Choroba i cierpienie brata Roberta, znanego nam tylko z jednej wzmianki w „Źródłach Franciszkańskich”, stały się okazją do tego, że ukazał mu się św. Franciszka, w konsekwencji czego chory został uzdrowiony, a i bracia mający wyruszyć na misje doznali umocnienia.
Brat Robert przebywał w klasztorze w Neapolu. Od wielu lat był niewidomy. Na jego powiece wyrosła wielka narośl, co sprawiało mu wielki ból przy zamykaniu i otwieraniu oczu. Właśnie w tym klasztorze zgromadziło się wielu braci, by tu przygotować się do pracy na niwie Pańskiej w różnych częściach świata. Aby zachęcić ich do gorliwości w służbie Panu i Kościołowi, ukazał się im Seraficki Ojciec i nowym cudem – uzdrowieniem brata Roberta – dodał im siły i stałości w postanowieniach.
Pewnej nocy, gdy brat Robert leżał już śmiertelnie chory, zebrani bracia odmawiali modlitwy za umierających. A gdy już polecono jego duszę Bogu, nagle zjawił się św. Franciszek w towarzystwie doskonałych w świętości braci. Byli to: święty brat Antoni, brat Augustyn (późniejszy minister w Terra di Lavoro) i brat Jakub z Asyżu (prawdopodobnie to on miał widzieć ulatującą do nieba duszę św. Franciszka). Ci bracia, ponieważ doskonale naśladowali Biedaczynę za życia, dlatego też – co czytamy w „Życiorysie większym św. Franciszka” – są także jego towarzyszami po śmierci.
Franciszek wziął wtedy nóż, odciął narośl, przywrócił Bratu Robertowi pierwotny wzrok i tym samym wyrwał go ze śmiertelnego uścisku. Seraficki Ojciec rzekł wówczas do niego: „Synu, Robercie, łaska, jaką uczyniłem, jest znakiem dla braci, udających się do dalekich narodów, iż ja będę szedł przed nimi i będę kierował ich krokami”. Dodał też: „Niech idą radośnie i niech ochotnym sercem spełnią nałożone sobie posłuszeństwo! Niech się cieszą synowie posłuszeństwa, szczególnie ci, co porzucają własną ziemię, zapominają o ziemskiej ojczyźnie, gdyż będą mieć przemyślnego wodza i troskliwego przewodnika!”.
Tu właśnie „Źródła Franciszkańskie” zawierają „Traktat o cudach św. Franciszka z Asyżu”, którego autorem jest brat Tomasz z Celano. Dzieło to składa się z 19 rozdziałów i można je podzielić na pięć bloków tematycznych. Pierwszy mówi o zasadniczym cudzie św. Franciszka, jaki było powstanie Zakonu Braci Mniejszych. Drugi poświęcony jest stygmatyzacji. Trzecia blok zawiera liczne opisy cudów dokonanych za życia Franciszka, a czwarty – najobszerniejszy – relacjonuje cuda dokonane przez Ojca Franciszka po jego chwalebnej śmierci. W ostatniej zaś części autor dzieła wyjaśnia powody, dla których zdecydował się na napisanie takiego dzieła. Inaczej mówiąc, traktat ten stanowi katalog cudów, którego celem jest przede wszystkim rozbudzenie pobożności. Dzieło to jest zarazem świadectwem rozwoju kultu św. Franciszka z Asyżu.
Dziełko opisuje dokonane za wstawiennictwem Świętego Ojca wskrzeszenia zmarłych, uzdrowienia chorych na wodną puchlinę i paralityków, uratowanie rozbitków, uwolnienie z więzień zakutych w kajdany, a także uwolnienie od niebezpieczeństw przy porodzie, uzdrowienia niewidomych i głuchoniemych, trędowatych i cierpiących na krwotok, obłąkanych i opętanych, kalekich.
Tej Bożej mocy w swym życiu za wstawiennictwem Serafickiego Ojca doświadczali różni ludzie, m.in. sparaliżowana kobieta z Gubbio i pewna dziewczynka z Arpino (dręczona nadto przez złego ducha), cierpiąca na padaczkę Ubertina z Poggibonsi; miotani nawałnicą żeglarze z Ankony, fałszywie oskarżony o kradzież Grek w Romanii, brzemienne kobiety, a także sami bracia mniejsi: wspomniany brat Robert, brat Jakub z Rieti, brat Jakub z Iseo; rycerze, szlachcice, duchowni, dorośli i dzieci.
„Gdy jeszcze błogosławiony Franciszek żył w ciele, pewien brat cierpiał na straszną chorobę, wskutek której cały rzucał się na ziemię tak, iż cały skręcał się niczym w pierścień. Albowiem czasem cały rozciągnięty i sztywny, chociaż miał stopy na równi z głową, wyskakiwał w górę na wysokość wzrostu mężczyzny, a spadając natychmiast na ziemię, tarzał się z pianą na ustach. Święty Ojciec ulitował się na wskroś nad jego cierpieniem, a zmówiwszy nad nim modlitwę, uzdrowił go znakiem krzyża tak, iż żadnych dolegliwości tej choroby potem nie odczuwał” (3 Cel 195).
„Syn pewnego szlachetnego ojca – jak czytamy u świętego Bonawentury – niewidomy od urodzenia, dzięki zasługom świętego Franciszka otrzymał upragniony wzrok. Ze względu na ten fakt otrzymał imię Illuminat [tzn. oświecony]. Gdy był w wieku młodzieńczym, wstąpił do zakonu świętego Franciszka, okazując wdzięczność za wyświadczone mu dobrodziejstwo. Tak rozwijał się w świetle łaski i cnoty, że wydawał się być synem prawdziwego Światła. Dzięki ustawicznej opiece świętego ojca święte życie zakończył jeszcze świętszą śmiercią” (1 B 6).
Doktor Seraficki święty Bonawentura, po wyliczeniu i zrelacjonowaniu licznych cudów, kończy swe dzieło znamienną prośbą o wstawiennictwo Biedaczyny:
„O chwalebny nosicielu stygmatów Chrystusowych, Ty już triumfujesz w chwale krzyża, ponieważ rozpoczynając od krzyża, postępowałeś zgodnie z zasadami krzyża, dzięki krzyżowi osiągnąłeś doskonałość, a teraz przez świadectwo krzyża ukazujesz wszystkim wierzącym, jak wielką chwałą cieszysz się w niebie. Niech bezpiecznie idą za Tobą ci, którzy »wychodzą z Egiptu«, ponieważ »po rozdzieleniu morza« laską Chrystusowego krzyża »przejdą pustynię«, a »przekroczywszy Jordan« śmiertelności, dzięki cudownej mocy krzyża wejdą »do obiecanej ziemi żyjących«. Niech nas tam prowadzi prawdziwy Wódz ludu i Zbawiciel, ukrzyżowany Jezus Chrystus, dzięki zasługom sługi swego Franciszka, na cześć i chwałę Boga”.
Święty Franciszku, obdarzony mocą czynienia cudów – módl się za nami.