Obraz autorstwa Freepik

Kiedy stoimy na cmentarzu, kiedy spoimy przy mogile lub kiedy uczestniczymy w obrzędzie pogrzebowym – to te sytuacje każą nam patrzeć na życie każdego człowieka w perspektywie ostatecznej sprawiedliwości. Wszyscy w jakiejś mierze jesteśmy świadomi tego, iż na tym świecie, w wymiarach doczesności, nie urzeczywistnia się pełna miara sprawiedliwości. Z ust wielu ludzi wyrywa się zdanie: nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Sprawiedliwość jest poniekąd większa od człowieka, od ziemskich wymiarów jego życia. Niemal każdy człowiek żyje i umiera z jakimś poczuciem niedosytu sprawiedliwości, której świat nie może wymierzyć do końca istocie stworzonej na obraz Boga, ani w jego osobowej głębi, ani też w różnych zakresach ludzkiego życia. Tak więc przez głód i łaknienie sprawiedliwości człowiek otwiera się w szczególny sposób ku Bogu, który jest samą Sprawiedliwością. Pan Jezus wypowiedział wymowne zdanie w kazaniu na górze: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5,6).

Po otrzymaniu łaski stygmatów z serca i ust Franciszka wypłynęła piękna modlitwa na uwielbienie Boga. Było to we wrześniu (prawdopodobnie: 14) 1224 r. Na górze La Verna. W tej modlitwie aż 24 razy rozbrzmiewa okrzyk: „Ty jesteś!”. Stygmatyzowany Biedaczyna zwraca się do Boga Ojca z zawołaniem: „Ty jesteś sprawiedliwością”. Bóg jest sprawiedliwością bo ocenia wszystko sprawiedliwie; wiedząc, kim jest człowiek, nie ukazuje mu swej surowości, lecz wolę miłości i zbawienia. Obsypuje dobrodziejstwami i wyznacza czas próby każdemu, według miary łagodności. Ta łagodność jest ograniczona jedynie Jego miłością która nie zna miary.

Sprawiedliwość Boga ukazana na kartach Pisma św. jest Jego świętością, stałością i wiernością. Bóg jest sprawiedliwy, ponieważ jest wierny swoim obietnicom. W ewangelii Jezus mówi: „pozwól… wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3,15), Duch Święty… przekona świat… o sprawiedliwości” (J 16, 8-10), „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości” (Mt 5,10), „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość” (M 6,33).

Mając przed oczyma ten ewangeliczny sens sprawiedliwości, musimy spojrzeć na nią równocześnie jako na podstawowy wymiar życia ludzkiego na ziemi. Sprawiedliwość jest podstawową zasadą egzystencji i współżycia oraz współbytowania ludzi. Człowiek i ludzkość nieustannie szukają sprawiedliwości. Ona ma podstawowe znaczenie dla ładu moralnego pomiędzy ludźmi, w stosunkach społecznych i międzynarodowych. Sprawiedliwość ma określić prawidłowo to, co należy się każdemu od wszystkich, a równocześnie wszystkim od każdego. Chodzi o to, ażeby każdy z nas mógł żyć w warunkach sprawiedliwości – a jeszcze bardziej o to, ażeby każdy z nas był sprawiedliwy, ażeby postępował sprawiedliwie w stosunku do ludzi bliskich, a także dalekich, w stosunkach społecznych i do społeczeństwa, którego jest członkiem oraz w stosunku do Boga.

Chrystus zostawił nam przykazanie miłości bliźniego. W nim zawiera się równocześnie wszystko to, czego dotyczy sprawiedliwość. Nie może być miłości bez sprawiedliwości. Miłość „większa” jest od sprawiedliwości, a równocześnie miłość sprawdza się nade wszystko przez sprawiedliwość. Być sprawiedliwym – to znaczy oddać to, co się, komu należy. Dotyczy to dóbr materialnych, duchowych i kulturowych. Człowiekowi należy się słuszna zapłata za pracę i owoce jego pracy. Jednakże należy mu się również dobre imię, uznanie, szacunek, opinia, na jaką zasłużył. A im bliżej poznajemy człowieka, tym bardziej objawia nam się jego osobowość, jego charakter, umysł i serce, tym bardziej uświadamiamy sobie – winniśmy uświadamiać – jaką miarą należy go „mierzyć”, co to znaczy być wobec niego sprawiedliwym. I dlatego sprawiedliwości trzeba się nieustannie uczyć. Ona jest cnotą – jest umiejętnością ludzkiego ducha, ludzkiej woli – a także i serca. Trzeba także modlić się o to, aby być sprawiedliwym, aby umieć być sprawiedliwym. Nie możemy nigdy zapomnieć słów Jezusa: „taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” (Mt 7,2).

Nam wszystkim jednakowo upływają dni. I wszystkich nas po tym ziemskim życiu czeka śmierć, a po śmierci sąd. Według żydowskiej tradycji przy naszym sądzie Bóg będzie się kierował dwiema różnymi marami: sprawiedliwością i miłosierdziem. Ewangelia Mateusza podkreśla, że Bóg zastosuje do nas tę miarę, jaką każdy z nas posługiwał się w swoim życiu w odniesieniu do innych ludzi. Jeśli więc będziemy innych sądzić, mierzyć ich jakąś miarą sprawiedliwości, w taki sam sposób i tą samą miarą będzie nas sądził Bóg. A przecież aż tyle mamy za uszami: niepiekne myśli, zbyteczne słowa, niewłaściwe czyny. Będzie dla nas roztropniej, jeśli już teraz zmienimy miarę i nauczymy się przebaczać. Jeśli my odpuścimy innym przewinienia, także i Bóg nam odpuści. On wszystkich kocha i wszystkich chce zbawić.

Św. Franciszek prosi Boga w swym wykładzie modlitwy Ojcze nas: „I odpuść nam nasze winy: przez Twoje niewysłowione miłosierdzie… Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom: a czego nie odpuszczamy w pełni, Ty, Panie, naucz nas w pełni odpuszczać, abyśmy dla Ciebie prawdziwie kochali nieprzyjaciół i modlili się za nich pobożnie do Ciebie, nikomu złem za złe nie oddając (Rz 12,17)”. Biedaczyna swoim ministrom nakazuje, aby braciom grzeszącym okazywali miłosierdzie (List do ministra) i żadną miarą nie szpecili „piękna mężnej sprawiedliwości” (2 Celano 186). Święty z Asyżu szczególnie pielęgnował w sobie „oraz kochał u innych świętą prostotę…, matkę sprawiedliwości” (tamże 189). Kiedy pewna pobożna kobieta przedstawiała mu trudności z mężem, odpowiedział jej: „Powiesz mu w imieniu Boga i moim, że teraz jest czas łaskawości, a później będzie czas sprawiedliwości (Życiorys większy XI, 6).

Jezus powiedział w kazaniu na górze: „Wszystko więc, co byście chcieli, ażeby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie” (Mt 7,12). Jest to bardzo przykre uczucie, jeśli z powodu dobrego słowa wypowiedzianego w dobrej wierze, ktoś się obrazi i przestanie się odzywać; jeśli nie odpowiada na pozdrowienia, a przy spotkaniach odwraca twarz, aby nas nie widzieć. Gniewa nas, gdy ktoś nas okrada z drogocennego czasu, który zarezerwowaliśmy dla siebie lub swoich bliskich. Nie jest obojętne dla nas, kiedy dowiadujemy się, że ktoś ubliżył nam słowem. Właśnie kiedy idzie o nas samych, wszyscy zgodnie uznajemy, że jest rzeczą złą ubliżać człowiekowi. Wadą jednak i brakiem jest, że o tym zapominamy, kiedy obmawiamy, zasmucamy, szkodzimy na czci albo majątku bliźniego. Sam rozum podsuwa nam taką mocną zasadę, normującą stosunek człowieka do człowieka: Nie czyń drugiemu tego, co tobie nie miłe. Jezus wypowiedział to w formie pozytywnej: czyńcie ludziom wszystko to, co chcecie, aby i oni wam czynili.

Chrystus powiedział także: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego” (Mt 5,20). Sprawiedliwość jest cnotą, która nakazuje oddawać każdemu – Bogu i człowiekowi – co mu się należy. My jednak pojmujemy w sposób faryzejski, ciasno. Co należy się Bogu? Odpowiedź jest krótka: wszystko, co mamy i czym jesteśmy. Jest więc rzeczą śmieszną wymierzać Bogu. Jeśli dajemy Mu czas – to cały: jeśli siłę – to bez reszty; jeśli umysł i serce – to całkowicie. On ma prawo do tego. Oddajemy Mu wszystko – kiedy pełnimy Jego wolę.

A co należy się ze sprawiedliwości bliźniemu? – Według Chrystusa także: wszystko, czego sami w rozumny sposób domagamy się dla siebie. Nade wszystko miłości! Człowiek chce kochać i być kochanym. Jest on przede wszystkim sercem, tęskniącym za innym sercem. Jest to ludzkie prawo każdego z nas, ale i powinność. Do sprawiedliwości wobec człowieka należy ze swej istoty miłość. Bez niej sprawiedliwość jest niepełna i dlatego niesprawiedliwa.

Sprawiedliwie osądzić człowieka może jedynie Bóg znawca jego serca. Nawet wyjątkowe zdolności intelektualne nie świadczą o wartości człowieka. Bóg spogląda na serce, na jego piękno, na dobro, wrażliwość, życzliwość, mądrość i stopień miłości. Szczególne znaczenie w ocenie ludzkiego serca ma jego sprawiedliwość, która dotyczy przestrzegania praw Boga i ludzi, o to, by nigdy nikogo nie skrzywdzić. Naruszenie tych praw jest sprawdzalne.

Naturalnie, że oczy ludzkie nie są w stanie wszystkiego kontrolować, tym bardziej, że można „doskonalić” różne formy nieuczciwości tak, by przez długi czas nie została ona ujawniona. Bóg jednak wszystko widzi. Jego wzrok spoczywa nie tylko na rękach i twarzy człowieka, ale i każdej decyzji podjętej w sercu. On widzi, dlatego nie potrzebuje żadnych dowodów, tłumaczeń, świadków.

Bóg jest – jak mówi św. Franciszek – samą Sprawiedliwością i w człowieku sprawiedliwym rozpoznaje dokładny obraz Siebie samego. Nagroda za sprawiedliwość jest przede wszystkim pokój. Psalmista pięknie i dobitnie powiada: „ucałują się sprawiedliwość i pokój” (Ps 85,11). Św. Augustyn w ten sposób objaśnia te słowa psalmu: „Postępuj sprawiedliwie, a będziesz mieć pokój… Dwie te cnoty bardzo się bowiem wzajemnie lubią, całują się… Są to dwie przyjaciółki. Ty byś chciał może jedną z nich, ale drugą nie. Chcesz mieć pokój? Wszyscy ludzie jednogłośnie odpowiadają: Chcę, mam w nim upodobanie, pragnę go. Miej zatem upodobanie w sprawiedliwości, albowiem jest ona przyjaciółka pokoju”.

Serce człowieka jest jak lustro. Może być nastawione na zło i nim odbija się zło. I ten, kto w nie spojrzy przerazi się. Serce może być jednak nastawione na dobro i wtedy odbija w sobie piękno dobroci. Jeśli jest nastawione na Boga, odbija Jego dobroć i ktokolwiek w nie spojrzy, jest oczarowany jego pięknem. A zatem tak ustawmy nasze serce, by Bóg mógł w nim ujrzeć bez najmniejszych zniekształceń Swój obraz.

Ze sprawiedliwością ściśle powiązana jest cnota religijności albo pobożności. Sprawiedliwość domaga się, aby oddać Bogu to, co się Jemu należy. W wykładzie modlitwy „Ojcze nasz” Biedaczyna tak mówi: „Bądź wola Twoja jak w niebie, tak i na ziemi: abyśmy Cię kochali z całego serca (por. Łk 10,27), zawsze o Tobie myśląc; z całej duszy, zawsze za Tobą tęskniąc; całym umysłem, ku Tobie kierując wszystkie nasze intencje, szukając we wszystkim Twojej chwały i ze wszystkich naszych sił, obracając wszystkie nasze siły i władze duszy i ciała na służbę Twej miłości”.

Religia jest stosunkiem człowieka do Boga, naszego celu, ideału doskonałości. Dlatego wszystkie cnoty i wszystkie dobre uczynki mieszczą się w pojęciu pobożności. Chrześcijaństwo jest przede wszystkim religią ducha i prawdy i dlatego pobożność nasza jest główną cechą wewnętrzną. Jeśli przejawia się na zewnątrz, mówimy raczej o nabożności. Ludzie nabożni uczęszczają do kościoła, przyjmują sakramenty, modlą się, zdejmują czapkę przed krzyżem, kreślą znak krzyża św. Kiedy zewnętrzne oznaki pobożności stają się niezdrowe, przesadne, śmieszne, choćby wypływały z dobrej intencji, mówimy o „bigoterii”. 

Św. Tomasz z Akwinu definiuje pobożność jako „skłonność woli ku wszelkiemu dobru”. Dotyczy to całej postawy wewnętrznej. Ponieważ najwyższym dobrem jest Bóg, człowiek pobożny ma ochotę jak najczęściej się z nim spotykać. Dlatego do pobożność należy w pierwszym rzędzie modlitwa. W tym sensie jest więc pobożność cnotą ważną. Św. Tomasz umieszcza ją zaraz po cnotach boskich.

Dla św. Franciszka tylko Bóg jest dobrem: tym, co napełnia, raduje, cieszy. Jest także wszelkim dobrem; bo wszystko w Nim jest dobre. A to, co jest dobrem w stworzeniach, jest tylko pozostałością Tego, który jest najwyższym dobrem.

Nasza pobożność winna być wewnętrzna i zewnętrzna. Boga miłuje i winien Mu służyć cały człowiek, który jest istotą psychofizyczną, czyli cielesno duchową. Jezus Chrystu, niewidzialny Bóg, narodził się widzialnie na ziemi i założył Kościół, który jest zarówno widzialny, jak widzialny, troszczy się o każdego i całego człowieka, ale także o przeobrażenie ludzkiego współżycia. Dlatego jego działalność ma również charakter społeczny, publiczny. Katolicka tradycja zawiera wiele postaci zewnętrznej pobożności. Kościół przechowywał je niezwykle troskliwie. Nie da się zaprzeczy, że zachodzi tu pewne niebezpieczeństwo powierzchowności. Ci, którzy obrzędy spełniają, nie mają już na ogół tego ducha, jaki ożywiał ich twórców. Nie wolno ich jednak porzucać, ale odnawiać i ożywiać. Jakie świadectwo dają chrześcijanie bierzmowani, którzy robią znak krzyża ukradkiem, aby tego nikt nie widział, którzy przyklękają w kościele ukradkiem i tak niezgrabnie, że to budzi uśmiech politowania! Nieszczerością jest wyrażanie na zewnątrz uczuć, których w nas nie ma. Ale nieszczerością jest też zatajanie i niewyrażanie tego wszystkiego, co w nas jest.

Piękno liturgii oddziałuje podniośle na człowieka. Pełne prawdy i szczerości, godne zachowanie się na każdym miejscu jest skutecznym, nie narzucającym się apostolatem. Chrześcijaninem jestem wszędzie, bo poważnie i godnie traktuję stosunek do Boga i do wiary.

To, co widzi człowiek oczami ciała, to, co rozumnie i dostrzega dzięki swej inteligencji, to, co czuje sercem, wszystko to jest dobre. Gdy opiewa piękno i wdzięk świata materialnego, gdy mówi o człowieku stworzonym na podobieństwo Boga, kiedy wychwala Boga Ojca i Jego obecność w historii, Franciszek dostrzega dobro wszelkiego stworzenia i raduje się tym: „I wszelkie dobro odnośmy do Pana Boga najwyższego i uznawajmy za Jego własność, i dziękujmy za wszystko Temu, od którego pochodzi wszelkie dobro. I On sam, najwyższy, jedyny i prawdziwy Bóg, niech ma, odbiera i otrzymuje wszelką cześć i uszanowanie, wszelkie uwielbienie i błogosławieństwa, wszelkie dziękczynienia i chwałę. On, który ma wszelkie dobro, który sam jest dobry” (Reguła niezatwierdzona, 17, 17-18).