Spróbujmy zobaczyć, co takiego się dzieje, kiedy człowiek, świadomie lub bezwiednie, kogoś lub coś zawłaszcza. Wtedy zawłaszczonego człowieka (lub rzecz) niszczy: despotyzmem, tyranią, niesprawiedliwymi podejrzeniami. Można zniszczyć dziecko, gdy się oczekuje, że będzie kalką rodzicielskich marzeń, kiedy nieistotne będą jego pragnienia czy plany. Nawiasem mówiąc, ale to jest ważny nawias, tak dzieje się również w przypadku powołania kapłańskiego czy zakonnego. To powołanie można albo komuś wmawiać, można też zareagować wielkim oporem na powołaniową decyzję syna czy córki.
Kiedy człowiek karmi w sobie nadmierne oczekiwania wobec człowieka, sam siebie unieszczęśliwia i sprowadza cierpienie na wielu innych ludzi. Jest nam pewnie zwyczajnie żal przodowników pracy – bohaterów minionej epoki, którzy się pracą ponad ludzkie siły zwyczajnie wyniszczyli.
Ewangelia opowiada nam dziś liturgię błogosławieństwa Dziecka. Błogosławienie – czyli oddanie Bogu człowieka – najlepiej chroni przed wynaturzeniem żywionej do tegoż człowieka miłości. Także wszystko, co służy dobru człowieka można i warto pobłogosławić.
Opisana w Ewangelii liturgia uczy, że nie wolno zawłaszczać drugiego człowieka. Człowiekowi nie wolno powiedzieć: „Jesteś dla mnie najważniejszy”. W naszym życiu najważniejszy jest Bóg w Trójcy świętej Jedyny. Człowiek może być jedynie „bardzo” ważny. Znakiem miłości do dziecka, do kogoś, kto niestety mojej miłości nie odwzajemnia będzie powiedzenie: „Kocham cię, dlatego pozwalam tobie odejść”. „Kocham cię, dlatego pozwalam tobie ponieść konsekwencje twoich wyborów, ponieważ w ten sposób wzrastasz”. Jak bardzo trzeba oddać Bogu dziecko, żonę męża. Pod tym warunkiem będzie można się zwyczajnie drugim człowiekiem ucieszyć.