Kiedy św. Franciszek przeżywał ostatni okres życia, podyktował swoim współbraciom testament. Jest to tekst, który zachował się po dziś dzień i z wielkim wzruszeniem czytany jest przez franciszkanów oraz tych, którzy żyją duchowością franciszkańską. W naszych klasztorach franciszkańskich jest taki zwyczaj, że w piątki, w dniu pokuty i postu, wspólnie czytamy na głos poszczególne fragmenty, kiedy jako wspólnota zasiadamy do stołu. Fragmenty testamentu odczytujemy wspólnie również przy innych okazjach: w czasie rekolekcji zakonnych, w czasie różnych zjazdów w ramach zakonu, w czasie braterskich spotkań. Wielu czyta testament osobiście każdego dnia.

W sensie materialnym św. Franciszek nic nie zostawił swoim współbraciom. Jego testament nie służył rozdysponowaniu majątku. Franciszek zostawił natomiast swoim duchowym synom ostatnią wolę. Wskazał, co jest najważniejsze w życiu Ewangelią w tym duchu, jaki obrał on sam. Franciszek rozpoczął testament od wspomnienia chwil, kiedy jako młodzieniec przeżywał swoje nawrócenie. Mocno zaakcentował swoje spotkanie z trędowatymi. Na obrzeżach Asyżu nie brakowało cierpiących na tę chorobę. Nikt się nimi nie zajmował. Trędowaci byli kimś na marginesie życia społecznego. Franciszek chciał do nich podejść, lecz coś mu nie pozwalało. Nawrócenie młodzieńca z Asyżu było procesem. Miały jeszcze miejsce kolejne wydarzenia. Franciszek rozmawia z Chrystusem w malutkim kościółku, podejmuje radykalne decyzje zmiany swojego życia. Postanowił całkowicie zmienić swoje życie, a to się wiązało z zerwaniem z grzechem. Po przyjęciu nowego sposobu życia Franciszek mógł już śmiało podejść do trędowatego. Nie miał już żadnych oporów. Ta decyzja oraz związane z nią podejście do trędowatego musiały być dla Franciszka czymś kluczowym w życiu. Czymś, co sprawiło, że Testament otwiera wspomnienie właśnie tego doświadczenia. Testament rozpoczyna się tak: „Mnie, bratu Franciszkowi, Pan dał tak rozpocząć życie pokuty: gdy byłem w grzechach, widok trędowatych wydawał mi się bardzo przykry. I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem im miłosierdzie. I kiedy odchodziłem od nich, to, co wydawało mi się gorzkie, zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i potem nie czekając długo, porzuciłem świat” (T 1-3).

W liturgii Adwentu, kilkukrotnie słyszymy wezwanie do nawrócenia: „Drogę Panu przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec dla naszego Boga” (Iz 40,3). Tym wezwaniem Izajasza posługuje się Jan Chrzciciel, który nawołuje do nawrócenia, bo spotkanie z przychodzącym Bogiem jest bliskie (por. Mk 1,1-3). Jan Chrzciciel zapowiada historyczne przyjście Mesjasza, ale jego słowa wciąż są aktualne w naszej codzienności. Dzisiaj w życiu Kościoła mamy okazję codziennie doświadczyć przychodzącego Boga. Św. Piotr wskazuje również na potrzebę bycia przygotowanym na czas paruzji, czyli powtórnego przyjścia Chrystusa na końcu czasów (por. 2 P 3,9.14) . Wszystkie wezwania nas do nawrócenia są po pierwsze ogłoszeniem obecności Boga wśród nas, bo On „stał się jednym z nas, by nas przemienić w Siebie”, by nadać sens naszemu życiu, by wypełnić nasze życie; po drugie są przypomnieniem, że inicjatywa Boga może się wypełnić tylko wtedy, kiedy na Jego przyjście odpowiemy konkretnymi decyzjami w naszym życiu.

W spotkaniu św. Franciszka z trędowatym przed decyzją odrzucenia starego, grzesznego sposobu życia widzimy życiową drogę młodzieńca z Asyżu, która jest kręta, wyboista, nierówna. Droga ta wyraziła się przez nieodpowiednie podejście do trędowatego. „Doliny” z wezwania Jana Chrzciciela, które mają być wyrównane, mogą oznaczać chociażby małoduszność, lęki, kompleksy, zwątpienie i rozpacz. „Góry i wzgórza” zaś to pycha i wyniosłość prowadząca do życia bez Boga. „Urwiska i strome zbocza” to ślepa, ludzka zazdrość, która jest konsekwencją dwóch pierwszych postaw. Bez prostowania dróg w naszym życiu pozostaje chodzenie na oślep, po omacku, z ciągłą niewiadomą, co za zakrętem, co za doliną, co za górą. Życie bez celu na horyzoncie jest życiem jedynie chwilą. Życie bez Boga, to życie bez miłości i nadziei.

W tym czasie celebracji tajemnicy Wcielenia będziemy kontemplować żłóbek, aby zobaczyć w nim Boga, który nie tylko urodził się daleko w Betlejem, ale przychodzi do naszego życia. Inicjatywa jest po Jego stronie. On pragnie do nas przychodzić. On pragnie wypełnić wszystkie zakamarki naszego życia. Kontemplacja żłóbka, długie wpatrywanie się w scenę pokornego przyjścia Boga do człowieka, to również spojrzenie na swoje życie, do którego On pragnie wejść. Przed żłóbkiem można zadać sobie wiele pytań. Kontemplując „Maleńką Miłość” można poczuć, że On się nie narzuca, On nie chce wtargnąć na siłę. On będzie czekał.

Święty Franciszek z Asyżu przeżył piękne i wzruszające Boże Narodzenie 800 lat temu w Greccio, kiedy zbudował pierwszą szopkę, aby kontemplować przychodzącego Chrystusa i wpatrywać się przy tym w swoje życie oraz zachęcać do tego innych, lecz pierwsze wspaniałe narodzenie Chrystusa w swoim życiu przeżył wtedy, kiedy nawracając się, porzucił swoje stare życie, przylgnął do miłości Chrystusa całym sobą i prostując drogi życia miał odwagę podejść do trędowatego i usłużyć mu. Gdy żył w grzechach, widok trędowatych wydawał mu się przykry.