Ubóstwo jest tematem wielkiej wagi, zarówno ze względu na treść, jak i na jego wielkie znaczenie dla powołania franciszkańskiego. Franciszek tak mocno został utożsamiony z ubóstwem, że wyrażenie „Biedaczyna” (il Poverello), stało się praktycznie imieniem własnym. Główną cechą Franciszka, która zawsze narzuca się jako pierwsza, jest ubóstwo w najbardziej zewnętrznych przejawach. Ubóstwo, jakie praktykował i proponował swoim naśladowcom, nie jest tylko jego pomysłem. Ruchy ubogich skupione wokół Stefana z Muret, Arnolda z Berscii, a także waldensi, wyprzedziły Franciszka o co najmniej sto lat. Wszystkie one zmierzały w tym kierunku: całkowite porzucenie dóbr, żebranie, życie wędrowne. Jednak tylko Franciszek uzyskał aprobatę Kościoła. Pomimo tego ubóstwo, nawet rozumiane w najwłaściwszym i najpełniejszym znaczeniu, nie jest i nie może się znaleźć w samym centrum projektu chrześcijańskiego i franciszkańskiego.

Główną i centralną intencją Biedaczyny jest „zachowywanie Ewangelii świętej naszego Pana Jezusa Chrystusa” (2 Reg 1,1). Byłoby czymś bardzo niestosownym ograniczyć Ewangelię do praktykowania ubóstwa. Życie Ewangelią jest życiem chrześcijańskim i franciszkańskim w jego pełni, równowadze i hierarchii. Oczywiście, ubóstwo, najpierw w wymiarze wewnętrznym – duchowym, zajmuje tu miejsce zasadnicze, ale nie jest elementem najważniejszym.

Biedaczyna koncepcję ubóstwa widzi w dwóch wymiarach: pierwszy, zasadniczy, to ubóstwo wewnętrzne, a drugi to ubóstwo materialne, społeczne. Trzeba pamiętać, że wybranie ubóstwa nie opiera się na motywacjach natury społecznej, lecz na upodobnieniu do Jezusa Chrystusa. „Wszyscy bracia niech się starają naśladować pokorę i ubóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa” (1 Reg 9,1), niech pamiętają, że „był ubogi i bezdomny, i żył z jałmużny” (1 Reg 9,5) i „dla nas stał się ubogim na tym świecie” (2 Reg 6,3), On, „który będąc bogaty ponad wszystko, zechciał wybrać na świecie ubóstwo” (2 LW 5).

Ubóstwo wewnętrzne lub ubóstwo bycia, zasadniczy wymóg chrześcijaństwa i warunek zbawienia, zajmuje istotne miejsce w wizji Franciszka. W Np 14 Święty poucza: „kto jest rzeczywiście ubogi duchem, ten nienawidzi siebie samego i kocha tych, którzy uderzają go w policzek”. Biorąc pod uwagę całość pism Biedaczyny można tak zdefiniować tę radykalną postawę: „nie zatrzymywać niczego z siebie dla siebie” (LZ 29). Oznacza to przede wszystkim uznać z zachwytem i radością całe dobro, które jest w nas i dzieje się przez nas, jako przychodzące od Boga, będące Jego własnością, i zwrócić Mu je w dziękczynieniu. Druga strona tego radykalnego zrzeczenia jest bardziej bolesna: „bądźmy mocno przekonani, że naszą własnością są tylko wady i grzechy” (1 Reg 17,7).

Uznać i zaakceptować siebie jako chorego i grzesznika, aby poddać się Bożemu zbawieniu, nie jest rzeczą łatwą. Święty z Asyżu dodaje jeszcze trzeci element także wymagający: radować się, kiedy popadamy w pokusy przykrości (1 Reg 17,8) i niesiemy słabości nasze i krzyż Jezusa (Np 5,8).

Z tak głębokiego przekonania wewnętrznego, które łatwo opisać, ale trudniej wprowadzić w życie, wypływa seria postaw, które można określić: bycie mniejszymi. Nazwa – program przyjęta prze Franciszka z Ewangelii i nadana jego braciom: „mniejsi”, dobrze oddaje postawę franciszkańską. Wiele innych określeń, wszystkie zaczerpnięte z ewangelii: ministrowie i słudzy, słudzy nieużyteczni, niewykształceni i ulegli wszystkim, wskazuje na sposób, w jaki bracia powinni się zachowywać wśród ludzi. Tak samo się dzieje, kiedy prosi się ich, zgodnie z błogosławieństwami i pochodzącymi z nich słowami, aby byli cisi, spokojni (2 Reg 3,11), unikali kłótni i sporów (2 Reg 3,10), zachowywali milczenie (1 Reg 11,2), nikogo nie sądzili i nie potępiali (1 Reg 11,10), nie starali się o przywileje czy pisma polecające, aby się bronić (T 25;26), nie panowali (1 Reg 5,9-10), lecz przyjęli postawę Chrystusa umywającego nogi swoim uczniom (1 Reg 6,4). Bycie mniejszymi jest widomym przejawem wewnętrznego ubóstwa, pokory serca.

Dopiero po przyswojeniu sobie pojęcia wewnętrznego ubóstwa, bycia mniejszymi, możemy mówić o miejscu i znaczeniu ubóstwa materialnego. Rzeczą najbardziej rewolucyjną, czymś nowym w Kościele, jest rezygnacja z wszelkiej własności wspólnej, wszystkiego kapitału, szczególnie nieruchomości. W ten sposób Franciszek zrywał ze społecznymi strukturami feudalnymi i odmawiał jednocześnie włączenia w ramy społeczeństwa kupieckiego, a to przez absolutny zakaz używania pieniądza. Ponieważ trzeba było jednak jakoś żyć, pomyślał o zaspokojeniu niezbędnych potrzeb poprzez pracę u bliźnich, która dawałaby wynagrodzenie w naturze. Gdyby to nie wystarczało, braci zachęcał, nawet gdyby wywoływało to u nich odrazę, aby uciekali się do kwestowania – żebrania „od drzwi do drzwi”.

Franciszek kochał i „poślubił” panią biedę, bo Chrystus ją ukochał. Franciszkańskie ubóstwo ma swoje uzasadnienie w przykładzie i nauczaniu Jezusa. Dobrowolne ubóstwo jest podyktowane wolą naśladowania Chrystusa ubogiego, pokornego, pracującego i umęczonego. Ubogie życie Jezusa rzuca się w oczy, zastanawia i prowokuje. Urodził się w grocie betlejemskiej, przecierpiał poniewierkę wygnania, żyła i pracował ciężko w warunkach bardzo prostych, a raczej prymitywnych. W życiu swoim apostolskim nie miał gdzie głowy skłonić (por. Łk 9,58). Nie posiadał swego mieszkania, umierał na krzyżu pozbawiony nawet własnej szaty i pochowany był w cudzym grobie. Za swego życia korzystał ze wspólnej kasy, którą mieli apostołowie. Ubóstwo ewangeliczne jest uczestnictwem w ubóstwie Chrystusa, który dla nas stał się ubogim.

Jezus wzywał i zapraszał do dzielenia z Nim życia ubogiego. „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie” (Mt 5,3). Z ubóstwem wiąże się szczególne Boże błogosławieństwo. Chrystus przestrzegał przed pokusą bogactwa i gromadzenia dóbr materialnych, bo one zamykają serce na potrzeby innych, na Boga i przysłaniają wartości duchowe.

Człowiek postawiony w ziemskich warunkach jest zmuszony do korzystania ze środków materialnych, potrzebnych mu do rozwoju – do życia i do pracy. Musi jednak to czynić z wielkim umiarem, aby nie ulec „pożądliwości oczu”. Naśladowca Chrystusa powinien dzielić się z innymi tym, co posiada (por Łk 12,33; 18,22; Mt 26,11) i zbliżać się do ludzi ubogich.

Bez miłości do Jezusa, ubóstwo mogłoby się stać bezsensowną i dokuczliwą nędzą materialną. Zachłanność, chciwość i pazerność rodzi się z opierania swojego życia na sobie samym. Ubogi w duchu opiera swoje życie na Bogu, który dobrze wie, czego nam potrzeba (por. Mt 6,32). Dzięki ubóstwu człowieka otwiera się na potrzeby duchowe, uwalnia się od zbytniej troski o własne życie, zdobywa pełne zaufanie do Boga i jego Opatrzności na trudne sytuacje. Bez tego zaufania do Boga można przeżywać boleśnie braki materialne i być trawionym przez chciwość i zazdrość i nosić w sobie wiele złych pragnień czy pretensji.

Umiłowanie ubóstwa i realizowanie go przez Biedaczynę budzi podziw a równocześnie rodzi pytanie: dlaczego obrał drogę ubóstwa? Niektórzy dopatrują się w tej jego postawie zwykłej reakcji na sytuację społeczną i opowiedzenie się po stronie biednych i ubogich. Z pewnością nie można tego wykluczyć. Jednak pierwszym i zasadniczym motywem, który skłonił Franciszka do podjęcia życia w całkowitym ubóstwie to przykład samego Jezusa, oraz pragnienie pełnego i niczym nieograniczonego naśladowania Go i Jego Matki. Święty z Asyżu pragnął być ubogim, ponieważ ubogim był na ziemi Chrystus. Jezus, którego pragnął wiernie naśladować, przyszedł na świat w ubóstwie, żył ubogo oraz w ubóstwie i ogołoceniu odszedł z tego świata. Ubóstwo nazywał Biedaczyna cnotą królewską, ponieważ tak wyraźnie zaznaczyło się ono u Króla królów i Królowej, Jego Matki. W Reg. Niezatwierdzonej (rozdz. 9) zachęca braci, aby pamiętali, że Chrystus „był ubogi i bezdomny, i żył z jałmużny On sam i błogosławiona Dziewica, i uczniowie Jego”, oraz zalecał im, aby naśladowali „pokorę i ubóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa” (1 Reg 9,1-5).

Przykład naszego Zbawiciela był dla Biedaczyny nie tylko głównym motywem wyrzeczenia się wszystkich dóbr i niezatrzymywania niczego dla siebie, ale i formą odpowiedzi na miłość Jezusa, który z miłości dla nas obrał ubóstwo i oddał się nam całkowicie. Nie traktował więc Franciszek ubóstwa jako celu samego w sobie, ale jako środek do celu i drogę do Boga, który jest Miłością objawiającą się w Chrystusie.

Biedaczyna nie ogranicza się do naśladowania tylko zewnętrznego ubóstwa Jezusa. Dostrzega i głęboko przezywa także Jego ubóstwo wewnętrzne. Najpierw odkrywa głębię Chrystusowego ubóstwa w tajemnicy Wcielenia. Jezus, nieskończenie bogaty, obiera ubóstwo jako formę życia i w całkowitej pokorze poddaje swoją wolę woli Ojca. „To Słowo Ojca tak godne, tak święte i chwalebne zstępuje do łona świętej i chwalebnej Dziewicy Maryi, z której to łona przyjęło prawdziwe ciało naszego człowieczeństwa i naszej ułomności. Które będąc bogate ponad wszystko, zechciało wybrać na świecie ubóstwo” (2 LW 4).

Znakiem, po którym pasterze rozpoznają Zbawiciela, będzie to, iż znajdą „Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” (Łk 2,12). Żaden znak potęgi nie towarzyszy narodzeniu Jezusa. Przeciwnie, Bóg, który stał się Człowiekiem, daje się poznać przede wszystkim przez swoje ubóstwo, przez swoje uniżenie, przez swoją słabość. Małe Dzieciątko owinięte w pieluszki, zdane na łaskę otaczających je ludzi. Jest od nich zależne. Nikomu nie stawia oporu. Nie może przeprowadzić swojej woli. Nie może się bronić. Takim ukazał się w chwili narodzenia, taki będzie w swojej Męce. Takim chce mieć i mnie. Jezus przywołuje do siebie małe dzieci: „Pozwólcie dzieciom przyjść do Mnie…, do takich bowiem należy królestwo Boże” (Mk 12,14). Stawia obok siebie dziecko i mówi; „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko nie wejdzie do niego” (Mk 12,15).

Dorosły uczeń Chrystusa nie ma rezygnować z wartości ludzkich, których dziecko jeszcze nie posiada. Musi tyko odrzucić przywary człowieka dorosłego i przyjąć wszystkie dodatnie cechy małego dziecka. W oczach Jezusa wznoszenie się duszy ku Bogu jest zarazem uniżaniem. Polega przede wszystkim na stawaniu się małym. „Kto bowiem jest najmniejszy wśród nas wszystkich, ten jest wielki” (Łk 9,48).

Jezus wybiera środki ubogie, pokorne, takie, jakimi dysponuje nawet dziecko. Mógł spuścić mannę z nieba, aby nakarmić rzesze. Nakarmił pięcioma chlebami jęczmiennymi i dwiema rybami. Trzeba było jednak, aby te chleby przyniesiono do Niego, aby czynił nad nimi dzięki i aby swoją ręką rozdawał je uczniom (por. J 6,11). Środki ubogie – skromny posiłek chłopca – wystarczą, jeśli pobłogosławi je Jezus.

W swojej mowie pożegnalnej Chrystus zwraca się do uczniów: „Dzieci moje” (J 13,33). To słowo mieści w sobie pojęcie rodzicielstwa, głębokiej miłości i zarazem szczególnej troski o istoty jeszcze nie dojrzałe.

Jezus nazwał uczniów i swoich naśladowców dziećmi, bo wiedział, że nie mają siły, że nie mają doskonałości jego dojrzałego wieku. Takim czuł się Franciszek: dzieckiem i bratem Jezusa. Stąd prosił Chrystusa, aby pozwolił mu pozostać – albo raczej stać się – małym dzieckiem w Jego rękach, aby Jezus mógł go prowadzić. Pierwszy człowiek zgrzeszył tym, że ni chciał być prowadzony – ręka w rękę – przez Ojca, który jest w niebie. Ja też jestem słaby jak dziecko. Daj mi, Panie, uległość, daj bezgraniczną ufność maleńkiego dziecka.

Dla tego, kto idzie „małą drogą” za Barankiem, drogą dziecięctwa narodzonego w Betlejem, wszystko, co małe, staje się wielkie. Baranek jest symbolem prostoty, niewinności, czystości. „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze mną” (J 13,8) powiedział Jezus Piotrowi. Tylko wtedy mogę mieć łączność z Chrystusem, gdy jestem czysty. A tylko On sam może mnie oczyścić.

Kontynuację tego całkowitego ogołocenia się Chrystusa w tajemnicy Wcielenia Franciszek widzi w tajemnicy Eucharystii. W 1 Np czytamy: „Oto uniża się co dzień… jak wtedy, gdy z tronu królewskiego… zstąpił do łona Dziewicy. Codziennie przychodzi do nas w pokornej postaci. Co dzień zstępuje z łona Ojca na ołtarz w rękach kapłana”. W Eucharystii Jezus całkowicie oddaje się człowiekowi, poddaje się jego woli do tego stopnia, że człowiek może z Nim uczynić to, co zechce. W obliczu tak wielkiej pokory i ubóstwa Święty, zwracając się do braci woła: „O przedziwna wielkości i zdumiewająca łaskawości! O wzniosła pokoro! O pokorna wzniosłości, bo Pan wszechświata, Bóg i Syn Boży, tak się uniża, że dla naszego zbawienia ukrywa się pod niepozorną postacią chleba! Patrzcie, bracia, na pokorę Boga i wylewajcie przed Nim serca wasze. …Nie zatrzymujcie więc niczego z siebie dla siebie, aby was całych przyjął Ten, który cały wam się oddaje” (LZ 27-29).

Do głębi poruszyło także Biedaczynę szczytowe ogołocenie i posłuszeństwo Chrystusa ujawniające się w Jego męce i śmierci krzyżowej. Chrystus – pisze Biedaczyna – w czasie męki poddał „swą wolę woli Ojca, mówiąc: Ojcze, niech się dzieje wola Twoja…, nie jak Ja chcę, ale jak Ty” i woli Ojca ofiarował siebie na ołtarzu krzyża „nie za siebie…, ale za nasze grzechy, zostawiając nam przykład, byśmy wstępowali w Jego ślady” (2 LW 8-13). Całkowite ogołocenie Jezusa ukrzyżowanego winno być dla nas zobowiązaniem do wyrzeczenia wszystkiego. Kto pojął prawdę o ubóstwie i ogołoceniu Zbawiciel, pojął wszystko. Dlatego chory i konający Franciszek mógł powiedzieć bratu, który zachęcał go do szukania w Piśmie Świętym pociechy: „Więcej nie potrzebuję, mój synu, wystarczy, że wiem, iż Chrystus był ubogi i ukrzyżowany” (2 Cel 105).

Dokonany przez Świętego z Asyżu wybór drogi ubóstwa wypływał zatem z kontemplacji ubóstwa i pokory Jezusa, tak wyraźnie zarysowanych w tajemnicy Wcielenia, Krzyża i Eucharystii. Zasadniczym więc motywem wcielenia w życie zaleceń ewangelicznego ubóstwa był przykład samego Chrystusa, który „dla nas stał się ubogi na tym świecie”, oraz przekonanie, że naśladowanie Go czyni nas „dziedzicami i królami królestwa niebieskiego oraz prowadzi do ziemi żyjących” (2 Reg 6,1-5).

Ubóstwo Franciszka było ubóstwem Jezusa. Ono również jest ostre i surowe, ale nie jest negacja wszystkiego. Święty z Asyżu nie dlatego chciał być ubogim, by niczego nie mieć, lecz nie chciał mieć niczego, aby mieć tylko Boga: „Bóg mój i wszystko” w Nim. Serce Franciszka było podatne na działanie Boga, otwarte na Niego i na bliskich. On przyjął postawę bezinteresowności, wyzwolenia z egoizmu i zdania się całkowicie na Boga i Jego Opatrzność. Ci, którzy pragną prawdziwego zjednoczenia z Bogiem muszą być rzeczywiście ubodzy. Ubóstwo daje szczególną wolność ludzkiemu sercu o ile jest pogodne, radosne, rzeczywiste i płynie z umiłowania wartości niewidzialnych, istotnych.

Ubóstwo, które wybrał Franciszek uwolniło go od wszelkich przywiązań do rzeczy stworzonych, a związało go mocnymi więzami jedynie ze Stwórcą, dając mu równocześnie ogromną radość i szczęście, jakie niesie prawdziwa miłość. Wraz z Bogiem wróciło do Biedaczyny wszystko, co kiedyś dla Boga porzucił. Przyszli do niego ludzie, wróciły inne stworzenia, a on odtąd mógł się cieszyć nimi w pełni, bez obawy grzechu i bez niebezpieczeństwa, że przesłonią mu Boga i że stanie się ich niewolnikiem. Znowu miał wszystko, ale inaczej – pełniej i doskonalej, bo w Bogu.

Takie ubóstwo nie było znane światu, od czasów Jezusa Chrystusa. Takie ubóstwo nazywa się „ubóstwem bogatym”, bo czyni ludzi dziedzicami królestwa niebieskiego, a ponadto pozwala pełniej cieszyć się stworzeniami. „Dziwne” bogate ubóstwo, które innym udziela i wzbogaca dającego i przyjmującego.

Franciszek dowiódł swoim przykładem, że szczęście ludzkie to nie bogactw materialne i że nie z tych bogactw człowiek czerpie swoją wartość. Człowiek zasadniczą wartość posiada w sobie, a ściślej mówiąc we własnej duszy wypełnionej Bogiem. Serce jego musi być zachowane dla Boga. On tylko jeden ma być jego Panem. Ubóstwo rodzi wdzięczność względem Boga i ludzi, a wdzięczność ochrania i podtrzymuje ubóstwo. Wdzięczny biedak gotów jest służyć Bogu i ludziom. Pokora jest u niego czymś jakby naturalnym i oczywistym, albowiem we wszystkim czuje się obdarowany przez Boga i ludzi. Wdzięczny i pokorny biedak czerpie ze źródła prawdziwej pokory, albowiem źródło radości tkwi we wdzięczności i przynosi owoc przez szczodrobliwą miłość, która ochotnie obdarowuje innych tym, co sama otrzymała.

Człowiek ubogi przed Bogiem, dostrzegający we wszystkim darmowe dary Bożej dobroci bez zazdrości patrzy na obdarowanie innych. Tego domaga się autentyczna wdzięczność. Franciszek wnioskuje: „Ktokolwiek więc zazdrości bratu swemu dobra, jakie pan mówi i czyni w nim dopuszcza się grzechu bluźnierstwa, bo zazdrości samemu Najwyższemu, który mówi i czyni wszelkie dobro” (Np 8,3). Bracia winni być wewnętrznie całkowicie ubodzy i nie stawać Bogu żadnych wymagań. Zazdrośnik sądzi, że ma potrzeby, które Bóg powinien spełnić. Nie potrafi pokornie czekać na to, co wyjść może tylko od Boga. W pysznej miłości samego siebie wyznacza zadania Bożej łasce. Jest to bluźnierstwo. Człowiek uzurpuje sobie coś, co przystoi jedynie Bogu. Usuwa się spod władania Bożego i traci królestwo Boże.

Nam nieustannie grozi zauroczenie sobą, chełpienie się tym dobrem, które przez nas jako narzędzia zdziałał Bóg. Nadymając się próżnością, przywłaszczamy sobie wtedy dzieła Boże. W gruncie rzeczy jest to ogromna niewdzięczność.

Dziękczynienie za dzieła Boże Franciszek łączy z uwielbieniem i ciągle na nowo rozpala się nim w obliczu objawionej w stworzeniu chwały Bożej. Im bardziej przesycimy swe życie uwielbieniem, w tym mniejszym stopniu zagraża nam odnoszenie stworzenia tylko do siebie i nadużywanie dzieł Bożych przez egoistyczną żądzę nieograniczonego posiadania. Dlatego Święty nauczał swych braci, „uczniów najświętszego ubóstwa”, „aby wychwalali Boga w stworzeniach i jako Tego, który wszystko powołał do istnienia” (Leg M 4,3). W ten sposób uwielbienie Stwórcy staje się treścią franciszkańskiego ubóstwa. Wielbiące Boga wyrzeczenie jest już w obecnym czasie urzeczywistnieniem radości, którą kiedyś wszystkie stworzenia przeżywać będą przed obliczem Stwórcy, gdy dopełniwszy dzieła odkupienia, stanie się On „wszystkim we wszystkich” i jak pan i Ojciec wszechrzeczy od wszystkich doznawać będzie chwały na wieki.