Obraz autorstwa jcstudio na Freepik

W pierwszą niedzielę grudnia rozpoczynamy Adwent, który kojarzy się nam przede wszystkim z przygotowaniem do świąt Bożego Narodzenia. Pierwsza Niedziela Adwentu to także początek nowego roku kościelnego, zwanego też rokiem liturgicznym. I znów popłyną ziemi ku niebu tęskne słowa: „Spuśćcie nam na ziemskie niwy”. Znowu człowiek z wielką tęsknotą zacznie spoglądać w stronę nieba z wołaniem: „Niebiosa, rosę spuszczajcie z góry”…

Ksiądz Janusz Pasierb napisał: „Adwent to świt. Adwent to daleki tłumny fryz pełen postaci i zdarzeń, nieczytelny i pozbawiony sensu, gdyby w Betlejem nie narodziło się Dziecko, któremu nadano imię Jezus, a którego Matką była Maryja. Adwent to pustynia, na której widać wyniosłą postać odzianą w skórę wielbłąda. Adwent to nasze życie. Adwent to liturgia. Adwent to czas przychodzenia Tego, który jest zawsze, znajomy i nieznajomy”.

Słowo „Adwent” (po łacinie adventus), oznacza właśnie przyjście naszego Pana i Zbawiciela, którego nieustannie oczekujemy, ciągle wypatrujemy i na to spotkanie każdego dnia się przygotowujemy. Do tej czujności zaprasza nas adwentowa liturgia.

W okresie Adwentu w szczególny sposób towarzyszy nam Maryja, którą nazywamy Patronką adwentowego czuwania. A to adwentowe czuwanie nie może być smutne, ono musi być mimo wszystko radosne – jak przed dwoma tysiącami lat – ponieważ zbliża się nasze zbawienie, przychodzi nasz Zbawiciel, pełen miłosierdzia i przebaczającej miłości. 

„Niebiosa, spuśćcie sprawiedliwego, jak rosę” – woła w tym czasie adwentowy prorok Izajasz (45,8). Kościół nasza Matka pragnie, by to wołanie trwało nadal, by ciągle w człowieku wzrastał głód Jezusa, pragnienie Jego przyjścia. By w szczególny sposób przyszedł w nadchodzące święta Bożego Narodzenia i znów się narodził pełen chwały, znów zamieszkał w naszych sercach. 

Mówi się: jaki Adwent, takie Boże Narodzenie. Jeżeli nie ma w życiu człowieka Adwentu, to nie ma też właściwego przeżycia świąt Bożego Narodzenia. Gdy dobrze, godnie i pobożnie nie przeżyjemy Adwentu i nie będziemy wyglądać za Jezusem, to Boże Narodzenie „przejdzie obok nas” i nie zostawi żadnego śladu w naszej duszy, w naszym życiu. Trzeba zatem wsłuchiwać się w głos Pana, bo wnet On przyjdzie i nie będzie zwlekał; co więcej, może On już stoi u drzwi twego serca, kołacze i mówi: „Jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3,20).

Ojciec Święty Benedykt XVI powiedział kiedyś: „Bóg jest dla nas prapoczątkiem, od którego pochodzimy, i jest także przyszłością, ku której zmierzamy. Obecność Jego w świecie już się zaczęła. W sposób ukryty jest On już teraz obecny; ale ta obecność dopiero się zaczęła, jeszcze się nie wypełniła, jest w trakcie ciągłego stawania się”. 

Adwent to też dzieje Boga i człowieka, w przyszłości bliskiej i dalekiej, do której nieustannie zmierzamy. Adwent to czas oczekiwania na Pana, czas naszej gotowości i nadziei. A to nasze spotkanie z Chrystusem zaczyna się od „otwarcia drzwi naszego serca” Odkupicielowi. Właśnie o to nieustannie prosił i o tym nam przypominał Sługa Boży Jan Paweł II. Skoro pokaźna część naszego ziemskiego życia minęła w blaskach jego pontyfikatu, w którym uczył nas Bożej mądrości, musimy zawierzyć nasze życie Bogu, zawierzyć do końca na wzór Najświętszej Maryi i św. Józefa. 

Nie osiągniemy w życiu nic, jeśli zabraknie naszego osobistego spotkania z Bogiem na modlitwie, na medytacji i na adoracji Najświętszego Sakramentu, niedzielnej Eucharystii. Trzeba sobie to dobrze uświadomić, bo jeżeli zabraknie naszej modlitwy i naszego zaproszenia dla Chrystusa, wówczas powtórzy tę w nas ta sama historia, tragedia „zamkniętych drzwi”, o czym napisał św. Jan Ewangelista: „Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli”. Jeżeli nasze serca będą szczelnie przed Nim zamknięte, to choćby się nam później wydawało, że dobrze przeżyliśmy święta, niestety będzie to tylko jeszcze jeden pusty zwyczaj. 

Potrzeba nam jakiegoś bodźca, by te wydarzenia stały się żywe w nas, by w naszym życiu przyniosły zbawienne owoce. Myślę, że słowa adwentowej pieśni pomogą nam w refleksji i staną się płynącą z serca osobistą modlitwą na czas tegorocznego adwentowego oczekiwania: 

„Kiedyś powróci Pan, obiecał to, 

powróci w noc, gdy się nie czeka Nań.
Kiedyś powróci Pan, obiecał to, 

niech twardy sen, nie zmorzy cię w tę noc.
Do Niego wołam w tęsknocie mej:
Boże, czy przyjdziesz już nocy tej?
Kiedyś powróci Pan, niech twardy sen, nie zmorzy cię w tę noc.

Niech świeci lampka twa,
byś drogę Mu do duszy swej jasno oświetlić mógł.
Niech lampka duszy twej,
wciąż jasno lśni, ażeby Pan odnalazł łatwo cię.
Do Niego wołam w tęsknocie mej:
Boże czy przyjdziesz już nocy tej?
Niech lampka duszy twej,
wciąż jasno lśni, by Pan odnalazł cię.

Czekaj Nań w sercu swym,
i nie łudź się, byś szczęście swe, mógł znaleźć poza Nim.
Czekaj Nań w sercu swym,
bo tylko z Nim dobroci blask rozjaśni dziś twój dom.
Do Niego wołam w tęsknocie mej:
Boże, czy przyjdziesz już nocy tej?
Czekaj Nań w sercu swym, by jasny był i dobry dziś twój dom”.