalanie poczęta. Znaczy to, że nie była objęta grzechem Adama, czyli grzechem pierworodnym i nie była w stanie za życia popełnić jakiegokolwiek grzechu. Dlaczego? Wyjaśnieniem do tego problemu jest tekst św. Pawła z Pierwszego Listu do Koryntian 15,21-22; Albowiem jak przez człowieka śmierć, tak też przez Człowieka – zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni.

Maryja nie była objęta skazą grzechu, nie musiała ani cierpieć, ani umierać. A co najważniejsze nie podlegała „prawu grzechu”. Nie potrzebowała więc chrztu. Jezus bezgrzeszny, Syn Maryi, także nie musiał przyjąć chrztu „na odpuszczenie grzechów”. Przyjęcie jednak chrztu przez Jezusa w aspekcie historiozbawczym ma wielorakie znaczenie. Jezus uświadomił nam, że nie można się wyłamać jako, „ja” ze społeczności, chociaż był Synem Bożym. Dał nam także przykład pokory. On jako bezgrzeszny nie wyłamuje się ze zbawczych czynności, którym podlegają także inni. Św. Łukasz w Ewangelii Dzieciństwa Jezusa przypomniał nam o tym: ofiarowanie w świątyni i dwunastoletni Jezus w świątyni. W czasie chrztu „głos z nieba” oświadczył samemu Jezusowi kim On jest: Ty jesteś moim Synem umiłowanym. Była to publiczna deklaracja, gdyż Jezus wiedział, kim jest. Wynika to choćby z Jego wołania do Boga: Abba. Tak nikt za czasów Jezusa, a nawet wcześniej nie ważył się mówić do Boga. Już dwunastoletni Jezus miał świadomość tej ontycznej relacji ze swoim Ojcem. Dla Maryi było to właściwie pierwsze słowo z ust Jezusa o zupełnie innej relacji, niż ta, o której myśleli Maryja, Matka Jego i św. Józef, opiekun św. Rodziny. Tak mówi św. Łukasz, autor natchniony.

A czy Maryja nie domyślała się, kim Jezus, Jej Syn właściwie jest? Z narracji o zwiastowaniu dowiadujemy się, że dostatecznie anioł ją o tym informował. Ale św. Elżbieta natchniona Duchem Świętym chwali wiarę Maryi, że uwierzyła w poselstwo Anioła o poczęciu z Ducha Świętego. A więc Maryja przyjęła z wiarą tajemnicę poczęcia. Ta wiara towarzyszyła Maryi aż pod krzyż. Wiara odkrywa wiele, ale nie wszystko. Maryja była na pewno „we wierze” przekonana o tym, że Jezus jest „świętym Boga” – Synem Bożym. Ojciec Święty użył kiedyś bardzo trafnego sformułowania o „pewności wiary”. Taką wiarę miała Maryja, i w tym jest do nas podobna jako Matka wiary, która całkowicie opiera się na prawdomówności Boga, jedynego prawdomównego, który dotrzymuje swoich obietnic. W czasie chrztu w Jordanie mogli także inni usłyszeć deklarację Ojca o synostwie Bożym Jezusa Chrystusa. A przecież Jezus tak często gani niewiarę uczniów. Maryja także była dzieckiem swego czasu. A z obietnic anioła zwiastowania wynikałoby, że Jezus jako Mesjasz zasiądzie na tronie Dawida. Czy Maryję nie mogłyby przynajmniej czasem ogarnąć takie myśli, choć narodziny „królewicza” były bynajmniej królewskie. Przecież przeżywała gorzkie chwile niezależnie już od tego, że zapowiedział je pod natchnieniem Ducha Świętego starzec Symeon.

Pewnie, że nie ma bezpośredniego związku Maryi z narracją chrztu Jezusa w Jordanie. Ale Maryja wcześniej się już dowiedziała, kim właściwie jest i będzie Jej Syn. Poprzez zgodę – Oto ja jestem służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego na poczęcie Jezusa zainicjowała historię zbawienia, którą Jezus, Jej Syn rozpoczął publicznie po chrzcie w Jordanie. Tu i tam Duch Święty odegrał rolę Mediatora. Przy poczęciu „ocenił” Maryję, przy chrzcie spoczął na Jezusie. Są więc pewne związki pomiędzy zwiastowaniem i chrztem w Jordanie. W medytacji biblijnej i w homilii możemy chrzest Jezusa także prześwietlić postawą i wiarą Maryi. I tu i tam ogłoszona została nowa wiadomość, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym.

Powinniśmy także my Polacy prześwietlić wiarą Maryi, naszej Królowej nas samych jako znakowanych Duchem Świętym w czasie naszego chrztu.