foto. źródło
W mojej pasji odkrywania historii czasów biblijnych zawędrowałem do Kafarnaum. Grzebiąc w ziemi, sklejając skorupy, mierząc mury niejednokrotnie próbowałem w wyobraźni odtworzyć ludzi i wydarzenia z pierwszego wieku.
Co się działo w Kafarnaum? Tam Jezus wybierał uczniów, a więc tych, którzy mają iść za nim, tam ich powoływał. Tych pierwszych uczniów trudno zaszeregować do jakiejś grupy, analogicznej do współczesnej grupy wyznawców Chrystusa. Na pewno był to tworzący się Kościół. Czy można ich porównać do pierwszych kapłanów, czy zakonników, katechetów? Tu miałbym jeszcze większe wątpliwości; ale na pewno tworzyli Kościół, powołani do tego, żeby tworzyć Kościół.
I tak mi się to kojarzy – my też jesteśmy powołani przede wszystkim do tego by tworzyć Kościół. Różne mamy powołania, różne prace i obowiązki do spełnienia, cokolwiek robimy, do czego nas Pan Jezus powołał, mamy zawsze, tak jak apostołowie tworzyć Kościół.
Jest wiele refleksji, które mi się nasuwają wśród odkrywanych ruin w Kafarnaum. To, że Jezus głosił w tym miejscu, że czynił cuda w tej miejscowości; zwróćmy uwagę jak często w Ewangeliach, a chociażby w czytaniach mszalnych pada nazwa Kafarnaum. Czasem wynika to z poprzedniego fragmentu, który był czytany poprzedniego dnia.
Jezusowe głoszenie, Jezusowe cuda, tu Jezus powołuje swoich uczniów, tu gromadzi ich potem na osobności. Gdzie to było „na osobności”? Na to pytanie w pełni odpowiedziała dopiero archeologia. To było w pomieszczeniu, które św. Piotr odstąpił Jezusowi. I tam Jezus gromadzi swoich uczniów, tam im głosi, tam im tłumaczy, tam przychodzą też inni ludzie, tam się czasem tłoczyli do tego stopnia, że nikt nie mógł wejść. Nawet jeżeli Matka przyszła, to nie mogła się przecisnąć, dopiero przekazali Jezusowi: „Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze”. Właśnie na dworze, bo Jezus był wewnątrz. To pomieszczenie, które później było czczone, zamienione na kościół.
I my jesteśmy powołani. O tym wiemy od dawna. Ale to musimy sobie uzmysławiać codziennie dlatego, że nasze powołanie jest bardzo różne i powołani jesteśmy do bardzo różnych celów, do bardzo różnych rzeczy, tak jak powołanie apostołów było bardzo różne. Jeden chce od razu lecieć, tak jak był, tak jak stał. Jezus czasem gasił słomiany ogień, a czasem niektórych zachęcał, mobilizował. Czasem zwracał uwagę, co jest ważne w życiu, czy sieć i łódź, czy komora celna. Czasem trzeba było zmienić swoje życie. Czasem zostawić coś poza czym się świata nie widziało, czy ojca Zebedeusza, czy swe prace, czy swe pola.
Różne charaktery, różne osobowości, jedyne co ich łączy, to jest budowanie królestwa. A my? Cokolwiek robimy w naszym życiu, jakakolwiek jest nasza praca, chcemy zawsze dbać o to, żeby budować Chrystusowe królestwo. Chciejmy tak żyć, żeby Królestwo Boże rosło. Bo wiele rzeczy Jezus mówił o tym Królestwie – jest ono cenne jak skarb i jednorazowe jak uczta królewska. A jaki ma być nasz udział? Udział człowieka ma być taki, jaki jest udział ziarna, które kiełkuje i które rośnie, aż staje się drzewem. Modlimy się o to by przyszło Królestwo Twoje, to „przychodzenie”, stawanie się, to jest ten wzrost.
Jeżeli modlę się w modlitwie „Ojcze nasz” o przyjście Królestwa Bożego, to w jaki sposób ja przyczyniam się do tego wzrostu, do tego przychodzenia Królestwa Bożego? Co ja robię, żeby to królestwo Boże przychodziło, przychodziło i rosło, przychodziło wśród ludzi i wśród nas?