Obraz autorstwa Freepik

O reklamie po franciszkańsku
O łączeniu i zbieraniu ludzi, czyli connecting people (łącząc ludzi). 

Tak zachwala swoje usługi producent telefonów komórkowych. Że łączy ludzi przy pomocy swoich urządzeń. Rzekłbym, że raczej umożliwia zrealizowanie połączenia. Zazwyczaj, gdy mówimy, że coś nas z kimś łączy, zaczęło łączyć, albo też wskutek czegoś już nas z kimś łączy niewiele albo zgoła nic, mamy jednak na myśli sprawy ważniejsze, aniżeli możliwość zadzwonienia z dowolnego miejsca, czy wysłania SMS-a. Ludzi łączą przeżycia, uczucia, dzielone wartości, idee, wiara, dobro. Może jednak spece od reklamy się nie mylą, w błędzie natomiast pozostaję ja? Telefon komórkowy pozwala na kontakt natychmiastowy. Czasem jest to prawdziwym Bożym błogosławieństwem, jednak bywa i tak, że brakuje niekiedy czasu na namysł. Czy łączą nas jeszcze wielkie idee i sprawy? Od czasu do czasu pewnie tak. A na co dzień? Na co dzień wydajemy się zmęczeni wielkimi sprawami. Wprawdzie w tyle głowy odczuwamy, że są to rzeczy warte uwagi i wysiłku, dlatego tłumaczymy się brakiem czasu czy zdolności, zwalamy winę na ciężkie czasy albo zwyczajnie każemy sobie dać spokój. Ideałem staje się normalność, normą natomiast – postępowanie większości czy nawet ogółu. Mówimy przecież, że w określony sposób postępują wszyscy, że mamy problemy takie jak wszyscy. Na nasze decyzje wpływa postępowanie innych. Nie uogólniam, ale często tak się właśnie dzieje. Chyba nawet nie może być inaczej, skoro telefonia komórkowa stała się zjawiskiem masowym. Telekomunikacja komórkowa, jak wszystko, co stworzone, samo z siebie nie jest ani dobra, ani złe. Wszystko zależy od użytku, jaki z niej oraz z jakiegokolwiek innego narzędzia zostanie przez człowieka zrobiony. Jednak przy takiej masówce trudno raczej o głębokie więzi i wielkie idee. Płycizna zadowala się zbieraniną, której utworzenie nie wymaga dużo czasu. Więzi muszą przejść próbę czasu. Tworzą się wtedy, kiedy ludzi łączą szczególne chwile. Wspólnota wytwarza się wokół wartości, w stronę której patrzą do niej należący. Oto jak Celano opowiada o przyłączeniu się do Franciszka pierwszych jego braci: (…) Pewien człowiek z Asyżu, mający pobożnego i prostego ducha, jako pierwszy zbożnie naśladował męża Bożego. Po nim brat Bernard, przyjąwszy poselstwo pokoju, ochoczo podążył za świętym Bożym, celem zarobienia na królestwo niebieskie. Przyjmował on często świętego ojca pod dach, widział i obserwował jego życie i obyczaje, sycił się wonią jego świętości, przejął się bojaźnią Bożą i wzbudził w sobie zbawiennego ducha. Widywał go, że modlił się przez całą noc, że bardzo mało sypiał, że wielbił Boga i chwalebną Dziewicę Matkę Bożą, dziwił się i mówił: Prawdziwie ten człowiek pochodzi od Boga. Przeto pospieszył sprzedać wszystkie swe dobra i rozdał je ubogim, nie rodzicom, a przyjąwszy zasadę doskonalszej drogi życia, wypełnił radę świętej Ewangelii: Jeśli chcesz być doskonałym, idź, sprzedaj wszystko, co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, potem, przyjdź i chodź za mną. Dokonawszy tego, przyłączył się do świętego Franciszka, przyjmując jego życie i ubiór. Był z nim zawsze, aż do czasu pomnożenia się liczby braci, kiedy to na rozkaz czcigodnego Ojca został wysłany do innych regionów. Jego nawrócenie do Boga stało się wzorem dla nawracających się co do sprzedania własności i rozdania jej ubogim. A święty Franciszek bardzo się ucieszył z przybycia i nawrócenia tak zacnego męża. Widział, ze Pan troszczy się o niego, skoro dał mu tak koniecznego towarzysza i wiernego przyjaciela. Zaraz i drugi Asyżanin poszedł za nim, wielce godzien pochwały za swoje postępowanie jako że to, co święcie rozpoczął, po krótkim czasie jeszcze święciej ukończył. A po nim niezadługo brat Idzi, mąż prosty i prawy oraz bojący się Boga, który przez długi czas żyjąc święcie, sprawiedliwie i pobożnie, pozostawił nam przykład doskonałego posłuszeństwa, pracy ręcznej, życia samotnego i świętej kontemplacji. Do nich dołączył jeszcze ktoś jeden, zaś brat Filip dopełnił liczby siedmiu. Pan dotknął jego ust kamykiem czystości, iżby mówił o Nim przyjemnie i słodko GO wysławiał, a także by rozumiał i wyjaśniał Pismo święte, chociaż się nie uczył, naśladując w tym Apostołów, którzy choć prości i nieuczeni, mieli zostać książętami wśród Żydów (1Cel 10). Reklama przypisująca samemu tylko urządzeniu (skądinąd znakomitemu) moc łączenia ludzi, grzeszy jednak nadmiernym optymizmem. Inna sprawa, że urządzenie znakomicie wstrzeliwuje się w oczekiwania sporej rzeszy konsumentów, którym wystarcza niezbyt duchowo angażujące zebranie się razem. Może to też jest jakiś wyznacznik naszych czasów? Czasem łączymy się w wielką wspólnotę, pod wpływem radosnych i bolesnych uczuć. Łączymy się jednak na trochę, na chwilę, niechby i długą. W tej łączności trudno nam jednak wytrwać i tego stanu rzeczy nie zmieni żadne super urządzenie. Utworzenie i zachowanie jedności jest sprawą dosyć angażującą. Posłuchajmy na koniec pouczenia Ojca Franciszka: Wszyscy, którzy miłują Pana z całego serca, z całej duszy i umysłu, z całej mocy (por,. Mk 12, 30) i miłują bliźnich swoich jak siebie samych (por. Mt 22, 39), a mają w nienawiści ciała swoje z wadami i grzechami, i przyjmują Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa, i czynią godne owoce pokuty: O, jakże szczęśliwi i błogosławieni są oni i one, gdy takie rzeczy czynią i w nich trwają, bo spocznie na nich Duch Pański (por. Iz 11, 2) i uczyni u nich mieszkanie i miejsce pobytu (por. J 14, 23), i są synami Ojca niebieskiego (por. Mt 5, 45), którego dzieła czynią, i są oblubieńcami, braćmi i matkami Pana naszego Jezusa Chrystusa (por. Mt 12, 50). Oblubieńcami jesteśmy, kiedy dusza wierna łączy się w Duchu Świętym z Panem naszym Jezusem Chrystusem. Braćmi dla Niego jesteśmy, kiedy spełniamy wolę Ojca, który jest w niebie (por. Mt 12, 50). Matkami, gdy nosimy Go w sercu i w ciele naszym (por. 1 Kor 6, 20) przez miłość Boską oraz czyste i szczere sumienie; rodzimy Go przez święte uczynki, które powinny przyświecać innym jako wzór (por. Mt 5, 16). O, jak chwalebna to rzecz mieć w niebie świętego i wielkiego Ojca! O, jak świętą jest rzeczą mieć pocieszyciela, tak pięknego i podziwu godnego oblubieńca! O, jak świętą i cenną jest rzeczą mieć tak miłego, pokornego, darzącego pokojem, słodkiego, godnego miłości i ponad wszystko upragnionego brata i takiego syna: Pana naszego Jezusa Chrystusa, który życie oddał za owce swoje (por. J 10, 15) i modlił się do Ojca mówiąc: Ojcze święty, zachowaj w imię twoje tych (J 17, 11) których Mi dałeś na świecie; Twoimi byli i dałeś Mi ich (por. J 17, 6). I Słowa, które Mi dałeś, dałem im; a oni przyjęli i prawdziwie uwierzyli, że od Ciebie wyszedłem i poznali, że Ty Mnie posłałeś (por. J 17, 8). Proszę za nimi, a nie za światem (por. J 17, 9). Pobłogosław i uświęć (por. J 17, 17), i za nich samego Siebie poświęcam w ofierze (J 17, 19). Nie tylko za nimi proszę, ale za tymi, którzy dzięki ich słowu uwierzą we Mnie (por. J 17, 20), aby byli poświęceni ku jedności (por. J 17, 23), jak i My (J 17, 11). I chcę, Ojcze, aby i oni byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, żeby oglądali chwałę moją (por. J 17, 24) w królestwie Twoim (Mt 20, 21). Amen. (1LW I).