Bądźmy świadkami Miłości. Co to znaczy? Wyjaśnienie znajdujemy w liście św. Jana Apostoła: „Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu” (por. 1 J 4,8-9). Pan Jezus w czasie swego ziemskiego życia objawiał miłość Boga do człowieka przez Słowo pełne mocy i prawdy oraz przez życie całkowicie oddane ubogim i cierpiącym. Pełnię zaś tej Bożej miłości objawił poprzez swoją śmierć na krzyżu, którą przyjął dla naszego zbawienia. A po swoim wniebowstąpieniu zobowiązał nas do dawania świadectwa o Bogu, który jest Miłością: „Wy jesteście świadkami tego” (Łk 24,48); „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,8).
Z pewnością jest to bardzo ważne przypomnienie. Tak wielu naszych rodaków przyznaje się wprawdzie do wiary w Boga, ale niewystarczające jest jej świadectwo. Jak upiory przeszłości pokutuje niekiedy dziedzictwo „minionej epoki”, kiedy to wiarę i religię usuwano z życia publicznego. Tymczasem człowiek jest jeden i nie da się jego życia – zwłaszcza w dziedzinie religijnej i moralnej – podzielić na sferę publiczną i sferę prywatną. Mamy ponadto do czynienia z chęcią usuwania z własnego życia wszystkiego, co sprawia trudność i rodzi wymagania. Stąd niektórzy udają, że pewnych przykazań, np. „Nie cudzołóż”, „Nie kradnij”, „Nie mów fałszywego świadectwa”, po prostu nie ma albo ich nie dotyczą. I tak powstaje niechrześcijański styl życia na co dzień.
W dobie liberalizmu i indywidualizmu w dziedzinie wiary i moralności potrzeba odważnych chrześcijan, którzy w duchu prawdy i dobra będą świadczyć o Bogu, który jest Miłością. Przykładem takiego świadka Ewangelii jest z pewnością św. Piotr, który w imieniu Apostołów wielokrotnie wyznawał: „Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami” (Dz 2,32); „Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami” (Dz 3,15); „A my jesteśmy świadkami wszystkiego, co zdziałał w ziemi żydowskiej i w Jerozolimie. Jego to zabili, zawiesiwszy na drzewie” (Dz 10,39).
Odważne i zdecydowane świadectwo wiary jest potrzebne przede wszystkim nam samym, bo wiara się umacnia, kiedy jest głoszona. Świadectwo wiary w Boga bogatego w miłosierdzie jest konieczne jako obrona godności każdego człowieka. Objawiona przez Jezusa miłość miłosierna, która jest wydobywaniem dobra spod wszelkich nawarstwień zła (św. Jan Paweł II: Dives in misericordia Deus) stanowi jedyną szansę dla wszystkich poniżonych i upokorzonych.
Świadectwo o Bogu, który jest miłością, to przede wszystkim świadectwo dawane prawdzie. Dlatego nie dziwi nas niechęć, a nawet nienawiść do Pana Boga tych, którzy pogodzili się z tragedią własnego uzależnienia od zła i chcieliby do tej niewoli ducha wciągnąć także innych. Ta niechęć przybiera aroganckie formy, jak chociażby próby zadekretowania poglądów sprzecznych z prawem natury, tak jakby prawo ludzkie mogło zmienić naturę człowieka i odwieczne prawo Boże. Nie dziwi, choć boli niechęć do znaków i symboli religijnych, w tym niechęć do krzyża jako znaku miłości. Natomiast zdziwienie budziłaby bierność ludzi wierzących, którzy nie mieliby odwagi być świadkami prawdy.
Bogu dzięki, że nie musimy sięgać tylko do przykładów męczenników za wiarę żyjących w przeszłości. Niemal codziennie słyszymy o bohaterach wiary także dzisiaj. Chrystus jest wciąż prześladowany w swoich wiernych, a ich bohaterstwo budzi nasze sumienia i wzywa: Bądźmy świadkami miłości. Bądźmy świadkami tam, gdzie miłość jest najbardziej zagrożona: w rodzinie, w instytucjach publicznych, w życiu politycznym. Zwłaszcza dorośli, bogatsi w doświadczenie, umocnieni Duchem Świętym w sakramencie chrztu i bierzmowania, niech pamiętają o poleceniu Pana Jezusa: gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dz 1,8). Bądźcie świadkami miłości w swoich rodzinach, wobec swoich dzieci i wnuków, wobec uczniów i współpracowników, w życiu społecznym, zawodowym i politycznym. Być świadkiem Bożej miłości jest obowiązkiem chrześcijanina, ale też jest najlepszym sposobem służby dobru człowieka i społeczeństwa.
W czasie Światowych Dni Młodzieży w Toronto 28 lipca 2002 roku Sługa Boży Jan Paweł II powiedział m.in.: „Ten świat potrzebuje być dotknięty i uzdrowiony przez piękno i przez bogactwo Bożej miłości. Współczesny świat potrzebuje świadków tej miłości”. Tych słów słuchała pewna młoda Amerykanka o imieniu Lisa. Wywarły one na niej ogromne wrażenie. Na początku zadała sobie pytanie: „Co właściwie powinnam robić jako katoliczka?”. To pytanie towarzyszyło jej w czasie trwania spotkania młodzieży z papieżem i po powrocie do domu. W końcu te refleksje dały odpowiedź: „Chrystus posyła mnie, abym budowała królestwo Boże już tutaj, na ziemi”. Następnie zaangażowała się w działalność charytatywną, zaczęła pracować wśród bezdomnych, śpieszyła z pomocą najbardziej skrzywdzonym przez los. Stała się przekonującym świadkiem Bożej miłości. I tak przez jej posługę Chrystus pochylał się nad ludźmi utrudzonymi życiem, czynił ich jarzmo lżejszym i przynosił im ukojenie duszy. Ona sama stała się świadkiem Miłości!
Każdy z nas powinien świadczyć o Bogu i Jego miłości do nas, tak jak potrafi to najlepiej. Powinien świadczyć przede wszystkim przykładem swojego codziennego życia. Dzisiaj nie wystarczają już same słowa. „Dzisiejszy człowiek słucha raczej świadków aniżeli nauczycieli – mówił już Paweł VI – a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami”.
A kto może być świadkiem Miłości? Może nim być tylko ten człowiek, który czegoś doświadczył, który coś przeżył, widział i słyszał. Bycia świadkiem nie można się nauczyć. Świadkiem się staje. Aby stawać się świadkiem Miłości, trzeba każdego dnia poznawać Boga, który jest Miłością i w Niego uwierzyć. Papież Benedykt XVI często mówi, że być chrześcijaninem, który staje się świadkiem, znaczy „najpierw Boga przyjąć, wziąć, Boga w sercu nosić, by móc Go dać”.
W naszym życiu możemy poznać Boga w różny sposób: z kart Pisma Świętego, w sakramentach, przed tabernakulum, we wspólnocie, w modlitwie. Na klęczkach! „Nie można ukazywać Chrystusa innym, jeżeli się Go nie spotka we własnym życiu”. Tylko ten, kto spotkał Chrystusa, może być Jego świadkiem. Tylko człowiek głębokiej wiary, „zdobyty” przez Chrystusa, może to zadanie dobrze spełnić. Taki człowiek pragnie, aby Chrystus był poznany i miłowany przez wszystkich ludzi „aż po krańce ziemi”.
Gdy wiara jest słaba, wygasa też zapał świadczenia o Jezusie. Gdy zaś wiara staje się mocniejsza i głębsza, tym bardziej odczuwa się potrzebę bycia świadkami miłości Boga. Przypominał nam tę prawdę Jan Paweł II: „Wiara umacnia się, gdy jest przekazywana”.
Wielką szkołą miłości jest Eucharystia. Stąd jakżeż ważne jest regularne i pobożne uczestniczenie we mszy św. w niedziele, święta, a także i w dni powszednie. Ileż mocy wnosi w serce i ludzkie życie trwanie na adoracji Najświętszego Sakramentu, bo tylko wtedy gdy w obecności Jezusa Eucharystycznego spędza się długie chwile, łatwiej jest zrozumieć ten dar, który otrzymujemy i którym winniśmy się dzielić.
Każdy z nas staje się świadkiem miłości dzięki Bożej łasce płynącej z modlitwy i wypraszanej w modlitwie. Ona dodaje nam odwagi, chroni przed rezygnacją w wypełnianiu tego wielkiego zadania, jakim jest świadectwo naszego codziennego życia.
Ważną rolę w stawaniu się świadkami miłości odgrywają jakżeż dziś liczne ruchy kościelne, wspólnoty i stowarzyszenia istniejące w parafiach, które są nadzieją i przyszłością Kościoła. Zaliczyć tu należy także Franciszkański Zakon Świeckich, w wielu miejscach naszej Ojczyzny tak bardzo aktywny, prężny i ekspansywny. Jest przecież i on darem Ducha Świętego dla Kościoła i społeczeństwa w naszych czasach. Dlatego nie wolno nam tego daru zmarnować. Racją istnienia ruchów i organizacji kościelnych jest ewangelizacja. To one pomagają wiernym w kształtowaniu dojrzałej wiary, by z odwagą wobec świata wyznawać Chrystusa i dawać świadectwo Jego miłości.
„Ten świat potrzebuje być dotknięty i uzdrowiony przez piękno i przez bogactwo Bożej miłości. Współczesny świat potrzebuje świadków tej miłości”. Słowa te skierowane są również do nas. Każdy powinien świadczyć o tym, że Bóg jest Miłością i kocha nas zawsze. Kocha nas nawet wtedy, kiedy Go zawodzimy, kiedy nie spełnimy Jego oczekiwań. Nigdy nie zamyka przed nami ramion swojego miłosierdzia.
„Chrześcijaństwo – jak mówił bł. Karol de Foucauld – jest religią miłości, a jej symbol stanowi serce”, dlatego też tylko miłość powinna być źródłem naszego działania w codziennym życiu: w rodzinie i społeczeństwie.
Wszyscy mamy być świadkami, aż po krańce ziemi. Dzisiaj tym krańcem są z pewnością nasze rodziny przeżywające różne kryzysy, rodziny rozbite i skłócone; bezrobotni i bezdomni; chorzy i cierpiący; osoby uzależnione od alkoholu, narkotyków, seksu i komputerów; biedni, więźniowie, ludzie osamotnieni, żyjący w nędzy duchowej i materialnej; ludzie, którzy utracili wiarę w Boga, nadzieję i sens życia; ludzie, którzy stają się budowniczymi „cywilizacji śmierci”, gdyż zabijają nienarodzone dzieci, propagują metodę „in vitro” oraz eutanazję. To są także ci, którzy stoją na ulicach i klatkach schodowych, zranieni i opuszczeni. Bo krańce ziemi są tam, gdzie kończy się serce człowieka. Tam jesteśmy posłani.
Spójrzmy w nasze serca i zapytajmy samych siebie: czy żyjemy miłością na co dzień, czy przez przykład naszego życia staramy się być świadkami Boga – Miłości?