Obraz autorstwa wirestock na Freepik
Prośba o pomoc w pokusie, ma swoją kontynuację w prośbie o zachowanie od złego. Przypomina ona modlitwę Jezusa za uczniów: ‘Nie proszę ,abyś ich zabrał ze świata, ale być ich ustrzegł od złego” (J 17,15). Pobrzmiewa tu cały centralny temat historii zbawienia: Bóg ratuje cały swój naród i każdą jednostkę, która pragnie być wybawiona. Kto w ten sposób prosi o wyzwolenie, ten wie i uznaje, że tyko Bóg może ustrzec przed beznadziejnością i uratować w zagrożeniu przez zło.
Franciszek poszerza ostatnią prośbę modlitwy Ojcze nasz w taki sposób, w jaki poznał to z liturgii. Podobnie, jak ma to miejsce w emboliźmie, kontynuacji Ojcze nasz w ówczesnym sposobie odprawiania Mszy Świętej, prosi także o wyzwolenie od zła wszechczasów, czasu „przeszłego, obecnego i przyszłego”. Nie upiększa ani przeszłości, ani teraźniejszości, ani przyszłości. Całe nasze doczesne bytowanie jest zagrożone przez zło. Niech Bóg nas wybawi od winy dawnej i popełnionej; niech nas uwolni od obecnego uwikłania w zło i ustrzeże nas przed złem na przyszłość. Biedaczyna po prostu modli się :”ale nas zbaw ode złego: przeszłego, obecnego i przyszłego”. Wymienienie trzech okresów czasowych zamyka „Wykład modlitwy Ojcze nas” i stanowi paralelę do wezwania trzech Osób Boskich, wszystkie siedem próśb przechodzi bowiem u Franciszka w uwielbienie Boga w Trójcy Świętej. Biedaczyna kończy swój „wykład” uwielbieniem mówiąc „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu”.
Ile nadziei człowieka mieści się w siódmej i zarazem ostatniej prośbie Modlitwy Pańskiej! Ile wiary w moc Stwórcy! Ile miłości do Ojca Niebieskiego! Ostatnia prośba to wołanie o dar wolności, o wyciągniecie, o wyrwanie, o ratowanie z niewoli zła, o wydobycie z błota moralnego. Może nim być zło osobowe (szatan), zło fizyczne, duchowe, moralne, każde zło i niebezpieczeństwo, zło przeszłe, teraźniejsze i przyszłe. Szatan „od początku był zabójcą… jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8,44). Nigdy nie wolno mu wierzyć. Nadzieja jest w bogu, bo „każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, lecz Narodzony z Boga strzeże go, a Zły go nie dotyka. Wiemy, że jesteśmy z Boga, cały zaś świat leży w mocy Złego” (1 J 5,18-19). Walka trwa. Gołym okiem widać, że raz rządzi ludźmi dobro, drugi raz zło .Zło często jest krzykliwe, cnota nie potrzebuje wrzawy. Zło może nawet grozić, szantażować, ale nie powinno nam rozkazywać. I choć szatan został pokonany przez Jezusa, to jednak to zwycięstwo musi zaistnieć w życiu każdego człowieka przez akt jego woli, jego wybór, jego osobiste opowiedzenie się po stornie Boga. „Bóg stworzył nas bez nas, ale nie może zbawić nas bez nas” (św. Augustyn). Tak Bóg szanuje wolność człowieka. To tak wielka tajemnica, że nawet Bóg staje wobec niej z szacunkiem, nie chcąc jej naruszać, bo Bóg nie chce mieć przy sobie niewolników, tylko ludzi wolnych. „Kładę prze wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Boga swego” (Pwt 30,19-20). Wolność związana jest z wyborem dokonywanym w sercu człowieka. I dlatego na nic zdadzą się różne zewnętrzne formy wolności, jeśli nie będzie wewnętrznego wyzwolenia.
Pomocą w walce ze złem jest Maryja, „Niewiasta obleczona w słońce i księży pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12,1). W apokaliptycznej wizji czytamy, że „rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa” (Ap 12,17). Szatan nieraz, jak zły pies, więcej warczy niż kąsa, gdy w Maryi mamy ratunek. Stąd ciągłe wołanie Kościoła: „Przyjdź, Panie Jezu!”(Ap 22,20), bo będzie to stateczne wyzwolenie z mocy szatana i od wszelkiego zła.
I podobnie jak w poprzednich prośbach, tak i w tej chodzi nie tylko o dobro jednostki, ale o wolność całej społeczności ,całej rodziny ludzkiej. Dlatego wolności nie należy mylić z brakiem odpowiedzialności. Tam zaczyna się niebezpieczeństwo, gdzie rodzi się pokusa uchylania od obowiązków. Wolność jest darem, ale jest również zmaganiem (bp Karol Wojtyła). Prośba o wolność od złe jest wołaniem o dar mądrości. Zło buduje na łatwowierności, na naiwności i tchórzostwie ludzkim. Nieraz tak się rozgałęzia i tak wchodzi w struktury społeczne, że wiąże nawet prywatne interesy z politycznym zapleczem. Gdy rozkręci się upiorna machina terroru, nie ma pokoju na ziemi. Należy dążyć do tego, by życiem swoim umocnić wartości służące rozwojowi człowieka, a nie jego zniewoleniu. Konieczne jest poważne oczyszczenie sumień. Bez takiej postawy nie może być możliwości naprawy wyrządzonej krzywdy i zaprowadzenia ładu i pokoju na naszej ziemi; przez którą przeszło wiele burz dziejowych; zaprowadzenia ładu w rodzinie, w wiosce, w gminie, w mieście, w kraju. Prosząc o wolność od zła, modlimy się o łaskę prawdziwego pokoju, którego świat dać nie może: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży, serce wasze ani się nie lęka” (J 14,27). Po Modlitwie Pańskiej we Mszy Świętej o taki pokój prosimy Chrystusa: „Wybaw nas, Panie, od zła wszelkiego i obdarz nasze czasy pokojem. Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego zbawiciela, Jezusa Chrystusa” (Mszał rzymski, Embolizm).
Prosimy o wybawienie od złego .W naszej praktyce modlitewnej zwykle rozumiemy pod tym słowem wszelkie zło, także materialne: biedy choroby – ale głównie moralne. Prośba siódma Ojcze nasz łączy się zresztą poprzednią, w której błagamy, byśmy nie byli wystawieni na pokusę. Akcentuje ona osobę kuszącego. Prosimy o wybawienie od złego ducha, od kusiciela. Jezus pokonał szatana – kusiciela. Przez chrzest zostaliśmy obdarzeni owym Chrystusowym zwycięstwem jako naszym dziedzictwem. Przyszedł do nas Chrystus i zapanował w nas Jego Duch Święty. Jednakże nie należy zapomnieć o Jezusowym ostrzeżeniu, że zły duch może wrócić do człowieka, z którego został wyrzucony przez Boga. Jeżeli wnętrze jest puste, nie napełnione miłością i nie napełnione Bogiem, to wtedy jest w nim miejsce dla szatana.
Zbaw nas! Niech wróg nie odniesie nad nami wiecznego triumfu. Przeprowadź nas bezpiecznie przez ciemna dolinę życia i otwórz nam drzwi Nieba, gdzie nie będzie już trwogi, lęku i łez. Może zbyt rzadko mówimy dzisiaj o strasznej rzeczywistości piekła i może zbyt rzadko kierujemy nasze spojrzenie ku Niebu. A trzeba by na nowo przerazić się wieczną karą rozpaczy i nienawiści. I trzeba by na nowo zachwycić się nadzieją Nieba, aby móc mądrze przechodzić przez życie. Tak, jak czynili to święci: odważnie krocząc po ziemi, ale z sercem i głową w obłokach, przy Jezusie. Żyć w świadomości, że istnieje Niebo i piekło, to nauczyć się mądrego spojrzenia na wszystko to, co przynosi każdy dzień. To czuwać w bojaźni, by nie ogarnęła nas ciemność złego ,to wołać gorąco: „Ojcze, zbaw nas” i nie pozwól, by miejsce przygotowane dla nas w Raju od wieków – na wieki pozostało puste! I jedno jest tylko jedyne szczęście – osiągnąć zbawienie (Z. Szymonek).
Wybaw nas, Ojcze, od złego – od złego ducha i od moich własnych złych pragnień – od moich chciwości, zazdrości, pychy i wszelkiego braku miłości. Wybaw nas, Ojcze, od pustki i bezsensu, od miałkości i nijakości, a daj nam udział w Twojej Miłości ,która czyni nas jednością w Chrystusie – jednym ludem w Chrystusie, z Tobą pojednany, usynowionym, dziedzicem Twego Królestwa. „Albowiem Twoje jest Królestwo i moc, i chwałą na wieki wieków. Amen” (S. Grabska).
Tam, gdzie jest grzech ,jest również i szatan, który człowieka do niego namówił, albo pośrednio albo bezpośrednio. Również tam, gdzie odzywa się pokusa jego obecności nie da się wykluczyć, gdyż albo osobiście naciera on na wolę człowieka albo za pośrednictwem swych sideł. On to prowadzi człowieka do śmierci duchowej (por. Mdr 2,24). On jest naszym przeciwnikiem i kusicielem w najwyższym stopniu (por. Mt 4,3). Począwszy od pierwszego grzechu na świecie – prarodziców i od zbrodni Kaina (por. Rdz 4,7) nie zaprzestaje on swojej walki (por. Ap 12,7) i zakładania sowich sideł, aby uwieść człowieka (por. Ef 2,2) i podbijając go pod swoje panowanie (1 Tm 3,7). Posiada on również swój tron, tj. miejsce z którego może swobodnie działać i wydawać swoje rozkazy (por. Ap 2,13), a także swoją armię, składającą się z „aniołów szatana” (por. Mt 25,41). Uwodzi on cały świat, tak że na skutek swego panowania nad grzesznikami jest „władcą tego świata” (J 12,31), w którym ma możność używania przedziwnych mocy, by wywierać potężny wpływ na różne ludzkie skupiska (Łk 4,6). „Cały świat leży w jego mocy” – pisze św. Jan (1 J 5,19) i stąd można go nawet nazwać „bogiem tego świata” (2 Kor 4,4).
Między szatanem a Chrystusem, między ciemnościami a światłem, kłamstwem a Prawdą, „śmiercią” a „Życiem” istnieje ustawiczne napięcie, ale i walka, gdyż „Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieło diabła” (1 J 3,8) i wyrzucić go. I chociaż „władca tego świata został osądzony” (J 16,11) i wie on, że czas jego działalności jest ograniczony (Ap 13,5), ot jednak nie chce ustąpić dobrowolnie i pragnie nadal prowadzić swój bój (por. Ef 6,11.16).
Moc naszego Jezusa i Pan zwalcza go ustawicznie. I w rzeczywistości został on już pokonany przez sam fakt Wcielenia Syna Bożego i Jego działalności, a zwłaszcza przez Jego mękę: „Teraz odbywa się sąd nad światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony” (J 12,31); „bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten co dniem i nocą Oskarze ich przed Bogiem naszym” (Ap 12,10). Całkowita jednak porażka spotka go w dzień Paruzji: „A diabła, który ich zawodzi, wrzucono do jeziora ognia i siarki” (Ap 20,10). Jeżeli jeszcze nadal jest on aktywny, to dlatego, że królestwo Chrystusa tu, na ziemi, znajduje się w stawie nieprzerwanej walki, ale moc złego ducha została znacznie osłabiona (por. 1 Kor 15,24-25), tak ze od chwili Wcielenia nie ma on już żadnej władzy nad tymi, którzy są zjednoczeni z Chrystusem i przez Niego oczyszczeni, gdyż „zwyciężyli dzięki krwi Baranka” (Ap 12,11). Zwyciężyli także Jego uczniowie, którzy z Nim zjednoczeni wspólnie z nim triumfują (por. 1 J 2,13-14): ‘Wy, dzieci, jesteście z Boga i zwyciężyliście ich, ponieważ większy jest Ten, który z was jest, od tego, który jest na świecie” (1 J 4,4). Teraz nie chodzi już o samo wybawienie z niewoli, gdyż „On uwapnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów” (Kol 1,.13-14), ale o to, byśmy trwając w Chrystusie, stale zwyciężali namowy złego ducha i „wyrywali się z sideł diabła” (2 Tm 2,26). I oto tu tkwi istotna myśl teologiczna siódmej prośby Modlitwy Pańskiej; jako dzieci Boże zostaliśmy wybawieni z niewoli złego ducha, ale jego wpływ stale nam zagraża: „Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając, kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawiajcie się jemu” (1 P 5,8n).
On tyle razy spowodował już w naszej duszy winę i grzech wobec Ojca! Tyle razy wtrącił w pokusę i tyle razy przyczynił się do zaistnienia w naszym życiu wszelkiego rodzaju zła! Żyjemy na tym świecie, na którym wszędzie pozakładane są jego sidła i na którym musimy żyć spełniając wyznaczoną nam przez Ojca niebieskiego naszą rolę (por. J 17,15), przy czym bardzo często działa on w sposób niewidoczny i podstępny zasiewając swój „chwast” (Mt 13,39). I trzeba tu jeszcze podkreślić, że stosunek „sił” między jego a naszymi możliwościami wychodzi zawsze na jego korzyść. Pomoc Boga ojca jest tu konieczna. Tylko w Ojcu możemy znaleźć bezpieczną oazę, do której on – „Zły” – nie ma żadnego przystępu i od której musi się trzymać z daleka. Walka z nim rozpoczęła się w raju. Już wówczas została wprowadzona nie przyjaźń miedzy nim a niewiasta, tj. stan ustawicznego napięcia i zarazem został podpisany wyrok na niego: „ono zmiażdży ci głowę”. „Niewiasty” ani Jej „Potomka” nie był w stanie zniszczyć. Nie jest także w stanie zniszczyć tej „Niewiasty” – której Maryja jest prototypem Kościoła, chociaż „wąż za niewiastą wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby Ją rzeka uniosła” (Ap 12,6). Oto dlaczego „rozgniewał się smok na Niewiastę i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi co strzegą przykazań Boga „i mają świadectwo Jezusa” (Ap 12,17). Jest to walka o zasięgu kosmicznym – przeciw Zwierzchnościom, przeciw władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich (Ef 6,12). „Smok” na każdego z potomków „Niewiasty” tj. Kościoła, podpisał wyrok potępienia. Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak uciec się o pomoc do Ojca i w rzewnym wołaniu zanosić do Niego ustawiczne błaganie „ale nas zachowaj ode złego!”.
Z wielu powodów Modlitwa Pańska jest niezwykle oryginalna. Ma ona też wiele wspólnego z niektórymi modlitwami żydowskimi, jednakże Jezus sformułował myśli w sposób niezwykle zwięzły. Podziwiamy w niej logikę a także formę literacką. Ale zdumienie wywołuje treść. Jeżeli porównamy Ojcze nasz z modlitwami judaistycznymi czy należącymi do ówczesnego świata greckiego, to uderza niezwykła oszczędność słów. Modlący mają świadomość, że Ojciec już wcześniej wie, czego potrzebują (Mt 6,8). Dlatego w Modlitwie Pańskiej nie ma wielomówstwa . uderza ponadto w Ojcze nasz duch uniwersalizmu. Uczniowie Jezusa wzywają Boga jako Ojca wszystkich ludzi.. Zaimek „nasz”, położony zaraz na początku, łączy w jedność duchową wszystkich wyznawców Chrystusa, niezależnie od tego, czy ktoś odmawia ją „prywatnie”, czy razem z innymi. Taka modlitwa wyklucza egoizm, a wprowadza w jedną rodzinę dzieci Bożych, ożywionych wspólną miłością. Modlitwa ta zbliża nas do Ewangelii albo raczej nam ją przybliża. Jest jej streszczeniem. Wszystko w niej mówi o Dobrej Nowinie przyniesionej przez Jezusa. Wprowadza nas poza to wszystko, co przemijalne, i wznosi na wyżyny, gdzie pozostajemy sam na sam z Bogiem. A mimo wszystko ziemia nie znika z naszego pola widzenia, gdyż druga połowa tej modlitwy odnosi Siudo życia ziemskiego, chociaż ujętego w perspektywie wieczności. Zarówno forma Ojcze nasz, jak i treść powodują, że jest to modlitwa dla wszystkich i na wszystkie czasy.
„Kończąc modlitwę mówisz: Amen, potwierdzając tym Amen, czyli «Niech się tak stanie», całą treść modlitwy, jakiej nauczył nas Pan” (św. Cyryl Jerozolimski, †386). „Amen” wypowiedziane na końcu Modlitwy Pańskiej wyraża potwierdzenie jej treści. A więc, że Bóg jest naszym Ojcem, że wyrażamy Mu nasze uwielbienie, czcząc Jego Imię, ujawnione najpierw Mojżeszowi, a potem objawione nam przez Jezusa Chrystusa, a przez nas udostępnione – drogą ewangelizacji – innym ludziom i narodom. Jak Ojcze nasz jest ‘skrótem całej Ewangelii” (Tertulian), „skrótem przykazań”, „Amen” jest nie tylko zamknięciem „Modlitwy”, ale i jej skrótem. Hebrajski ten wyraz, spotykamy często na kartach Pisma Świętego, wypowiedziały nieraz i najświętsze usta Jezusa, Zbawiciela. Kościół pragnąc zachować „amen” w takiej formie, w jakiej wypowiedział je Bóg do ludzi, nie przełożył tego słowa na inne języki, lecz pozostawił w takim brzemieniu, w jakim występowało pierwotnie.
Słowo to można by zastąpić słowem fiat – niech się stanie! A fiat spływało często z ust Bożych: w początkach i na końcu Objawienia. „Amen”, słyszymy w Apokalipsie, która jest jakoby wypełnieniem Księgi Rodzaju. „Fiat” brzmi też momencie Wcielenia, kiedy usta Dziewicy – Matki wypowiadają przyzwolenie. To „Amen” Matki jest cechem „Amen” Ojca, mocą którego światło gwiazd wzeszło z nicości, by milionami milionów, miliardami miliardów błyszczeć na niebieskim stropie i wieńczyć otchłanie ziemskiej nocy (św. Teresa).
Słowo to jest ostatecznym zatwierdzeniem tego wszystkiego, co je poprzedza; jest krótkim, ale mocnym „przytaknięciem woli; jest uroczystą pieczęcią nadającą wyrażonej obustronnie woli ostateczne wykończenie i potwierdzenie. Tak pojmowali „amen” chrześcijanie współcześni św. Hieronimowi. Podaje on, że rozbrzmiewało z taką potęgą pod sklepieniami rzymskich bazylik, że rozlegało się niby głos grzmotu. I dziś powinno ono bić w niebo z podobną siłą i z podobną radością, z jaką rozbrzmiewało w apokaliptycznym widzeniu św. Jana apostoła: „A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicze swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc «Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!»” (Ap 7,11-12). Słowo to nabrzmiałe treścią, jako streszczenie streszczenia, jako synteza syntezy, jako skrót skrótu, jest u dziecka Bożego nie tylko pełnym przyzwoleniem woli na to wszystko, co zostało przed Ojcem rozważone, nie tylko zatwierdzeniem wszystkich próśb, jakie zostały Ojcu przedłożone, ale i przypomnieniem, że Ojcze nasz ma pochodzić nie z warg, ale z serca; że to nie deklamacja, ale zdecydowany ruch ku Ojcu; że to nie puste słowo, ale zewnętrzny wyraz gorącego pragnienia serca, by ziściły się prośby modlitwy. Jak z głębi skały wypływa czysty, krystaliczny zdrój wody, tak z głębi duszy płynie pełne świeżości i serdeczności: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”. I kiedy to mówią usta, serce i dusza wypowiada razem radosne „Amen” i jakby pod wtór harfy towarzyszy swoim „Amen” każdemu słowu ust (św. Augustyn).
Bo Ojcze nasz nawet wtedy gdy zostało dobrze zrozumienie, Mozę się niestety stać gołym wyznaniem, może pozostać oderwaną teorią, może być tylko pustą deklaracją! Wyznawcy Chrystusa nieraz mówią, Anie czynią. A przecieknie każdy który mówi: „Nie każdy, który mi mówi: «Panie, Panie», wejdzie do królestwa niebieskiego” (Mt 7,21). „Amen” – to przejście z dziedziny mówienia w dziedzinę czynu; „Amen” – to koniec w wahaniu i chwianiu sięw tę i w ową stronę; „Amen” – to wybranie określonego kierunku, to energiczna decyzja, to zdecydowany czyn! Tylko takie „Amen” zbliży ans do Ojca; takie tylko umożliwi realizację próśb Modlitwy Pańskiej. A ponieważ takie „Amen” domaga się bohaterstwa, zdecydowanej odwagi, żelaznej konsekwencji, przeto zawiera ono w sobie krótkie, ostatnie błaganie. „Amen”! Tak Ojcze, niech tak będzie! Niech wstąpi do serca odwaga; niech okrzepną siły ducha; niech ręka Twoja podtrzymuje dziecię, co wraca do Ciebie!
„Amen” nie tylko zamyka modlitwę, ale przenosi ją przed tron Ojca niebieskiego, dając nam radość i nadzieję. Niech się tak stanie Ojcze! … „Amen, Amen!”…