Obraz autorstwa senivpetro na Freepik
Według Biblii praca należy do sedna ludzkiej egzystencji i dlatego jest czymś normalnym, tak że nie zostało sformułowane na jej temat żadne szczegółowe przykazanie dekalogu, lecz tylko pośrednio jest zawarty w nim obowiązek pracy: odpoczynek ma nastąpić po sześciu dniach pracy (por. Wj 20,8-11).
Człowiek powinien pracować, skoro w opisie stworzenia świata Bóg, którego obrazem jest człowiek, jest przedstawiony jako działający przez sześć dni. I stąd w Biblii każda praca, także fizyczna, jest oceniona bardzo wysoko, a Księga Przysłów (por. 6,6-11; 23,4-5; 30,7-9) i Księga Mądrości Syracha (por 22,1-2; 31,1-9) zawiera liczne pochwały dla ludzi pracowitych i nagany dla leniwych, którymi tak się brzydzi: A każdy, kto go uchwyci, otrząśnie rękę (Syr 22,2).
Pismo Święte jednak zobowiązuje nas do rozsądku i umiaru w pracy i ostrzega nas przed przesadą, przed uczynieniem z pracy celu życia, a z siebie robotów (por. Koh 4,4-6). Praca nie może być narkotykiem, prowadzącym do zapomnienia o wszystkim: o sobie samym, o innych ludziach – zwłaszcza najbliższych – a nawet o Bogu, w imię namiętnie osiąganych celów. Chociaż Ewangelia nie mówi nam tego wprost, to jednak Chrystus przyjął ten zdrowy pogląd na sprawę pracy i dlatego, czytając Ewangelię, wyczuwa się, że praca ma bardzo wysoką wartość w życiu ludzkim (por. Mt 25,14-30). Mimo tego jednak najważniejsza jest sprawa wejścia do Królestwa Bożego i dlatego, gdyby ktoś troszczył się o sprawy pracy i bogacenia się aż do utraty Królestwa Bożego, straci wszystko, choćby cały świat już posiadał (por. Łk 9,25). Wobec bezcennej wartości Królestwa Bożego wszystko schodzi na dalszy plan.
Do zdrowo pojętej pracowitości najbardziej przekonuje nas postawa Jezusa wobec pracy: sam Jezus pracował fizycznie (por. Mk 6,3) jako młodzieniec i człowiek dorosły w warsztacie swojego opiekuna św. Józefa aż do czasu swej wytężonej pracy nauczycielskiej. A Jego apostoł św. Paweł, który – prowadząc niezmordowaną działalność apostolską – wykonuje zawód tkacza namiotów (por. Dz 18,3), kieruje do nas twarde słowa : Kto nie chce pracować, niech też nie je (2 Tes 3,10).
Jasne światło na tę kwestię rzucił Ojciec Święty Jan Paweł II w swojej encyklice o pracy ludzkiej – Laborem exercens – wydanej 14 września 1981 r. We wstępie do niej czytamy, że człowiek ze swojej pracy ma spożywać chleb codzienny i poprzez pracę ma się przyczyniać do ciągłego rozwoju nauki i techniki, a zwłaszcza nieustannego podnoszenia poziomu kulturalnego i moralnego społeczeństwa, w którym żyje jako członek braterskiej wspólnoty. Praca bowiem oznacza każdą działalność, jaką człowiek spełnia, bez względu na jej charakter i okoliczności, to znaczy każdą działalność człowieka, którą za pracę uznać można i uznać należy pośród całego bogactwa czynności, do jakich jest zdolny i dysponowany przez sama swoją naturę, poprzez samo człowieczeństwo. Człowiek bowiem stworzony na obraz i podobieństwo samego Boga, ustanowiony, aby ziemię czynić sobie poddaną, jest przez to od samego początku powołany do pracy. Praca wyróżnia go spośród reszty stworzeń, których działalności związanej z utrzymaniem życia nie można nazywać pracą – tylko człowiek jest do niej zdolny, i tylko człowiek ja wykonuje, wypełniając równocześnie pracą swoje bytowanie na ziemi. Tak więc praca nosi w sobie szczególne znamię człowieka – a znamię to stanowi jej wewnętrzną kwalifikację, konstytuuje niejako samą jej naturę.
„Miłuj Boga potem swego czoła i trudem swoich rąk” – mawiał św. Wincenty a Paulo. A św. Filip Nereusz często powtarzał swoim słuchaczom: „Kochani, wiedzcie, że niebo nie jest stworzone dla leniuchów”. Nasze chrześcijaństwo domaga się od nas trudu, pracy, wysiłku i świętego życia. Człowiek jest Bożym pracownikiem, musi zarobić na kawałek chleba i na miejsce w niebie, na swoje życie i na swoja wieczność. Nasza praca ma sens, gdy pracujemy dla Boga. W przeciwnym razie jest bezowocna.
Praca ma bowiem dopomagać człowiekowi, by stawał się lepszym, duchowo dojrzalszym, bardziej odpowiedzialnym, aby mógł spełnić swoje ludzkie powołanie na tej ziemi, zarówno sam, jako niepowtarzalna osoba, jak też we wspólnocie z drugimi, a nade wszystko w tej podstawowej ludzkiej wspólnocie, którą jest rodzina… Racja bytu rodziny jest jednym z podstawowych wyznaczników ekonomii i polityki pracy…
„Nie dajcie się uwieść pokusie, że człowiek może odnaleźć siebie, wyrazić siebie, odrzucając Boga, wykreślając modlitwę ze swego życia, pozostając przy samej tylko pracy w złudnej nadziei, że same jej wytwory bez reszty nasycą wszystkie potrzeby ludzkiego serca. Nie samym chlebem żyje człowiek! (por. Mt 4,4)” – apelował do Polaków papież Jan Paweł II (Częstochowa, 6 VI 1979).
Podjął ten temat kilka lat później, pytając: „czy nie został zagubiony właściwy sens pracy? I czy u podstaw tego „zagubienia” nie znajduje się zapomnienie o tej podstawowej zasadzie, która kierowała pracowitością i gospodarnością Polaków tam, gdzie ona się okazywała… Ta zasada prosta, benedyktyńska: módl się i pracuj. Bo praca, jak uczył niezapomniany Kardynał Stefan Wyszyński, ma dwa cele: udoskonalenie rzeczy i udoskonalenie człowieka pracującego… ma być tak wykonywana, by w jej wyniku człowiek stawał się lepszy. Dzieje się tak, gdy realizowana jest rada św. Pawła: cokolwiek czynicie, z serca wykonujcie jak dla Pana, a nie dla ludzi, świadomi, że od Pana otrzymacie dziedzictwo jako zapłatę (Kol 3,23-24)” (Szczecin, 11 VI 1987).
„Jeżeli chcecie być ludźmi szczęśliwymi – mówiła Matka Teresa z Kalkuty – powinniście mieć serca pełne miłości, która będzie się wyrażała w działaniu, w służbie drugiemu człowiekowi”. Praca jest bowiem rozwijaniem w sobie miłości, kształceniem, wspaniałą sposobnością do wypowiedzenia Bogu naszej miłości ku Niemu. W pracy bowiem człowiek staje się „sługą wiernym i roztropnym” Boga, na wzór owego sługi ewangelicznego, którego postawił Pan nad rodziną swoja, aby zapewnił jej miarkę pszenicy czasu odpowiedniego.
Ułożony z delikatnym smakiem bukiet kwiaciarki jest piękny, ale niezręczny bukiet dziecka z polnych kwiatów, przygotowany z wielką miłością jest nieskończenie cenniejszy dla mamy i taty. Mało ważne jest, czy budujesz, tworzysz coś wspaniałego, czy wykonujesz zwyczajną szarą robotę, byleś to robił z wielkim sercem, byleś to robił jak potrafisz najsolidniej, a jesteś wielkim w oczach naszego Ojca w niebie, zwłaszcza jeżeli ją świadomie ofiarujesz. Bogu nie możesz ofiarować byle czego.