Człowiek nie tylko doświadcza siebie i otaczającej go rzeczywistości. Spotyka się także z rzeczywistością nadprzyrodzoną. Odkrywa w sobie i w świecie istnienie Boga. Uznaje Go swoim umysłem i zmysłami. Aby jednak mógł tego dokonać, musi uwierzyć, uznać istnienie Boga w życiu i historii ludzkości. Doświadczenie wiary, doświadczenie religijne zdobyte za pośrednictwem snu pozwala człowiekowi na większe otwarcie się na Boga i poznanie Jego obecności w dziejach świata i ludzi, umożliwia człowiekowi jeszcze jedno bardzo ważne odkrycie rzeczywistości nadprzyrodzonej, tłumaczącej, kim człowiek jest, do czego został wezwany przez Boga, jaka jest jego rola i miejsce w świecie. Wiara pozostaje zawsze łaską i darem samego Boga. Sen jest indywidualnym „kontaktem’ z wymiarem wykraczającym poza świat empiryczny. Tak starożytność, jak wiedza nowoczesna przywiązują wielką wagę do snów. Starożytność widziała w snach środek nawiązania łączności ze światem nadprzyrodzonym; wiedza współczesna widzi w nich uzewnętrznienie głębi osobowości. Te dwie perspektywy nie wykluczają się nawzajem: jeżeli Bóg oddziałuje na człowieka, to w głębi jego osobowości.
Sen najogólniej określa się jako naturalny stan względnej nieświadomości i bezruchu występujący u zwierząt i ludzi co najmniej raz na dobę. Niemniej jednak niewiele uwagi poświęcamy na ogół temu, co wypełnia nam jedną trzecią życia i wywiera tak głęboki wpływ na nasze drowie umysłowe, emocjonalne i fizyczne. Sen uważamy po prostu za pauzę przedzielającą kolejne okresy aktywności. Kładąc się na spoczynek, obwieszczamy zakończenie dnia, zamkniecie wszystkich jego problemów i przyjemności i – jeśli nam się dobrze spało – budzimy się odświeżeni i gotowi wieść dalej swoją świadomą egzystencję. Więcej uwagi poświęcamy temu, co działo się w nocy, tylko wtedy, gdy spaliśmy źle lub śmiało się nam coś niecodziennego.
Wszyscy ludzie śnią. Normalny przebieg snu ma wiele marzeń sennych. Marzenia senne to myśli i obrazy, które pojawiają się we śnie i stanowią skomplikowaną odpowiedź wewnętrzną na wpływy z zewnątrz. Niektórzy zapominają o swoich snach, inni potrafią dokładnie zreferować sen lub też pamiętają niektóre wycinki snu. Istotną cechą marzeń sennych jest proroczy charakter, gdyż często ich tematem są zdarzenia przyszłe i odnoszą się one do przyszłości. W większości kultur świata istnieje tradycja wierze w duchową wartość snów. Powszechnie uważano, żę dobre sny zawierają przekazy od bogów lub Boga, złe sny zaś są zsyłane przez złe duchy. Sny od dawien dawna pobudzały ludzką wyobraźnię. Szczególnie realistyczne lub męczące marzenia i wizje senne pozostawiając sobie wrażenie, z którego trudno się otrząsnąć.
Nie tylko stare kultury, jak egipska, asyryjska i babilońska, grecka i rzymska kładły wielki nacisk na wartość snów, ale również Stary i Nowy Testament. Sny w piśmie Świętym stanowią część składową Bożego planu zbawienia. Bóg przemawia do ludzi we śnie, aby im pomóc, ostrzec ich lub oznajmić im swoje zamiary. W księgach Starego Testamentu sny mają swoje źródło w osobie Boga. Bóg zjawia się we śnie, Bóg przemawia we śnie. Dla wyjaśnienia i interpretacji tych snów nie są konieczni żadni specjaliści. To Bóg jest tym, który podaje wyjaśnienie snów, tym osobom, które sobie wybrał.
Pan Bóg na kartach Biblii często rozmawia z człowiekiem. I czyni to na różne sposoby. Nieraz mówi sam bezpośredni, innym razem czyni to za pośrednictwem swoich aniołów czy proroków. Pan wykorzystuje przeróżne sposoby i środki komunikacji, by przekazać człowiekowi swe słowo. Człowiek rozmawia z Bogiem i Bóg rozmawia z człowiekiem. Źródła franciszkańskie podają i przedstawiają dialogi św. Franciszka z Bogiem. Franciszek to człowiek, do którego Pan Bóg przemawia wielokrotnie. I za każdym razem w inny sposób. Przemawia też do niego w snach i poprzez sny. W ludzkich snach wychodzi to, co jest najgłębsze w człowieku i w jego sercu. Tu widać, co dla człowieka jest ważne, czym żyje i jakie są jego najgłębsze motywacje. Pan Bóg przemawiając do Franciszka w snach, jakby chciał dosięgnąć głębi jego świadomości i wpłynąć nie tylko na jego najgłębsze postawy i zachowania, ale także na jego najgłębsze motywacje i nastawienie wewnętrzne. Franciszek rozumie, co Bóg mu przez sny przekazywał. Działa w swoim życiu, kieruje się tym, co przeżył, usłyszał i zrozumiał w swoich snach.
Biedaczynę możemy zaliczyć do wielkich „śniących” ludzi. On też przeżył przełomowe doświadczenie związane z Bogiem właśnie we śnie. W pierwszym śnie (1 Cel 5): „Ujrzał swój dom cały zapełniony rycerską zbroją, mianowicie siodłami ,tarczami, włóczniami i innym sprzętem, a ciesząc się bardzo, dziwił się po cichu, cóż by to było .Nie nawykł bowiem widywać takich rzeczy w swoim domu, raczej bele płótna na sprzedaż. Gdy tak niemało zdumiewał się nagłym obrotem rzeczy, odpowiedziano mu, że ta wszystka zbroja będzie jego i jego żołnierzy. Rano, obudziwszy się, wstał radosny na duchu i sądząc, że widzenie wróży mu wszelką pomyślność, upewnił się co do powodzenia swojej drogi do Apulii. Nie wiedział bowiem, co mówi, i nie rozpoznał jeszcze daru danego sobie z nieba. Wszakże mógł spostrzec że jego tłumaczenie tego widzenia nie jest prawdziwe, ponieważ zawierało ono wrażenie sukcesów rycerskich, a jego zwykle nie cieszyły takie rzeczy. Musiał bowiem poniekąd przymuszać się siłą, by wykonać zamysły i doprowadzić do skutku upragnioną wyprawę. Piękne to i straszne, że zaraz na początku (powołanie Franciszka) zbroi się go i daje mu się broń jako rycerzowi, co ma walczyć przeciw mocno uzbrojonemu przeciwnikowi, żeby jak drugi Dawid w imię Pana Boga zastępów uwolnił Izraela od zastarzałego szyderstwa wrogów”.
W tym śnie pan Bóg tłumaczy Franciszkowi swoje plany dotyczące jego osoby i jego przyszłych naśladowców, ale Biedaczyna jeszcze tego dokładnie nie rozumie. W II Życiorysie Celano jakby coś więcej dopowiada i wyjaśnia; „Wkrótce bowiem ukazuje mu się w wizji wspaniały pałac, w którym spostrzega różny sprzęt zbrojeniowy i bardzo piękną oblubienicę. W czasie snu Franciszek zostaje zawołany po imieniu i pociągnięty obietnicą otrzymania tego wszystkiego” (2 Cel 6). Są pewne różnice w opisie tego samego snu. W I Życiorysie był to dom Franciszka, w II jest to wspaniały pałac i piękna oblubienica (pani Bieda). A św. Bonawentura dodaje jeszcze , ze zbroje naznaczone były „krzyżem Chrystusa” (ŻW 1,3).
Franciszek udaje się uzbrojony do Apulii, ale na noc zatrzymuje się w Spoleto. „Przeto pewnej nocy, podczas snu, ktoś po raz drugi przemawia do niego poprzez wizję i pilnie pyta, dokąd chce podążyć. A kiedy Franciszek opowiada mu swój zamiar i mówi, że udaje się do Apulii, by pełnić służbę rycerską, zostaje troskliwie zapytany; Kto może mu lepiej zrobić, sługa czy pan? Franciszek rzecze: «Pan». A tamten; «Dlaczego wiec szukasz sługi zamiast pana?». A Franciszek: «Panie, co chcesz, abym uczynił?». A pan do niego powiada: «Wróć do swej ziemi rodzinnej ,ponieważ tam dokonam duchowego wypełnienia twojej wizji». Wrócił bez zwłoki, stawszy się już wtedy wzorem posłuszeństwa. Poprzez zaparcie się własnej woli stał się z Szawła Pawłem. Paweł został powalony na ziemię, a słodkie słowa, jakie usłyszał, stały mu za ciężkie plagi. Franciszek zaś zmienił zbroję cielesną na duchową, a zamiast sławy rycerskiej obrał naczelnictwo boskie” (2 Cel 6).
Dzięki Bożemu wyjaśnieniu ten drugi lub trzeci sen w pewien sposób uspokoił Franciszka na tyle, że wrócił bez zwłoki do Asyżu okazując całkowitą uległość i posłuszeństwo Bogu. Do takiej decyzji Bóg uzdolnił go poprzez rozmowę z nim w czasie snu. Gdy nie rozumiał (po pierwszym widzeniu sennym) i był owładnięty niepewnością, nie był zdolny do podjęcia decyzji. Podczas tego snu Pan zaprasza Franciszka do drogi, do powrotu. Musi on coś zostawić, opuścić i ku czemuś iść. Ma podjąć drogę taką, jaką podejmowali: Abraham, Mojżesz, Józef, Paweł. Pan Bóg w tym śnie wzywa Biedaczynę do odwagi ,zaufania i brania na siebie odpowiedzialności także za innych i za Boże dzieła. I Bóg zawraca go do ojczystej ziemi i zaprasza do zostawienia wszystkiego, co dawało mu pewność i oparcie; rodzina, przyjaciele Musi zostawić wszystko i zaufać Bogu, wierząc, że inność życia będzie lepsza i zbawienna dla niego samego i dla innych ludzi.
Wizję zalecającą Regułę T. Delano referuje: „Kiedyś święty ojciec miał wizję, wyrokiem nieba daną, odnoszącą się do Reguły. W tym czasie ,kiedy między braćmi trwała dyskusja o Regule do zatwierdzenia, Święty dogłębnie przejęty tą sprawą zobaczył we śnie taki obraz. Widział się zbierającym z ziemi drobniutkie okruszyny chleba, które miał rozdać wielu głodnym braciom, stojącym wokół niego. Gdy wahał się, czy rozdzielać tak kruche drobiny, z bojaźni, że takie ulotne pyłki będą mu wypadać z rak, zawołał doń głos z wysoka: «Franciszku, ze wszystkich okruszyn sporządź jedną hostię i daj pragnącym do jedzenia». On tak zrobił. Ci, co przyjęli nienabożnie, albo wzgardzili otrzymanym darem, wkrótce w sposób widoczny zostali okryci trądem. Rano Święty powiedział to wszystko towarzyszom, żaląc się, że nie pojmuje tajemnicy widzenia. Ale wnet potem, gdy czuwał na modlitwie, onże głos z nieba rzekł do niego: «Franciszku, okruszynami z minionej nocy są słowa Ewangelii, hostia Reguła, trądem niegodziwości»” (2 Cel 209).
Franciszek z pomocą braci napisał Regułę utkaną cytatów Pisma Świętego .Nie wszyscy bracia chcieli ją przyjąć. Poprzez ten sen Bóg uspokaja Biedaczynę. O wszystko On się zatroszczy. Od niego wymaga tylko zaufania, posłuszeństwa i zdania się na jego wolę. Pan prowadzi go niezrozumiałymi i krętymi drogami. Czyni to zawsze dla jego i jego braci dobra. Bóg uczynił go wolnym, tak jak każdego człowieka, uzdolniając go do służenia Mu wszędzie, w każdym momencie i w każdej sytuacji.
Kiedy zamierzał udać się do papieża Innocentego II celem zatwierdzenia Reguły miał kolejne widzenie w śnie. „Naprawdę, gdziekolwiek święty Franciszek się udał, tam Pan był z nim, ciesząc go objawieniami a dobrodziejstwami dodając otuchy. Pewnej nocy, kiedy głęboko zasnął. Zobaczył, że idzie jakąś drogą, koło której rosło potężne drzewo. Drzewo piękne i silne, grube i bardzo wysokie. Gdy zbliżył się do niego i stojąc pod nim podziwiał jego piękno i wielkość, nagle zdarzyło się, że sam święty wyszedł na taką wysokość, iż dosięgnął czubka drzewa. Chwycił je rękami i bardzo łatwo nachylił ku ziemi. Rzeczywiście tak się stało, kiedy pan Innocenty, drzewo najbardziej na ziemi wyniosłe i wspaniałe, jak najbardziej skłonił się ku jego prośbie i woli” (1 Cel 33).
Odnośnie tej wizji Franciszka u św. Bonawentury w Życiorysie Większym (3,9a) spotykamy się z dodatkiem Hieronima d’Ascoli, następcy Bonawentury w posłudze ministra generalnego, późniejszego papieża Mikołaja IV, który usłyszał od kardynała Ryszarda de Annibaldis, krewnego Innocentego III. Według relacji kardynała Ryszarda – Innocenty wyprosił za drzwi Franciszka i jego braci, gdy przybyli w sprawie zatwierdzenia Reguły. Franciszek pokornie wyszedł. W nocy papież miał wizję od samego Boga. Widział u swoich nóg palnę, która powoli rozrasta się aż stałą się najpiękniejszym drzewem. Innocenty III zastanawiając się nad tą wizją, światłem niebieskim została oświecona jego myśl, że ta palma przedstawia tego ubogiego, którego poprzedniego dnia wyrzucił za drzwi. Rano, obudziwszy się, papież polecił sługom swoim odszukać Franciszka. Ci go odnaleźli w szpitalu św. Antoniego, w pobliżu Lateranu, i na polecenie papieża, stawili przed nim.
Biedaczyna przyprowadzony do papieża, opowiedział przypowieść o bogatym królu, który poślubił chętnie piękną i biedna kobietę na pustyni, oraz o jej dzieciach podobnych do niego i z tego powodu wychowywanych i karmionych przy jego stole. Papież uważnie wysłuchał tej przypowieści i jej wyjaśnienia, zdziwił się bardzo i bez wahania uznał, że Chrystus przemówił przez tego człowieka. Uznał za prawdziwą także wizję, którą otrzymał w tym czasie z niebios i pod wpływem Ducha Świętego przypuszczał, że urzeczywistni się ona dzięki temu człowiekowi. Widział bowiem we śnie, jak powiedział, Bazylikę laterańską, której groziła natychmiastowa ruina. Jakiś człowiek ubogi, skromny i wzgardzony podtrzymywał ją własnymi plecami, aby się nie zawaliła. «Zaiste, powiedział, to naprawdę jest ten, który dziełem i nauka Chrystusa podtrzyma Kościół». Następnie, napełniony wyjątkową pobożnością przychylił się we wszystkim do jego prośby i szczególną miłością ukochał na zawsze sługę Chrystusowego. Następnie udzielił mu tego, o co prosił i obiecał, że udzieli mu jeszcze więcej. Zatwierdził Regułę, dał polecenie głoszenia pokuty i polecił wszystkim braciom towarzyszącym Franciszkowi, którzy nie mieli święceń kapłańskich wystrzyc tonsury, aby swobodnie głosili Słowo Boże” (ŻW 3,10). Był to rok 1209.
Mniej więcej w tym samym czasie, co Tomasz z Celano, br. Konstantyn Medici, dominikanin, napisał żywot św. Dominika, w którym także wizję Innocentego III stosuje do tego Świętego. Chodzi jednak o dwa różne zdarzenia, podobne do siebie, jako że dzieli je różnica czasowa. Święty Franciszek był u papieża w 1209 r., a św. Dominik Guzman dopiero w 1215.
Biedaczyna prosił papieża Honoriusza III, by zechciał dać jednego z kardynałów Kościoła Rzymskiego na ojca i protektora swego zakonu. Chodziło mu o biskupa Ostii, od którego bracia mogliby odnosić się w swych sprawach. Pewna wizja senna skłoniła go do proszenia o kardynała i szukanie opieki nad zakonem w Kościele Rzymskim. ‘Kiedy tak mąż Boży coraz częściej te i podobne rzeczy przetrawiał w duchu, pewnej nocy, gdy spał, ujrzał takie widzenie. Widział małą i czarną kurę, podobną do domowego gołębia, całą obrośniętą w pióra, razem z nogami. Miłą niezliczoną ilość kurcząt, które w podnieceniu tłoczyły się wokół kury, nie mogąc wszystkie zmieścić się pod jej skrzydła. Mąż Boży wstał ze snu, zastanowił się w sercu i sam sobie wytłumaczył swą wizję. Rzecze: «tą kurą jestem ja, mały wzrostem i czarny z natury, któremu poprzez niewinność życia ma przysługiwać gołębia prostota, co wprawdzie w doczesności jest bardzo rzadka, ale doskonale wzlatuje ku niebu. Kurczętami są bracia, rozmnożeni w liczbę i łaskę, których Franciszek nie zdoła obronić przed napastliwością ludzi i sprzeciwami języków. Pójdę więc i polecę ich świętemu Kościołowi Rzymskiemu, który rózgą swej władzy ukróci złośliwców, a synom Bożym pozwoli wszędzie Cieszyć się wolnością, a to dla rozrostu zbawienia wiecznego»” (2 Cel 24)
Ta wizja senna Franciszka nawiązuje do wypowiedzi Jezusa Chrystusa (Mt 23,37; Łk 13,34): „Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci (Jerozolimo), jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, Anie chcieliście” (Mt 23,37). Dlatego Święty powierza swoich braci Kościołowi Rzymskiemu.
Historia Franciszka przeniknięta jest i nacechowana obecnością wizji sennych .Sny te są obrazami, ale zdarza się, że padają tam słowa, dialogi, wezwanie po imieniu. Przedstawiają przyszłe wydarzenia, są ich zapowiedzią. W swojej treści są całkowicie „świeckie”, a przecież narrator, interpretator postrzega w nich elementy, które mogą pochodzić tylko od Boga. Biedaczyna, jak widzieliśmy, przywiązuje do przeżytych snów wielkie znaczenie i na jego dalsze życie ma wpływ ‘uwierzenie” w to, co zostało mu przepowiedziane, ujawnieniu się woli Boga. Dla Franciszka, jego braci, a także dla papieża Innocentego III (przynajmniej 2 razy) jest oczywiste, że wszyscy ludzie dysponują swego rodzaju „anteną”, dzięki której odbierają głos Boga we śnie. Język snów jest wcześniejszy od języka słów i to w tym sensie, ę poprzez sen „dotknięty” objawieniem Boga zostaje cały człowiek. Biedaczyna przypomina nam, ze objawienie Boga może mieć formę wizji sennej .Potwierdzają to odkrycia współczesnej psychologii snu. Proces snu odbywa się i następuje bez udziału naszej woli. Czy w snach mamy do czynienia z głosem Boga, czy też z głosem nieświadomości, w dużej mierze zależy od obrazu świata oraz zasobu słownictwa osoby śniącej .wielu stwierdza, ze we śnie jesteśmy absolutnie prawdziwi. Jeśli więc „chcemy w pełni poznać prawdę o człowieku, ważne jest nie tylko psychologiczne rozumienie snów, lecz istotne są ukryte, ‘nieświadome’ religijne pragnienia i przeżycia śniących. Wizje senne są przesłaniami zapomnianej współcześnie mowy duszy, do której przemawia Bóg.
Na koniec „warto tu przytoczyć wizję świętego, godną pamięci. Pewnej nocy, po długiej modlitwie lekko zasnął. Jego święta dusza została wprowadzona do świątyni Bożej i zobaczył we śnie między innymi pewną panią tak wyglądającą: Głowa zdawała się być ze złota, popiersie i ramiona ze srebra, brzuch z kryształu, a wreszcie dół z żelaza; była wysoka, smukła i zgrabna. Wszakże ta piękna pani była ubrana w brudny płaszcz. Wstawszy rano, błogosławiony ojciec opowiedział wizję świętemu człowiekowi bratu Pacyfikowi, ale nie wyjaśnił, co o niej myśli. – Chociaż wielu tłumaczyło ja dowolnie, to nie bez podstawy wierzę, że należy podtrzymywać tłumaczenia br. Pacyfika. Podsunął mu je Duch Święty zaraz wtedy, gdy usłyszał jej opowiadanie. Mówi” «Tą urodziwą panią jest piękna dusza św. Franciszka. Głowa ze złota to kontemplacje i mądrość prawd wiecznych; popiersie i ramiona ze srebra są to mowy Pańskie rozważane w sercu i wypełnione w czynie; kryształ twardy oznacza trzeźwość, a kryształ błyszczący czystość; żelazem jest mocna wytrwałość; dalej wierz, że ten brudny płaszcz to małe wzgardzone ciało, co okrywa jego drogocenną duszę».
Wszakże wielu, mających ducha Bożego ,rozumie, że tą panią jest ubóstwo jako oblubienica ojca, Mówią: «Nagroda chwały uczyniła ją złotą; rozsławienie jej imienia – srebrną; ślubowanie jej, jedno na zewnątrz i na wewnątrz, bez mieszka – kryształową; wytrwanie aż do końca – żelazną. Natomiast opinia „ludzi cielesnych” (1 Kor 2,14) utkała dla tej wspaniałej pani brudny płaszcz». Wielu przystosowuje tę wróżbę do zakonu, wzorując się na zmiennych kolejach czasu u Daniela (2,36-45).
Ale chyba godzi się tu stosować ją do ojca, a to dlatego, że on, unikając zarozumiałości, wcale nie chciała jej interpretować. A przecież, gdyby dotyczyła zakonu, nie przeszedłby nad nią w tak niemym milczeniu” (2 cel 82).
Bóg, poprzez sny, formował Franciszka, czynił go wolnym, dyspozycyjnym i ufnym. Dotykał najgłębszych pokładów jego ducha. Wypełniał sobą całe jego serce i życie, i uzdalniał go do rzeczy, do których są zdolni tylko ludzie naprawdę wielcy. Dzięki wizjom sennym i temu, co Bóg mu w nich przekazywał, św. Franciszek zmieniał swój sposób wartościowania, myślenia. A zarazem zmieniał się jego sposób postępowania.
W snach Biedaczyna jest taki sam, jaki jest w życiu. A wic zasłuchany i posłuszny. Jakby chciał powiedzieć, że nie on jest ważny, że nie liczą się jego pragnienia i plany. Liczył się dla niego tylko Pan i Jego święta wola. Bogu wszystko podporządkował. Pozwolił się Jemu prowadzić i formować. Ze względu na Niego i miłość do Niego ,zrezygnował ze wszystkiego.
W naszych marzeniach i snach najczęściej jesteśmy sobą. Ze snów wynika, czym żyjemy i czym wypełnione jest nasze wnętrze i serce. I chyba ciągle za mało w tym wszystkim jest Boga i pragnienia, by pełnić tylko Jego wolę. Może śnimy, marzymy o własnej wielkości, wspaniałości. Boimy się, czujemy się zagrożeni, niepewni, bezradni. Potrzebujemy ludzkich uczuć, względów. I prawie za wszelką cenę chcemy przeprowadzić nasze pragnienia i plany. Nie umiemy wyjść poza siebie i nie możemy być także z samymi sobą. Nie śnimy, nie marzymy o Bogu, bo On nie wypełnił jeszcze całkowicie naszego serca i wnętrza. Za mało w nas jeszcze miejsca dla niego, a za dużo zajmujemy się samymi sobą.
Prośmy św. Franciszka, by Bóg bez reszty wypełnił nasze serce i nasze życie. Byśmy marzli i śnili tylko o Nim.
O czym marzę i śnię najczęściej!